Kilka tysięcy… Dlaczego tak nieprecyzyjnie? Bo trudno powiedzieć, kogo w 1944 r. można było uznać za sportowca, skoro oficjalnie od zajęcia stolicy przez Niemców nie odbywały się żadne zawody sportowe, a kluby zostały zamknięte. Żadnych dokumentów, dotyczących udziału ludzi sportu w walkach nie ma.

Na podstawie (głównie ustnych) przekazów ustalono, że żołnierzami powstania było blisko ośmiuset sportowców wyczynowych. Wśród nich z pewnością znalazło się 26 polskich olimpijczyków. Dziewięciu z nich zdobywało na igrzyskach medale.

Bohdan Tomaszewski, który przed wojną należał do czołówki juniorów w tenisie, a potem stał się symbolem dziennikarstwa sportowego, stanął do walki już 1 sierpnia. Opowiadał o tym w dniu swoich 90. urodzin, na początku sierpnia 2011 roku. Z tej okazji Polski Komitet Olimpijski zorganizował w swojej siedzibie uroczystość, na którą jubilat zaprosił kilkanaścioro swoich gości.

Miałem honor znaleźć się wśród nich i podać rękę towarzyszowi broni redaktora, legendarnemu Zbigniewowi Ścibor-Rylskiemu. 94-letni wówczas generał, dowódca kompanii w Batalionie Czata 49 Zgrupowania Radosław przyszedł w mundurze lotnika, pełnym baretek na piersi. Wysoki, wyprostowany, pomagał sobie laską, ale prezentował się wciąż znakomicie i godnie. Zmarł w roku 2018, w wieku 101 lat. Przeżył Tomaszewskiego o trzy lata.

Tenisista Bohdan Tomaszewski w akcji

Tenisista Bohdan Tomaszewski w akcji

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Batalion tenisistów

Pan Bohdan opowiadał o akcji batalionu „Ruczaj”, który już 1 sierpnia zaatakował koszary SS przy Koszykowej 18 (budynek przedwojennego poselstwa Czechosłowacji). Wśród około sześćdziesięciu żołnierzy znaleźli się tenisiści: m.in. Ksawery Tłoczyński „Orlik”, Antoni Smordowski „Teodor”, Czesław Spychała „Żyłka” oraz mistrz Polski w pięcioboju i zarazem czołowy lekkoatleta Warszawy Tadeusz Hanke.

Nazywano ich „grupą tenisistów”. W walkach brali też udział inni tenisiści, reprezentanci Polski w meczach międzypaństwowych: brat Ksawerego Tłoczyńskiego – najlepszy przed wojną Ignacy, Jerzy Gottschalk oraz młodzi: Jan Strzelecki „Janek” (rocznik 1919) i właśnie Bohdan Tomaszewski „Mały” (jak na ironię przy wzroście ok. 190 cm), który w dziesiątym dniu powstania obchodził swoje 23 urodziny.

Sprawność fizyczna, kondycja i szczególne predyspozycje ich oraz dziesiątków innych sportowców miały duże znaczenie. Szybko biegali, skakali, a przede wszystkim daleko i celnie rzucali granatami lub butelkami z benzyną.

Atak na koszary przy ul. Koszykowej, chociaż okupiony stratami, zakończył się powodzeniem. Grupa kilkudziesięciu powstańców, bez większego przeszkolenia wojskowego, w porównaniu z Niemcami mniej liczna i bardzo słabo uzbrojona, zdołała odnieść zwycięstwo.

Walki trwały półtorej godziny. Powstańcy zdobyli wóz pancerny, ciężki karabin maszynowy, kilkadziesiąt automatów i zapasy amunicji. Wzięli do niewoli 72 jeńców, a nad zdobytym budynkiem wywiesili biało-czerwoną flagę. Kiedy ul. Koszykową prowadzili jeńców do gmachu biblioteki ludzie wiwatowali, a z okien rzucano kwiaty.

Za tę akcję Ksawery Tłoczyński odznaczony został przez dowódcę Armii Krajowej generała Tadeusz Bora-Komorowskiego (w przeszłości reprezentacyjnego jeźdźca i szefa polskiej ekipy na igrzyskach w Berlinie) Krzyżem Walecznych i awansowany na stopień oficerski.

Krzyżem Walecznych odznaczono też Ignacego Tłoczyńskiego „Igo”, który został ciężko ranny w budynku przy ul. Jasnej 9, gdzie znajdowała się kwatera główna Armii Krajowej. Przeżył cudem, wyciągnięty przez towarzyszy spod gruzów.

Czytaj więcej

Elektrownia Powiśle: energia dla walczącej Warszawy

Podczas ataku na koszary SS ranny został Czesław Spychała „Żyłka”, deblowy partner Ignacego Tłoczyńskiego w reprezentacji i partner w mikście pierwszej polskiej mistrzyni olimpijskiej, dyskobolki Haliny Konopackiej. Poszukiwany przez Niemców ukrywał się pod nazwiskiem Marian Tworowski. Mimo to trafił do oflagu pod Salzburgiem, z którego wyzwolili go alianci. Spotkał się tam zresztą z kilkoma swoimi warszawskimi towarzyszami broni.

Spychała został żołnierzem 6. Pułku Pancernego Dzieci Lwowskich, wchodzącego w skład 2. Brygady Pancernej generała Władysława Andersa. Osiadł w Londynie, gdzie był bardzo aktywny w środowisku tenisowym. Długo brał udział w turniejach amatorskich na Wimbledonie, pełnił rolę gospodarza kortów All England Tennis Club. Nie chciał wracać do komunistycznej Polski. Warszawę odwiedził jedyny raz po wojnie, dopiero po upadku komuny, w roku 1993. Zmarł rok później, w wieku 77 lat.

Powstania nie przeżył inny tenisista Jerzy Gottschalk „Jur”, mistrz Polski juniorów w barwach Legii. Pod koniec września otrzymał przydział do kompanii wartowniczej przy Hożej 29. 30 września zginął tam w wyniku ostrzału artyleryjskiego. Trzy dni później powstanie upadło. Gottschalk miał 26 lat.

Ignacy Tłoczyński, dwunastokrotny mistrz Polski po wojnie wyjechał do Szkocji (tam też zdobył tytuł mistrzowski) i nigdy już do kraju nie wrócił. Zmarł w Edynburgu, w roku 2000, w wieku 89 lat. O osiem lat młodszy brat – Ksawery po zakończeniu wojny pozostał w Warszawie. Mając 43 lata został jeszcze mistrzem Polski w deblu. Pracował jako trener w Legii i Warszawiance. Zmarł w 1985 r.

Jan Strzelecki „Janek” był z grona walczących tenisistów bodaj najmniej znany, ponieważ on dopiero zaczynał karierę, której nie zdążył rozwinąć. Podobnie jak Bohdan Tomaszewski był zawodnikiem Legii. Przyjaźnili się, tworzyli też deblową parę. Tomaszewski brał udział w walkach na Starym Mieście, ale nie miał przydziału. Strzelecki był żołnierzem IV Batalionu OW PPS im. Jarosława Dąbrowskiego oraz Zgrupowania „Żniwiarz”.

Obydwaj przeżyli wojnę. Tomaszewski został dziennikarzem, a Strzelecki – znanym socjologiem (a z zamiłowania narciarzem i taternikiem). Zauroczony początkowo ideami socjalizmu, współpracował z Komitetem Obrony Robotników, a w 1980 r. został doradcą „Solidarności” i członkiem komitetu ekspertów przy Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym. Po wprowadzeniu stanu wojennego internowano go na Białołęce.

W czerwcu roku 1988 r. nieprzytomnego Strzeleckiego znaleziono przy ul. Karowej nad Wisłą. Został ciężko pobity, zmarł kilkanaście dni później. Chociaż skazano sprawców, pospolitych opryszków, to nikt nie miał wątpliwości, że za tym mordem stała Służba Bezpieczeństwa.

Tablica upamiętniająca generała brygady Zbigniewa Ścibor-Rylskiego

Tablica upamiętniająca generała brygady Zbigniewa Ścibor-Rylskiego

Foto: shutterstock

Bohater i wróg

Fakt, że w jednej z pierwszych akcji powstania brała udział niemal cała reprezentacja Polski w tenisie wynikał z przypadku, ale i faktu, że wszyscy dobrze się znali. Działali zresztą już od dawna w ZWZ i AK, czasami startowali w konspiracyjnych zawodach, a nawet – jak w przypadku piłkarzy – w mistrzostwach Warszawy. Do powstania stanęli lekkoatleci, piłkarze, zapaśnicy, pięściarze, hokeiści, siatkarze, jeźdźcy... Każdy zgodnie ze swoim przydziałem organizacyjnym. Przypadek tenisistów, którzy całą reprezentacją stanęli do walki, był wyjątkowy.

W tej wyjątkowości znalazło się coś jeszcze. Rakietą numer 2 w Polsce (po Ignacym Tłoczyńskim) był przed wojną hrabia Adam Baworowski. Syn Polaka i Austriaczki do Anschlussu Austrii reprezentował barwy tego kraju, a potem Polski. W maju 1939 r. wystąpił po naszej stronie na kortach Legii w słynnym meczu daviscupowym z Niemcami. Po wybuchu wojny trafił do niemieckiej niewoli, skąd wydostała go austriacka rodzina. Baworowski został jednak w Niemczech, a w 1942 r. powołano go do Wehrmachtu i wysłano na front wschodni. Zginął pod Stalingradem. Nigdy nie czuł się Niemcem.

Jednym z najsłynniejszych sportowców walczących w powstaniu był rotmistrz Henryk Roycewicz „Leliwa”. To srebrny medalista olimpijski z Berlina we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego. Polacy startowali w składzie: rtm. Henryk Roycewicz na koniu Arlekin III, rtm. Seweryn Kulesza na Tośce oraz rtm. Zdzisław Kawecki na Bambino. Zgodnie z opiniami ówczesnych obserwatorów niesprawiedliwe decyzje sędziów niemieckich pozbawiły Polskę złotego medalu w konkurencji drużynowej.

Roycewicz jako dowódca szwadronu walczył w kampanii wrześniowej. W boju z Armią Czerwoną został ciężko ranny i trafił do sowieckiej niewoli. Dochodził do zdrowia w prymitywnych szpitalach, ukrywając swoją tożsamość. Dzięki temu najprawdopodobniej uniknął losu polskich oficerów, który zginęli w Katyniu. Jeszcze przed agresją Niemców na ZSRR, w wyniku wymiany jeńców trafił do Generalnej Guberni i ostatecznie zamieszkał w Warszawie. Był oficerem Armii Krajowej w dzielnicy Śródmieście, mianowano go dowódca batalionu „Kiliński”.

Po wybuchu powstania Roycewicz „Leliwa” walczył na terenie całego miasta – od Żoliborza na północy, Powiśla i Czerniakowa na południu i Woli na zachodzie. To Roycewicz dowodził batalionem „Kiliński”, który po ciężkich walkach zdobył dwa najwyższe budynki w Warszawie – Prudentialu na Placu Napoleona, a przede wszystkich gmach PASTy przy Zielnej, 20 sierpnia. 8 września, w ataku na kino Colosseum przy Nowym Świecie, został ciężko ranny. Leczono go w szpitalu wolskim, skąd jednak musiał uciekać w przebraniu, bo cały czas poszukiwało go gestapo.

Dla nowych powojennych władz też był osobą podejrzaną. Bohaterstwo i awans na podpułkownika, nadany przez Komendę Główną AK, działały przeciwko niemu. Oskarżony o próbę obalenia ustroju socjalistycznego w roku 1949 trafił do więzienia przy Rakowieckiej. Skazano go na sześć lat pozbawienia wolności.

Rehabilitacji doczekał się w 1957 r., już po Październiku. Do końca życia zajmował się końmi. Najpierw na służewieckim torze, potem w Legii, której sekcja jeździecka działała w Starej Miłosnej.

Był kawalerem orderów Virtuti Militari, Krzyża Walecznych, Krzyża Armii Krajowej. Zmarł w 1990 r., w wieku 92 lat. Spoczął na Powązkach wojskowych, w kwaterze swoich żołnierzy z batalionu „Kiliński”. Tuż po wojnie zadbał, aby wszystkich ekshumowano i pochowano w jednym miejscu na Powązkach. Dołączył do nich.

W sierpniu 2016 r. staraniem byłego sekretarza generalnego Legii płk Janusza Żbikowskiego oraz eksprezesa Polskiego Związku Jeździeckiego Marcina Szczypiorskiego na ścianie budynku PASTY odsłonięto tablicę pamiątkową, poświęconą Henrykowi Roycewiczowi. Z pewnymi trudnościami, ponieważ osoba, która w imieniu władz miasta zatwierdzała projekt uznała, że bohater ma rysy... Władimira Putina. Trzeba było nieco płaskorzeźbę zmienić.

Wioślarze Edward Kobyliński (z prawej) i Ryszard Borzuchowski podczas zawodów

Wioślarze Edward Kobyliński (z prawej) i Ryszard Borzuchowski podczas zawodów

Foto: Narodowe Archiwun Cyfrowe

Smutne losy olimpijczyków

Henryk Roycewicz „Leliwa” był jednym z dziewięciu medalistów olimpijskich walczących w powstaniu. Żaden z nich nie zginął. Rzeźbiarz i oficer Józef Klukowski, zdobywca złotego medalu olimpijskiego w konkursie sztuki w Los Angeles (1932) i srebrnego w Berlinie (1936, w obydwa w rzeźbie), ranny w powstaniu trafił do obozu w Sachsenhausen-Oranienburg. Zmarł tam pod koniec 1944 lub na początku 1945 r. Okoliczności jego śmierci nie są znane.

Drugim medalistą w dziedzinie sztuki był Stanisław Ostoja-Chrostowski (brązowy medal w Berlinie za drzeworyt). Specjalizował się w tworzeniu m.in. znaczków pocztowych i papierów wartościowych. Nosił kilka pseudonimów: „Dyrektor”, „Just”, „Korweta”, być może dlatego, że był szefem referatu informacyjno-wywiadowczego Komendy Głównej AK. W czasie powstania zbiegł z niemieckiego transportu i w styczniu 1945 r. wrócił do Warszawy. Został pierwszym po wojnie rektorem Akademii Sztuk Pięknych. Zmarł w 1947 r. w wieku pięćdziesięciu lat. Pochowano go w Alei Zasłużonych cmentarza na Powązkach.

Jadwiga Wajsówna była jedną z najlepszych dyskobolek świata, zdobywczynią brązowego medalu olimpijskiego w Berlinie (1936) i brązowego w Los Angeles (1932). Podczas przesłuchania w Alei Szucha gestapowcy wybili jej zęby. Zaprzestali tortur, kiedy powiedziała im, że jest wicemistrzynią olimpijską z Berlina. Podczas powstania budowała barykady i kopała rowy.

Czytaj więcej

Jak ułan obronił katedrę

Jej przyjaciółka Maria Kwaśniewska „Marylka”, brązowa medalistka olimpijska w rzucie oszczepem, we wrześniu 1939 r., pracowała jako sanitariuszka. Tę samą rolę pełniła podczas powstania. Uhonorowano ją Krzyżem Walecznych. W jej domu w Podkowie Leśnej znajdowali schronienie Polacy i Żydzi.

Kwaśniewska została zapamiętana nie tylko z powodu wyjątkowych osiągnięć sportowych (zdobywała tytuły mistrzyni kraju w koszykówce i piłce ręcznej – hazenie), ale i reakcji podczas dekoracji medalami na igrzyskach w Berlinie. Dwa pierwsze miejsce w rzucie oszczepem zajęły Niemki, więc wszystkie trzy medalistki zaprosił do loży Adolf Hitler. Podobno na widok Kwaśniewskiej powiedział coś w rodzaju: „Taka mała Polka, a taka zdolna”. Na to „mała Polka” miała odpowiedzieć: „A herr kanclerz też nie za duży”.

Maria Kwaśniewska-Maleszewska żyła 94 lata, zbierając do końca życia zasłużone hołdy i uświetniając (często z Ireną Szewińską) rozmaite sportowe uroczystości w całym kraju. Zmarła w 2007 r.

Powstańcami byli dwaj brązowi medaliści w wioślarstwie: Edward Kobyliński (Los Angeles, 1032) i Jerzy Ustupski (Berlin, 1936) oraz dwaj szermierze: Tadeusz Friedrich i Adam Papee. Każdy z nich zdobywał brązowe medale na igrzyskach w Amsterdamie (1928) i Los Angeles (1932).

Papee (urodzony w 1895 r. we Lwowie) to pionier szermierki w Polsce, jeden z założycieli Polskiego Związku Szermierczego. W konspiracji nosił pseudonim „Gil”, a walczył w rejonie Politechniki i ul. Polnej. W swojej książce „Na białą broń” pisze o swoim udziale w powstaniu bardzo krótko: „W tych dniach chodziłem po mieście z rozmaitymi poleceniami. Po mieście – jeżeli tak można było nazywać przedzieranie się przez piwnice, w których przebito przejścia, aby chronić się przed obstrzałem”.

Może robił tylko to, a może coś więcej i nie chciał pisać, kto wydawał mu polecenia. Książka wyszła w 1987 r., kiedy lepiej było nie przyznawać się do wojennej, choćby nawet bohaterskiej przeszłości. Adam Papee zmarł w 1990 r. w wieku 95 lat, honorowany przez środowisko szermiercze do końca swoich dni.

Henryk Roycewicz na igrzyskach w Berlinie

Henryk Roycewicz na igrzyskach w Berlinie

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Chłopak z sąsiedztwa

Szczególną rolę w powstaniu odegrał rodowity warszawiak porucznik Eugeniusz Lokajski „Brok”. To on jest autorem najbardziej znanych zdjęć z sierpniowych i wrześniowych walk. Siostra Lokajskiego przekazała fotografie do Muzeum Powstania Warszawskiego.

Lokajski był wszechstronnym sportowcem (w barwach Warszawianki i Policyjnego KS): skoczkiem wzwyż, pięcioboistą, ale przede wszystkim oszczepnikiem. Podczas igrzysk w Berlinie zajął siódme miejsce, znacznie poniżej możliwości, ale startował z kontuzją.

Był jednym z niewielu wybitnych przedwojennych sportowców, którzy ukończyli studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego na Bielanach (dzisiejsza AWF). Pracował jako nauczyciel w-f w gimnazjum in. Mikołaja Reja i jednocześnie brał udział w zawodach.

Ponieważ ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy w Zambrowie, po wybuchu wojny w stopniu podporucznika dowodził plutonem. Pod Brześciem po 17 września 1939 r. aresztowali go Rosjanie, ale uciekł z niewoli, być może ratując się w ten sposób przed egzekucją w Katyniu.

Wrócił do Warszawy, zaczął działać w konspiracji. Po wybuchu powstania został oficerem łącznikowym kompanii sztabowej „Koszta”. Ponieważ zajmował się fotografią (prowadził zakład fotograficzny w rodzinnym mieszkaniu przy Łuckiej 2), powierzono mu obowiązki dokumentalisty powstania. Robił zdjęcia i kręcił filmy z walk, także tych, w których sam brał udział (m.in. zdobycie PASTy).

Pod koniec września został dowódcą plutonu, którego zadaniem była obrona ruin Poczty Głównej przy Świętokrzyskiej. Powstańcy utrzymali placówkę, mimo że przez dwie doby pozbawieni byli pożywienia, wody i musieli liczyć każdy nabój.

Czytaj więcej

Odebrać zrzuty z „Chochli” lub „Hamaka”

Powstanie dogasało, należało sporządzić dokumentację fotograficzną powstańców i ludności cywilnej, którzy mieli opuścić miasto. Lokajski szukał więc niezbędnych materiałów fotograficznych, a wiedział, że może je znaleźć w sklepie przy Marszałkowskiej 129 (to jest dziś Plac Defilad, mniej więcej na wysokości ulicy Sienkiewicza). Kiedy dotarł do budynku, trafił w niego pocisk. Sportowiec zginął pod gruzami 25 września. Trzy dni po śmierci matki, zmarła na Woli. „Brok” miał niecałe 36 lat.

Jego ciało leżało pod gruzami na ul. Marszałkowskiej przez kilka miesięcy. Po wyzwoleniu stolicy 17 stycznia siostra Lokajskiego Zofia oraz jego dziewczyna Zofia Kaźmierczak próbowały odnaleźć ciało, ale nie uzyskały wsparcia. Powstańcy nie byli bohaterami władzy ludowej. Ostatecznie dotarły do zwłok w maju 1945 r Okazało się, że były w dobrym stanie, bo zakonserwował je ceglany pył. Dopiero osiem miesięcy po śmierci Lokajskiego odbyło się nabożeństwo żałobne i pogrzeb. Brały w nim udział tłumy warszawiaków, pamiętających Lokajskiego ze stadionów lub barykad. Został pochowany na starych Powązkach. Jest dziś patronem szkoły przy Piaseczyńskiej i ulicy na Ursynowie.

Korzystałem z książek: „Sportowcy w Powstaniu Warszawskim” Zbigniewa Chmielewskiego, „Igrzyska życia i śmierci” Agnieszki Cubały oraz „Za cenę życia. Sport Polski walczącej 1939 – 1945” Bogdana Tuszyńskiego

Dziękujemy Wydawnictwu Skarpa Warszawska za możliwość publikacji tekstu, który ukazał się w książce Stefana Szczepłka „Warszawa idzie na mecz”