Juliette Deco – tak nazywa się firma Julii Garsteckiej-Kulki. Nie jest plastyczką z wykształcenia, skończyła... rehabilitację. – Nie odnalazłam się w tej pracy i postanowiłam porzucić ten zawód – opowiada „Juliette". – Potem pomagałam w firmie rodzinnej przy księgowości – to też nie było dla mnie. Do zmiany zawodu w sposób naturalny skłonili ją znajomi, co jakiś czas prosząc, by coś zrobiła przy ich meblach – naprawiła, zmieniła tapicerkę czy pomalowała na inny kolor. Zawsze lubiła ładne rzeczy. Wychodziło jej to naprawdę dobrze. W kręgu znajomych, bliższych a coraz częściej i „znajomych innych znajomych" poszła fama, że warto jej powierzyć do przerobienia starą, nudną szafkę czy krzesło, które dzięki temu zyska nowe życie.