– Najważniejsze, że zapowiedział pełną kontrolę nad wydatkami i cięcie deficytu finansów publicznych oraz zadłużenia kraju – uważa Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA. – Deklaracje związane z wchodzeniem do strefy euro nie wydają mi się najszczęśliwszym pomysłem – wyjaśnia ekonomista. – Sama strefa przeżywa poważne turbulencje i będzie musiała przejść poważną korektę zasad działania – gołym okiem widać, że dotychczasowe się nie sprawdziły – dodaje
Zdaniem Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Kredyt Banku, premier uznał sprawę wejścia Polski do strefy euro za mało istotny temat. – Gdy strefie euro grozi rozpad, wchodzenie do tego klubu byłoby samobójstwem – uważa ekonomista.
Tymczasem Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, twierdzi, że byłoby to pomocne przy obronie kursu złotego. Utrzymywanie relacji naszej waluty poniżej krytycznego poziomu wymiany na euro – około 4,7 zł – uchroniłoby nas przed przekroczeniem progu 55 proc. długu w relacji do PKB. – Mogę sobie wyobrazić, że rząd decyduje się wejść do mechanizmu ERM2, przygotowującego kraj do przyjęcia euro, właśnie w tym celu – mówi ekonomista. – Wówczas w zmniejszeniu wahań kursu złotego będzie nam pomagał Europejski Bank Centralny. Pobyt w ERM2 oznacza bowiem, że Polska musiałaby bronić określonego kursu złotego, decydując się tak często, jak to jest konieczne, na interwencje walutowe na rynku.
Mirosław Gronicki, doradca prezesa NBP, zaznacza jednak, że dopóki nic złego z naszą walutą się nie dzieje, nie ma to sensu. – Mamy obecnie kurs w granicach 4,3 – 4,4 zł za euro, to nie jest najgorszy kurs – zaznacza ekonomista.
W ocenie Piotra Kalisza z CitiHandlowy decyzja o wejściu do mechanizmu ERM2 byłaby korzystna ze względu na niebezpieczeństwo przekroczenia progu 55 proc., jednak z drugiej strony słaby złoty dotąd wspierał wzrost gospodarczy.