To był zapewne najtrudniejszy dzień w karierze Tony’ego Haywarda. Kongresmeni nie ukrywali wściekłości na brytyjską firmę, odpowiedzialną za największą katastrofę ekologiczną w dziejach USA. – Samozadowolenie panujące w BP jest zadziwiające – stwierdził przewodniczący komisji energii i handlu Henry Waxman, przypominając, że zanim doszło do eksplozji, firma zignorowała wiele ostrzeżeń dotyczących szybu.
Politycy, zwłaszcza demokraci, w ostry sposób próbowali zmusić Haywarda do przyznania, że wyciek ropy był wynikiem zaniedbań i oszczędności. Nieoficjalnie mówi się bowiem, że naftowy gigant chciał zaoszczędzić na zabezpieczeniach przy budowie szybu. Szef BP wielokrotnie odmawiał jednak potwierdzenia tej tezy. – Sądzę, że jest za wcześnie, by formułować taki wniosek. Nasze dochodzenie w tej sprawie wciąż jeszcze się toczy – mówił z ponurą miną Hayward, dodając, że w tej sprawie BP „będzie tak otwarte, jak to tylko możliwe”. Podkreślił też, że BP naprawi wszystkie wyrządzone szkody.
Hayward atakowany był także przez obserwatorów na widowni. Wprawdzie większość demonstrujących w milczeniu trzymała w rękach transparenty z napisem „BP kłamie” i „BP zabija”, ale jedna z kobiet nie powstrzymała emocji. – Popełniłeś przestępstwo! Musisz iść do więzienia! – wykrzyczała rybaczka z Teksasu, po czym policjanci wyprowadzili ją z sali.
Z potępiającego chóru wyłamał się Joe Barton – republikanin z Teksasu – który stwierdził, że jest mu wstyd, gdy widzi, jak administracja Obamy stosując szantaż wymusiła na BP utworzenie wartego 20 mld dol. funduszu odszkodowawczego.