W Nohant zachowało się do dziś 190 pacynek, które Maurice wykorzystywał w swoich spektaklach. Miłość do teatru narodziła się w dorosłym życiu, gdy miał 24 lata i trwała przez następne cztery dekady. Maurice oddawał się teatralnej pasji zarówno w Nohant, jak i w Paryżu. W swoich przedstawieniach opierał się na tekstach własnych albo istniejących, przez siebie przerobionych. Stworzył ich około dwustu. Nawiązywał do mitologii, czasów starożytnych, ale też chętnie komentował rzeczywistość bieżącą, odnosząc się do najbardziej palących kwestii.

Czytaj więcej

Muzeum Chopina przejdzie modernizację

Jaka była w tym rola Chopina, wieloletniego partnera George Sand? Niemała. Chopin w dzieciństwie sam tworzył wraz z siostrami teatr w swoim domu rodzinnym. Miał zdolności aktorskie, naśladował konkretne postaci czy typy ludzi, rozśmieszając publiczność do łez. Uwielbiał spektakle operowe. Chodził do teatru regularnie, zarówno podczas pobytu w Warszawie, jak i w Paryżu. – Przebywając latem w Nohant, z braku rozrywek często siadał do fortepianu i zaczynał improwizować. I pewnego wieczoru te jego muzyczne improwizacje zachęciły zebrane osoby do improwizacji teatralnych. To była pantomima, różnego rodzaju szarady, nawet jakieś balety komiczne. Maurice Sand zainspirował się tą muzyczno-teatralną zabawą i postanowił stworzyć własny teatr – mówi Anna Adamusińska-Tasak, jedna z kuratorek wystawy. W Nohant działały dwie sceny – dla żywych aktorów i lalkowa, ale z czasem okazało się, że ta druga rozwija się znacznie lepiej.

Pacynki wykonane były z drewna lipowego, twarze rzeźbił sam Maurice. Stroje szyła dla stworzonych przez syna lalek George Sand. Pisarka spędzała nad skrawkami materiałów całe wieczory, a nawet noce. Wykorzystywała zużyte ubrania mieszkańców Nohant, w tym również znoszoną odzież służby. Nic tam się nie marnowało – ani tkaniny, ani guziki, ani ozdobne tasiemki. Nawet włosy pacynek wykonane są z autentycznych włosów. – George Sand miała umowę z fryzjerem z La Châtre, miejscowości położonej kilka kilometrów od Nohant. On zostawiał jej ścięte włosy klientów, później wykorzystywano je na potrzeby lalek – wyjaśnia kuratorka. Teatr Maurice’a dopracowany był co do najmniejszego detalu. I to podkreśla tytuł wystawy – „Teatr zapięty na ostatni guzik”. Choć można go odczytać również dosłownie, guziki naszyte na kostiumy są bardzo różnorodne – drewniane, z mosiądzu, materiałowe, proste i zdobione.

Czytaj więcej

Muzyka musi żyć, najgorsza jest monotonia

Wystawa podzielona została na dwie części – teatr z rzędami ław, gdzie można obejrzeć wierne odwzorowanie sceny i kilkanaście oryginalnych lalek wykonanych w latach 1850-1886 oraz kulisy. Do kulis przechodzi się przez kotary. Na zapleczu znajduje się teatralna maszyneria i szereg eksponatów – ubrania dla pacynek, nakrycia głowy, akcesoria używane podczas przedstawień, w tym meble, imitacje posiłków i zabawkowy pociąg. Amatorski teatr Maurice’a był bardzo rozbudowany. Było w nim do pięciu planów scenograficznych. Aby wypełnić tło, poza pacynkami pierwszoplanowymi dość pokaźnych rozmiarów wykorzystywał też mniejsze lalki, które wypełniały przestrzeń na scenie, tworząc głębię obrazu. Potrafił eksponować jednocześnie nawet 30 figurek. Operował lalkami przy pomocy dwóch rąk, ale potrafił uruchomić również trzecią postać dzięki przywiązanej do nogi nitce. Za kulisami pomagał mu przyjaciel, Eugène Lambert.

Maurice w swoim amatorskim teatrze dopracował nawet kwestie oświetlenia. – Budował osłonki na świece, nakładał na nie kolorowe filtry, by zmieniać światło – mówi Anna Adamusińska-Tasak. Projektował kostiumy, tworzył lalki, pracował nad warstwą tekstową, opracowywał techniczne rozwiązania zaplecza teatralnego, przygotowywał afisze zapowiadające spektakle i w końcu realizował przedstawienia. Nic dziwnego, że był też obecny na scenie – lalka nazwana Balandard, będąca jego alter ego, występowała w spektaklach w roli dyrektora trupy teatralnej. Balandarda na wystawie w Żelazowej Woli nie ma, pacynka została w Nohant, ale z myślą o zwiedzających stworzono kopię lalki, którą można obejrzeć z bliska, dotknąć, a nawet naciągnąć na dłoń.

Ekspozycji towarzyszy szereg wydarzeń towarzyszących zorganizowanych z myślą o dzieciach, w tym warsztaty edukacyjne „Bawimy się w teatr”, zajęcia, na których najmłodsi będą wspólnie z prowadzącymi dawać drugie życie zepsutym zabawkom, a także takie, na których stworzą wraz z edukatorami własne lalki teatralne. Kuratorkami wystawy są: Anna Adamusińska-Tasak, Elisabeth Portet i Małgorzata Zawadzka. Wystawa potrwa do końca października tego roku. Przedsięwzięcie zrealizowano dzięki współpracy nawiązanej przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina z Domem George Sand w Nohant.