"To efekt polecenia, które sędzia Muszyński drogą e-mailową rozesłał niedawno do pracowników TK. Z relacji naszego informatora wynika, że sędzia przyznał sobie kompetencje do decydowania o tym, które z listów przychodzących do sędziów TK mają status korespondencji prywatnej, a które są służbowe" – pisze dziennik.
"A tego nie da się ocenić inaczej, jak dopiero po otwarciu korespondencji i zapoznaniu się z jej treścią" – zauważa rozmówca "DGP".
Gazeta przypomina, że sędzia Muszyński został upoważniony przez prezes TK Julię Przyłębską do zastępowania jej w realizacji wszystkich uprawnień prezesa TK. Sposób, w jaki z tych uprawnień korzysta, jest jednak "zdumiewający" – stwierdza "DGP".
Zdaniem ekspertów kontroli korespondencji nie da się bowiem pogodzić nie tylko ze standardami demokratycznego państwa prawa, ale także z podstawowymi zasadami dobrego wychowania.
"Nie można czytać niczyich listów. To jest po prostu konstytucyjnie wykluczone" – podkreśla dr hab. Robert Piotrowski, konstytucjonalista z UW i wskazuje na art. 49 ustawy zasadniczej, który mówi o wolności i ochronie tajemnicy komunikowania się.