Nieważne, czy ten rytualny, czy po prostu wymuszony zimowym okresem wegeta... tywnym. Co prawda daleko jeszcze do smaku pierwszych nowalijek, ale sam zapach rzeżuchy jest obietnicą lepszego jutra. Święta Wielkanocne, choć ciężkie od mięs i bab, żonkilami i baziami zapowiadają wiosnę, jedyną lepszą zmianę, której nie mogę się doczekać..
I z tej okazji, zupełnie wyjątkowo, całą uwagę przenoszę na własny stół. Co prawda nie robię sama białej kiełbasy, a tempo życia i podróży odwodzi mnie nawet od kiszenia żuru, natomiast starannie dobieram każdy ze składników pojawiających się w kuchni. Bo wcale nie potrzeba wiele, ważne, żeby wszystko było wyjątkowe.
Do pełni szczęścia wystarczy zdobyć dobrą szynkę, pachnące, kruche kiełbasy, kilka butelek dobrze ukiszonego żuru i kopę najlepszych jaj. Tylko i aż. Zatem z okazji nadchodzących świąt zamiast rekomendowania restauracji polecam moich ulubionych producentów i miejsca, w których zaopatruję swoją rodzinę.
Cieszy mnie rosnąca liczba dobrych rzemieślniczych masarni. Podlaska Bartlowizna, podkarpacki Jasiołka, Ancypo – mistrz kumpiaka – czy konsorcjum małych wytwórców z Markowej. Jednak dwa razy do roku zamieniam się w tradycjonalistkę i wracam do smaku wędlin robionych przez moich ulubionych Staszka Mądrego i Jacka Nowickiego. To jakby usiąść do stołu w towarzystwie przyjaciół.
Równie mało dylematów mam przy wyborze jajek. Pewnym krokiem zmierzam na kameralny bazar Olkuska, gdzie u państwa Marcinkowskich można kupić nie tylko jajka zielononóżki czy przepiórki, ale także jajka... o intrygującym, błękitnawym zabarwieniu skorupek. A i okolicznym stoiskom warto przyjrzeć się wnikliwie i łakomie.