Reklama

Za węglowy biznes biorą się związkowcy

Są chętni do kupna dwóch likwidowanych kopalni. To związki zawodowe, które przez lata nie zgadzały się na restrukturyzację górnictwa.

Publikacja: 24.09.2017 20:51

Za węglowy biznes biorą się związkowcy

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Górnikom marzy się scenariusz podobny do tego z 2010 r., kiedy spółka pracownicza i czeski inwestor EPH uchronili przed likwidacją kopalnię Silesia. Teraz związkowcy przymierzają się do wykupienia ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń likwidowanych zakładów: Makoszów i Krupińskiego.

– Wydobycie w tych kopalniach może się opłacać. Kluczowa jest jednak zgoda ministra energii na sprzedaż aktywów. W przypadku kopalni Krupiński inwestor już czeka w blokach startowych – przekonuje Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

Jednak o zgodę resortu energii – według informacji „Rzeczpospolitej" – nie będzie łatwo.

Złagodzić deficyt

Z inicjatywy pracowników i organizacji związkowych w Zabrzu powstała już Spółka Pracownicza Makoszowy. Stara się ona o przejęcie części majątku, stanowiącej jedną piątą powierzchni likwidowanej kopalni. Związkowcy przekonują, że na bazie tych aktywów powstałby zupełnie nowy podmiot bez konieczności zwrotu pomocy publicznej, która w przypadku Makoszów tylko w 2016 r. sięgnęła 130 mln zł. „Spółka może zagwarantować złagodzenie deficytu węgla na rynku oraz zapewnić stabilną, konkurencyjną cenę węgla dla klienta indywidualnego" – przekonują przedstawiciele pracowniczej spółki w piśmie do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego.

Podobna spółka może też powstać w Suszcu, gdzie swoją siedzibę ma kopalnia Krupiński. Inicjatorzy tego pomysłu czekają jednak na zielone światło z resortu energii. Przekonują, że kopalnia ma bogate złoża węgla koksowego, którego ceny w ostatnim czasie gwałtownie odbiły. Na rynku pojawiły się informacje, że wśród zainteresowanych udziałem w tym przedsięwzięciu jest niemiecki HMS Bergbau. Firma ta przez lata starała się o zgodę na korzystanie z infrastruktury Krupińskiego przy planowanej budowie własnej kopalni w Orzeszu. Związkowcy zaznaczają jednak, że o projekcie rozmawiają z inną firmą.

Reklama
Reklama

Analitycy ostrożnie podchodzą do tych zapowiedzi. Ich zdaniem kluczowe jest to, kto miałby zarządzać kopalnią: związkowcy czy inwestor. Związki zawodowe przez lata nie zgadzały się na głęboką reformę górnictwa, w tym na wprowadzenie dodatkowego dnia pracy czy uzależnienie wynagrodzeń od wyników firmy. Dopiero gdy spółki węglowe stanęły na skraju bankructwa, przystali na zawieszenie niektórych przywilejów górniczych. Wątpliwości jest zresztą więcej. – Biorąc pod uwagę chociażby charakterystykę geologiczną Krupińskiego, jesteśmy pesymistami jeśli chodzi o tego typu projekty – kwituje Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ.

Bez entuzjazmu

Według naszych informacji także resort energii nie przyjął związkowych inicjatyw z entuzjazmem. Obawia się przede wszystkim reakcji Komisji Europejskiej, która śledzi każdy krok związany z restrukturyzacją polskiego górnictwa. Po pierwsze, Bruksela zgodziła się, by Polska wydała niemal 8 mld zł na zamykanie nierentownych kopalń. O ich wskrzeszaniu nie było jednak mowy. Po drugie, minister energii oczekuje od związkowców konkretnych ofert. W obu zakładach konieczne są inwestycje – w przypadku Krupińskiego sięgające aż 300 mln zł. Po trzecie zaś, reaktywacja kopalń mogłaby zostać odczytana jako przyznanie się rządu do błędu w sprawie uznania tych zakładów jako trwale nierentowne. Oficjalnego stanowiska ministerstwa nie otrzymaliśmy.

Chętnych na kopalnię Makoszowy było więcej. W 2015 r. zainteresowanie jej przejęciem wyraziła Polska Grupa Energetyczna, a także australijska Balamara Resources, której dyrektorem wykonawczym był wówczas Piotr Kosowicz. Do żadnej transakcji jednak nie doszło.

– Przy zastosowaniu odpowiednich technologii nowo powstałe nowoczesne i odpowiednio zarządzane kopalnie mogą przynosić zyski i dawać stabilne miejsca pracy dla całej braci górniczej. Dlatego rząd, szczególnie poprzez Ministerstwo Środowiska, powinien wspierać prywatnych inwestorów, którzy cały czas chcą jeszcze inwestować w nowoczesne polskie kopalnie. Jeśli tego wsparcia zabraknie, możemy zapomnieć o prywatnych inwestycjach w górnictwie – podkreśla dziś Kosowicz.

Ocalone przed zamknięciem

Kopalnia Silesia z Czechowic-Dziedzic została uratowana przed likwidacją dzięki determinacji załogi. Zawiązali oni najpierw spółkę, a następnie pozyskali inwestora strategicznego w postaci czeskiego koncernu EPH. Związki zawodowe zgodziły się jednocześnie na rewolucyjne jak na polskie górnictwo warunki pracy i płacy, takie jak utrata 14. pensji czy pracujące soboty i niedziele. To pozwoliło Silesii rozpocząć w 2010 r. trudny marsz ku rentowności. Innym przykładem jest kopalnia Brzeszcze, którą z końcem 2015 r. Tauron wyrwał z rąk Spółki Restrukturyzacji Kopalń. W tym jednak przypadku analitycy jednogłośnie ocenili tę transakcję jako wyłącznie polityczną, a nie biznesową.

Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama