W 1970 roku Garrick Ohlsson zdobył pierwszą nagrodę i nikt nie negował werdyktu, mimo że dla ogromnej części publiczności i krytyków skandalem było niedopuszczenie do finału jego rodaka Jeffreya Swanna. Stefan Wysocki, obserwator wielu Konkursów Chopinowskich, tak pisał potem we wspomnieniowej książce: „Ohlsson był w moim odczuciu w pierwszym etapie w każdym lub prawie każdym momencie grania – za szybki, za wolny, za liryczny lub za gwałtowany. I potem nastąpiło to, co nastąpić powinno, gdy ma się do czynienia z prawdziwym, wrażliwym, chłonnym muzykiem, którego od doskonałości dzieli czasem włos. W etapie drugim zagrał już pięknie, Koncert e-moll w etapie finałowym to był wielki popis gry na światowym poziomie. Ogromny entuzjazm i – absolutnie zasłużenie – złoty medal”.

 Magiczne miejsce - Polska

Dla Garricka Ohlssona wyjazd do Polski był wyprawą do innego świata. Opowiadał, że jego mieszkająca we Włoszech polska przyjaciółka radziła mu, żeby zgolił brodę, którą wówczas nosił. Lepiej bowiem, aby nie kojarzono go z hipisami. Dodała też, żeby unikał jakichkolwiek wypowiedzi politycznych. Pamięta ogromny stres, jaki towarzyszył polskim uczestnikom z uwagi na pozycję Chopina oraz pianistom radzieckim, dla których konkurs był swoistym „być albo nie być”. – My, Amerykanie, musieliśmy się zatroszczyć o pieniądze na wydatki w czasie Konkursu. Ale to zupełnie co innego. Gdyby mi wtedy nie wyszło, powiedziałbym sobie: „No trudno, tak bywa, dużo się nauczyłem, idę dalej” – wspominał po latach.

Zachwyciła go konkursowa atmosfera, ludzie, którzy zaczepiali go na ulicach, by chwalić jego detale interpretacyjne i dwaj wybitni krytycy, Jan Weber i Józef Kański, którzy zaprosili uczestników do domów, by posłuchali chopinowskich wykonań legendarnych wirtuozów. Nie zapomni też, że spóźnił się na ogłoszenie wyników i nie usłyszał, jak wyczytywano jego nazwisko.

Do Polski wracał wielokrotnie. – Jestem szczęśliwy, kiedy mogę zagrać w Warszawie – mówił mi już w XXI wieku. –  Wprawdzie od sukcesu na Konkursie minęło tyle lat, ale miejsce z nim związane ma dla mnie wciąż niemal mistyczne znaczenie. A z każdym przyjazdem do Polski czuję się coraz bardziej związany z waszym krajem. Mogę wręcz powiedzieć, że stałem się świadkiem historycznych przemian, jakie tu zaszły. Wiem jednak też, że najgorsze są sytuacje, kiedy widzowie przychodzą zobaczyć, czy artysta jeszcze żyje, bo jego interpretacje znają na pamięć. Mam nadzieję, że mnie to nie dotyczy - dodał.

Garrick Olhsson

Garrick Olhsson

Foto: rp

Kontrowersje wokół jurorów

 Podczas tegorocznej edycji Konkursu Garrick Ohlsson zaprezentuje się w nowej roli - przewodniczącego jury. A przegląd tych, którzy wcześniej pełnili tę funkcję, pokazuje, jak zmieniał się Konkurs Chopinowski. W 1927 roku, gdy organizowano go po raz pierwszy, główny ciężar prac spadł na Wyższą Szkołę Muzyczną i Warszawskie Towarzystwo Muzyczne. Obradami jury kierował więc dyrektor obu tych instytucji, Witold Maliszewski. Był kompozytorem o konserwatywnych oglądach, nie cenił twórczości Szymanowskiego, ale za to sprawdził się jako pedagog. Jego studentem był między innymi Witold Lutosławski.

Pierwsze jury było wyłącznie krajowe, do dwóch kolejnych w 1932 i 1937 roku zaproszono już zagraniczne autorytety. Przewodniczył nowy dyrektor obu instytucji, kompozytor i publicysta Adam Wieniawski. Dziś bardziej może jest znany jako organizator Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, który był stryjem Adama. Po II wojnie światowej na czele składów jurorskich stawali głównie polscy profesorowie, których wychowankowie brali udział w Konkursie: Zbigniew Drzewicki, Jan Ekier, Andrzej Jasiński, mentor Krystiana Zimermana, Katarzyna Popowa–Zydroń, profesorka kolejnego polskiego zwycięzcy Rafała Blechacza. Od wyboru przewodniczącego więcej kontrowersji wzbudzał z reguły zestaw jurorów. Przez szereg edycji eksperymentowano z ich doborem i liczebnością wahającą się od dwudziestu kilku aż do 35 jurorów w 1960 roku. Z kolejnymi edycjami coraz bardziej krytykowano fakt, że dominują wśród nich polscy pedagodzy, niedostrzegający nowych tendencji wykonawczych w świecie. Małej rewolucji dokonano więc przed Konkursem w 2010 roku. Ograniczono liczebny skład jury, ograniczono w nim udział przedstawicieli Polski, zadbano o udział laureatów poprzednich Konkursów Chopinowskich. Obecne jury liczy 13 osób, z czego pięcioro to Polacy. Wśród zagranicznych artystów są też uznani muzykolodzy i krytycy.

Czytaj więcej

Między Warszawą a Paryżem

Jak skraść serce jurorowi

Przewodniczący jury Garrick Ohlsson był jurorem na Konkursie w 2015 roku. Niedawno w rozmowie z „Ruchem Muzycznym” wspominał tamten czas: – W jury oczywiście nie mogliśmy debatować o uczestnikach i wpływać na siebie, ale zawsze trochę się rozmawia. Czasem zdarzało się, że ktoś pochwalił wykonanie, które mnie się nie podobało. Zamiast myśleć, że to głupia opinia, starałem się przyjąć, że ktoś szuka czegoś innego niż ja. Ludzie często tego nie rozumieją i nie akceptują werdyktów jury. W 2015 roku zwróciłem uwagę na dwoje uczestników – w tym na Kate Liu. Może nie była we wszystkim idealna, ale przy co najmniej dwóch wykonaniach pomyślałem, że to najlepsze, co w życiu słyszałem, w sensie poczucia wolności.

A przy innej okazji Garrick Ohlsson powiedział też: „Szukam wspaniałych artystów, którzy poruszą mnie emocjonalnie. I to wcale nie musi być zwycięzca ani zdobywca którejś z nagród. Tu chodzi o skradzenie serca. Podobnie dzieje się na koncertach, kiedy muzyka czasami przenosi nas do magicznych miejsc. Przypomina mi to zakochanie się!”.