„Inna Europa w innym świecie" to temat sesji inaugurującej IX Europejski Kongres Gospodarczy, który rozpoczął się w środę w Katowicach. Biorący w niej udział politycy z Europy Środkowo-Wschodniej próbowali odpowiedzieć na pytanie o przyszłość Unii Europejskiej. Mówiono o gospodarczych szansach, jakie niesie integracja, oraz zagrożeniach, które mogą wspólnotę osłabić.
Dyskusję prowadził Jerzy Buzek, były premier i przewodniczący Parlamentu Europejskiego, który nawiązał do poprzednich edycji kongresu oraz tematów, które dominowały. – Gdy zaczynaliśmy w 2009 roku, był kryzys gospodarczy. Potem formułowaliśmy założenia do europejskiego budżetu, z którego dziś czerpiemy pełną garścią – mówił były premier. Przypomniał, że na kongresie w czasie polskiej prezydencji debaty dotyczyły m.in. współodpowiedzialności państw naszego regionu za przyszłość Europy. Kolejnym motywem przewodnim było otwarcie na Afrykę i poszukiwanie nowych możliwości dla polskiego eksportu, następnie tworzenie wspólnego rynku cyfrowego. Ostatnio doszła problematyka startupów.
Poszukiwanie szans
– Można powiedzieć, że odpowiadaliśmy na zagrożenia i szukaliśmy szans. Tym razem wiemy, że w trudnej sytuacji jest cała Unia Europejska – powiedział Buzek. Podkreślił, że Europa musi znaleźć odpowiedź na pytanie o możliwe scenariusze zmian. Może to być pogłębianie integracji tylko najsilniejszych gospodarczo państw albo prowadzenie obecnej polityki, lecz nieco zmodyfikowanej lub też dalsze pogłębianie tych modyfikacji.
Według Mikulasa Dzurindy, byłego premiera Słowacji, a obecnie prezesa think tanku Wilfried Martens Centre for European Studies, realnym scenariuszem będzie prawdopodobnie kombinacja wszystkich trzech możliwości. – Pewne rzeczy powinniśmy zmienić, ale powinniśmy także przeskoczyć na nowe obszary. Jednak przede wszystkim będzie trzeba doprecyzować kompetencje instytucji na szczeblu europejskim i krajowym – powiedział Dzurinda. Słowacji polityk stwierdził także, że UE nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów przedsiębiorców z krajów członkowskich. Przywołał również stereotypy powielane na szczeblu krajowym: sukcesy danego kraju są przypisywane polityce jego rządu, natomiast za porażki obwiniana jest Bruksela. – To swego rodzaju narodowy sport, który powinniśmy zatrzymać – apelował Dzurinda. Opowiadając się za pogłębianiem współpracy, przestrzegał jednocześnie przez centralizacją: – Powinniśmy być zjednoczeni, ale nie ujednoliceni – podkreślał Dzurinda. Jego zdaniem niekorzystnym przykładem byłaby harmonizacja i centralizacja systemów podatkowych. Podatki mogą być używane jako mocne narzędzie do kształtowania i zwiększania konkurencyjności gospodarki. Z kolei większa integracja potrzebna byłaby w sferze polityki zagranicznej i obronności.
Najgorsza z recept
Jednym z kluczowych tematów sesji inaugurującej kongres było zagrożenie podziałem Europy na dwie prędkości rozwoju. – To jest dla Polski problem. Jak się zachować, gdy nam zagraża? – pytał Buzek. – Unia Europejska z polskiego i środkowoeuropejskiego punktu widzenia pozostaje kluczowym wymiarem dobrobytu i wzrostu gospodarczego. Ofiarą jej podziału będzie wspólny rynek, który reprezentuje 500 milionów konsumentów. Podział Europy zmierzałby do jej osłabienia, a żadnego europejskiego problemu nie rozwiążemy przez dzielenie – stwierdził Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Jak powiedział, polski rząd bardzo krytycznie patrzy na uproszczone teorie mówiące, że rozwiązaniem dzisiejszych europejskich problemów jest trwały podział UE. – To najgorsza z możliwych recept. Prowadziłaby do osłabienia europejskiej pozycji handlowej i pozycji gospodarczej w skali globalnej – powiedział Szymański. Przyznał, że dyskusja o Europie bywa emocjonalna i napięta: mamy do czynienia z podważaniem zasad wspólnego rynku, odpowiedzialności fiskalnej, rozlewa się fala protekcjonizmu. – W takich warunkach łatwo popełnić błąd – ostrzegał.