O bohaterze dzisiejszego felietonu powinienem się chyba wyrażać „Jego Królewska Mość" lub „Jego Wysokość", jak instruują odpowiednie podręczniki savoir-vivre'u. Uważany jest bowiem za króla czerwonych winogron. I to pomimo faktu, że badania genetyczne przeprowadzone w 1996 roku na Uniwersytecie Kalifornijskim dowiodły, że nie może poszczycić się nie wiadomo jaką genealogią. A przypisywano mu przecież wręcz starorzymskie korzenie.
Nic z tego. Naukowcy orzekli, że cabernet sauvignon, bo o nim dziś mowa, powstał gdzieś w XVII wieku jako prawdopodobnie zupełnie przypadkowa krzyżówka szczepów cabernet franc i sauvignon blanc. Nie przeszkodziło mu to jednak w zrobieniu zawrotnej międzynarodowej kariery.
Co o tym przesądziło? Otóż po pierwsze, caberneta dosyć łatwo się uprawia, i to w różnych warunkach. Późno kwitnie, niestraszne mu zdarzające się czasami wiosenne przymrozki. Ma dość grubą skórkę chroniącą go przed chorobami i niefortunnymi czynnikami pogodowymi. Po drugie, daje wina o mocnej strukturze i wyrazistym kolorze. Mają średni poziom kwasowości i tanin. W zależności od terroir mogą one przybrać zróżnicowany styl, ale wspólną cechą win z cabernet sauvignon jest porzeczkowo-jeżynowy zapach oraz smak, nuty papryki oraz niezwykła wręcz zdolność do długiego starzenia. Wśród ekspertów panuje zgodne przeświadczenie, że najlepsze i zarazem najdroższe cabernety pochodzą z Médoc w kolebce szczepu, czyli regionie Bordeaux. Co prawda tamtejsi producenci zazwyczaj dodają przynajmniej 15 proc. innych odmian, ale to wciąż cabernet sauvignon stanowi trzon tych intensywnych, uwodzących mocą i charakterem win.
My jednak, w ramach eksploracji nowych winnych przestrzeni, przenosimy się na kontynent południowoamerykański. A konkretnie do Argentyny. Bo choć to kraj malbeka, wydaje się, że wyrasta mu poważny konkurent w postaci właśnie cabernet sauvignon.
Również w Argentynie pracuje winemaker Mariano Di Paola. Został on niedawno uznany przez brytyjski magazyn „Decanter" za jednego z 30 najlepszych specjalistów na świecie. Od 1995 roku tworzy wina dla firmy Rutini. Niektórzy twierdzą, że ma moc Midasa – jakiejkolwiek odmiany się dotknie, zmienia ją w przednie wino. Jednak osiągnięcia Di Paoli to kombinacja odziedziczonego po przodkach zainteresowania winem, pracowitości oraz starannego wykształcenia w połączeniu z niezwykłą chęcią ciągłego uczenia się i zdobywania nowych doświadczeń. Sam przyznał w jednym z wywiadów: – W każdą butelkę wina, w każdy etap jego powstawania wkładam całą swoją miłość do tego trunku. Wyjątkowe wino bowiem bierze się z połączenia poświęcenia i ciężkiej pracy. Twierdzi również, że swojego najlepszego wina jeszcze nie wyprodukował.