Amerykanie, którzy zaplanowali redukcje w całej lotniczej korporacji Sikorsky Aircraft , najwięcej – bo aż jedną czwartą załogi planują zwolnić w swojej, zatrudniające 2,2 tys. pracowników spółce w Mielcu. – Tak głębokie cięcia w Polsce to skutek decyzji MON o wygranej Airbus Helicopters w wartym 13 mld zł przetargu na wojskowe śmigłowce wielozadaniowe – nie ma wątpliwości Marian Kokoszka , szef Solidarności w PZL. Podkarpacka firma liczyła, że armia wybierze produkowane w Mielcu helikoptery S70i Black Hawk i utrzymywała w PZL nadwyżki mocy pozwalające zwiększyć liczbę produkowanych rocznie śmigłowców, niemal dwukrotnie.Teraz okazało się, że na linii montażu śmigłowców nie potrzeba aż tylu fachowców.
Dobrowolne odejścia z odszkodowaniem
W trudnych rozmowach z zarządem „Mielca" związkowcy wywalczyli, że rozstania z firmą będą się odbywać w pierwszym etapie w ramach programu dobrowolnych odejść. Pracownicy, którzy wybiorą tę drogę, będą mogli złożyć stosowne deklaracje do 10 lipca. Ci, którzy przed odejściem przepracowali w zakładzie dłużej niż 15 lat, dostaną jednorazowe rekompensaty w wysokości 22 miesięcznych wynagrodzeń.
Jeśli trzeba będzie zwalniać dodatkowo specjalistów, którzy nie zdecydują się na ścieżkę p.d.o., odprawy i odszkodowania nawet dla osób z najdłuższym stażem, będą o połowę niższe.
Prezes PZL Mielec Janusz Zakręcki obiecuje zwalnianym pakiet świadczeń osłonowych w tym profesjonalną opiekę i doradztwo.
Marian Kokoszka zapewnia iż z informacji Solidarności wynika, że nawet 200 zwalnianych z PZL fachowców mogłoby liczyć na miejsca pracy w spółkach regionalnego, skrzydlatego klastra czyli Doliny Lotniczej, w samym Mielcu ale też w Rzeszowie, Ropczycach, czy Krośnie.