Nieprzypadkowo Bach jest symbolicznym bohaterem tej edycji festiwalu. Twórczość lipskiego kantora była dla Chopina swoistym punktem odniesienia, niezwykle ją cenił i nie ulega wątpliwości, że szukał w niej inspiracji – mówi Stanisław Leszczyński, twórca i dyrektor artystyczny festiwalu „Chopin i jego Europa”.

Dwie dekady temu zainaugurował pan festiwal Chopin i jego Europa, którego 21. edycja ruszyła właśnie w Warszawie. Jaka była idea przyświecająca powołaniu do życia tego wydarzenia?

Marzyło mi się jeszcze w czasach studenckich, by właśnie w Warszawie prezentować twórczość Chopina, szeroki jej kontekst, w kulturze europejskiej. Byłem przekonany, że wartościowe byłoby przedstawienie jego muzyki w zestawieniu z dziełami kompozytorów, którzy żyli w jego czasach, ale też przed nim i po nim. Można dzięki temu poznać wpływy, które sprawiły, że twórczość Chopina była taka a nie inna, ale też przeanalizować, w jaki sposób on sam inspirował późniejszych twórców. Chciałem stworzyć ważne na kulturowej mapie świata wydarzenie, które będzie próbą zrozumienia i zgłębienia fenomenu, jakim jest muzyka Chopina.  

W poprzednich edycjach odwołania były różnorakie, w programach festiwalowych przebijały się nawiązania do Mozarta, Debussy’ego, Kilara, Moniuszki, Paderewskiego, Mahlera, Lutosławskiego. Tegoroczna odsłona zatytułowana jest: „Zacznijmy od Bacha”.

Nieprzypadkowo Bach jest symbolicznym bohaterem tej edycji. Twórczość lipskiego kantora była dla Chopina swoistym punktem odniesienia, niezwykle ją cenił i nie ulega wątpliwości, że szukał w niej inspiracji. Bardzo istotna jest tu tak charakterystyczna dla Bacha dyscyplina formy, dyscyplina przekazu. Sam Chopin był również niezwykle zdyscyplinowany, jeśli chodzi o formę. Pod tym względem przypominał bardziej klasyka niż romantyka. Przy czym ta forma w żaden sposób nie ograniczała języka jego muzycznej wypowiedzi. 

Czytaj więcej

Nieprzewidywalna, piękna, niezwykła

Co sprawia, że muzyka Chopina jest tak wyjątkowa? 

Język muzyczny Chopina odwołuje się do uczuć i emocji, dotyka niezwykle mocno naszego człowieczeństwa. Porusza w słuchaczach najgłębsze pokłady wrażliwości. Jego frazy są niezwykle śpiewne. Harmonia – absolutnie wyjątkowa. Każdy z elementów tego dzieła jest zespolony z całą koncepcją, jest niezbędnym składnikiem całości. Chopin, jak by na to nie spojrzeć, był egzystencjalistą, a zamiłowanie do formy (której nie wahał się modyfikować!) nie ograniczało w żaden sposób swobody romantycznego gestu. Za liryzm kochają go między innymi Japończycy. Za tę nostalgię, wieczną tęsknotę…  Być może jedną z tajemnic Chopinowskiego fenomenu jest to, że tworząc muzykę niezwykle uniwersalną, czytelną dla pianistów i odbiorców różnych kręgów kulturowych, nadał jej bardzo indywidualny, absolutnie unikatowy rys, na tyle subtelny, na tyle nieoczywisty, a zarazem na tyle wyrazisty, że z niezmienną siłą fascynuje od dwóch już wieków. 

Charakterystyczne dla festiwalu jest to, że łączy wykonawstwo historyczne ze współczesnym. Instrumenty historyczne mają przybliżyć nas do oryginalnego brzmienia utworów sprzed setek lat?

Świat starych instrumentów czy wzorowanych na nich kopii jest światem pięknego brzmienia, w dodatku takiego, którego doświadczał sam Chopin – a więc, które kształtowało jego wrażliwość. Nie mamy rzecz jasna szansy na jego w pełni identyczne odtworzenie, nie będziemy też nigdy wiedzieli, na ile nasze wysiłki się powiodły, ale przy pomocy właśnie instrumentów historycznych, ich kopii, wskrzeszając i pielęgnując historyczne praktyki wykonawcze, mamy możliwość nakarmienia naszej wyobraźni bardzo interesującym i wiarygodnym pokarmem. Regularnie zapraszamy na festiwal wirtuozów gry na instrumentach historycznych, wybitnych specjalistów i czołowe zespoły, specjalizujące się w tym zakresie. Ale też wspaniałą – dla obu stron – przygodą są sytuacje, w których udaje się namówić pianistę dotąd nie mającego z taką praktyką wykonawczą nic wspólnego, by usiadł do fortepianu historycznego. Tak było m.in. w przypadku Marthy Argerich, Marii Joao Pires, Dang Thai Sona, Garricka Ohlssona, Jana Lisieckiego czy japońskiego pianisty jazzowego Makoto Ozone. Czasem jest to miłość od pierwszego wejrzenia, czasem niekoniecznie, ale zawsze jest to ważne, bardzo inspirujące doświadczenie. Instrumenty historyczne otwierają bowiem zupełnie nowe ścieżki interpretacyjne, odsłaniają niedostępne na fortepianie współczesnym aspekty, detale wyrazowe, brzmieniowe, artykulacyjne. Muzyka wreszcie nabiera właściwych proporcji, eksponuje czystość artykulacyjną.

Wielu artystów mówi, że dopiero gra na instrumentach historycznych pozwoliła im zrozumieć teksty XVIII i XIX-wiecznych partytur. Zapis wynika z możliwości ówczesnych instrumentów. 

Tak właśnie jest. Wtedy wszystko zdaje się być idealnie zbalansowane, harmonijne. Brzmienie, możliwości artykulacyjne wynikające z różnic konstrukcyjnych instrumentów, mogą być uznawane za ułomność. Jest to jednak ułomność wyłącznie pozorna. Zestawianie wykonawstwa historycznego ze współczesnym znajduje także swoje odbicie w działalności fonograficznej Instytutu. Najbardziej wyrazistym tego przykładem są serie dzieł wszystkich Chopina: na instrumentach historycznych (The Real Chopin) i współczesnych (tzw. „Biała seria” – w kontraście do tej pierwszej, której okładki wyróżnia kolor czarny). Zdarza się, że robimy studyjne nagrania paralelnie: artysta nagrywa ten sam program na instrumencie współczesnym i historycznym. To ciekawe doświadczenia zarówno z perspektywy odbiorców, jak i samych wykonawców.

Czytaj więcej

Warszawskie dzieciństwo Chopina

Ile jest dostępnych podczas festiwalu fortepianów historycznych i skąd one pochodzą?

Pochodzą przede wszystkim z kolekcji Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina - mamy osiem takich instrumentów, wykorzystywanych regularnie w projektach koncertowych, fonograficznych a także podczas kursów mistrzowskich. To konsekwentnie, przez dwie dekady budowana kolekcja, w której są wszystkie instrumenty, na których grał Chopin (oryginały i kopie). Mamy też - bardzo ostrożnie i w ograniczonym zakresie - przywracany do „koncertowego” życia fortepian, który należał do Chopina. To Pleyel, ostatni instrument, który kompozytor miał w swoim paryskim mieszkaniu. Pierwszą płytę, „Chopin’s Last Works”, nagrał na nim niedawno Dmitry Ablogin. Współpracujemy także z budowniczymi i restauratorami fortepianów historycznych w Europie i czasem wypożyczamy instrumenty z ich kolekcji. Zdarzają się również sytuacje, w których artyści przyjeżdżają z własnymi fortepianami. Trzeba pamiętać, że te instrumenty są niezwykle delikatne, szaleńczo wrażliwe na wszelkie zmiany aury, wilgotności, stąd też nierzadko posiłkujemy się kopiami. Szczególne miejsce w naszym zbiorze zajmuje całkowicie zrekonstruowany warszawski instrument Chopina z manufaktury Buchholtza – to jedyna kopia takiego fortepianu na świecie. Jest to również jeden z przypadków, w których kopia jest koniecznością, ponieważ nie zachowały się do naszych czasów oryginalne instrumenty w kondycji koncertowej. Buchholtza znakomicie odtworzył dla nas na podstawie instrumentu, który znaleźliśmy w Krzemieńcu na Ukrainie, Paul McNulty. 

Festiwal przyciąga świetnych wykonawców z całego świata. Są wśród nich laureaci Konkursu Chopinowskiego, ale też inni cenieni soliści i renomowane zespoły. Czy traktuje to pan również jako okazję do popularyzacji polskiej muzyki? 

Zdecydowanie tak. Repertuar festiwalu jest bardzo szeroki, niezwykle jednak istotne miejsce w nim zajmuje muzyka polska. Nierzadko są to dzieła mniej obecne w powszechnej świadomości współczesnych odbiorców, czasem wręcz nieznane, zawsze jednak bardzo wartościowe. Promocja muzyki polskiej jest dla mnie bardzo ważna. Pamiętam zachwyt publiczności Kwintetem Józefa Nowakowskiego podczas festiwalu Marthy Argerich w Lugano. Słuchacze siedzieli jak urzeczeni, sprawdzając w programie nazwisko i nie mogąc się nadziwić, jak to się stało, że utwór był dotychczas kompletnie nieobecny w międzynarodowej przestrzeni muzycznej. Dlatego jedną z naczelnych moich zasad jest negocjowanie z artystami i zespołami – zarówno zagranicznymi, jak i polskimi – by włączali do programu festiwalowego polską muzykę. Czasami takie rozmowy trwają latami – ale zawsze dają piękne rezultaty:  najwybitniejsi muzycy z całego świata wykonują polską muzykę.  

Czytaj więcej

Dawni triumfatorzy chętnie wracają do Warszawy

Słabość do Chopina mają jazzmani, podobnie zresztą jak i do Bacha. Z czego to wynika?

Zarówno Bach jak i Chopin mają swój wewnętrzny puls. Puls, który znakomicie wyłapywany jest przez muzyków obdarzonych instynktem i darem swobodnego improwizowania. Do tego dochodzą, szczególnie w przypadku Chopina, niezwykle piękne melodie, w których każdy niemal motyw inspiruje i wyzwala wyobraźnię. Choć trzeba jednocześnie zastrzec z absolutną stanowczością, że jazzowa improwizacja nie ma nic wspólnego z Chopinem, nawet jeżeli całymi garściami korzysta z fraz chopinowskich.

Festiwal charakteryzuje otwartość na kwestie wykonawcze, gotowość na nowe spojrzenie na Chopina.

Na tym nam zależy. Chopin nie jest przecież bytem samoistnym. Jest konsekwencją przynajmniej dwóch kodów kulturowych – polskiego i francuskiego. Tego, co swoiste, charakterystyczne dla naszego dziedzictwa narodowego i tego, co europejskie. Zapraszamy podczas naszych koncertów do podróży w przestrzeni i w czasie, która pozwoli nam te kody na nowo odczytać. Dla mnie bardzo wartościowe i zwyczajnie ciekawe są interpretacje artystów z odległych kręgów kulturowych, którzy wnosząc swój własny idiom w tę także bardzo idiomatyczną, a zarazem bardzo uniwersalną twórczość, potrafią wydobyć jej nową barwę, nieoczywisty aspekt. To jest niezwykle poruszające. Nie chodzi przecież o to, by wszyscy grali w ten sam sposób, a zwłaszcza by ścigali się w sprawności technicznej. Albo naśladowali wielkich pianistów minionych czasów, Richtera, Horowitza czy Rubinsteina.

Ta otwartość na nowe bywa jednak w przypadku festiwalu czymś więcej niż innowacyjne interpretacje.

Zgadza się, pozwalamy sobie czasem na eksperymenty, będące w istocie żartem, zabawą konwencją, jak choćby zestawiając podczas festiwalu w 2010 roku Chopina z flamenco, prosząc o improwizacje jazzowe inspirowane Chopinem Tomasza Stańkę, czy prezentując Koncert f-moll z gitarą w roli głównej, która zastąpiła fortepian, zachwycając szczególnie lirycznym, delikatnym, subtelnym Larghetto. Albo łącząc wykonanie koncertów fortepianowych Chopina z aktorskimi recytacjami. Kiedyś poprosiłem muzyków zespołu Il Giardino Armonico, żeby podczas koncertu udowodnili, że Chopin był już znany w baroku (śmiech). I tym sposobem preludium Chopina zostało wplecione w koncert bodaj Vivaldiego. Festiwal rządzi się swoimi prawami – na tym mam nadzieję również - polega jego urok.