Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Zarządu NBP
Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Zarządu NBP
Rezerwa obowiązkowa jest swego rodzaju podatkiem nakładanym na banki. Czym słabszy jej zniekształcający charakter, tym lepiej, stąd moja sympatia do aktualnego rozwiązania.
Dość liczne przykłady innych banków centralnych pokazują, że straty, a nawet ujemne kapitały własne, nie stanowią takiej przeszkody, o ile tylko przyczyny tych strat są jasno wyjaśnione publicznie i bank centralny jest wiarygodny.
Operacyjne decyzje dotyczące aktywności NBP na rynku powinny pozostawać w gestii zarządu, gdyż mają właśnie charakter operacyjny. Dotychczasowe rozwiązanie, gdzie RPP określa zasady prowadzenia tych operacji i ocenia, jak zarząd realizował ustalone przez RPP założenia polityki pieniężnej, jest w mojej opinii wystarczające.
W moim przekonaniu rozwiązanie takie wykracza poza - określony w polskim i unijnym prawie - aktualny mandat banku centralnego.
Jestem przekonany, że ulokowanie części rezerw walutowych w złocie ma sens. O tym, jaka powinna to być część, powinny decydować analizy optymalności całego portfela, gdzie kryteria optymalności włączałyby nie tylko samą stopę zwrotu, ale i rozmaite ryzyka.
Byłem zbyt wiele lat związany z NBP, żeby być zdolnym do obiektywnej oceny.
Bez kompetencji twardych ludzkość nie ma szans na kontrolę AI.
W pierwszej przynajmniej turze tracić dochody będą raczej osoby z wyższych decyli rozkładu, co formalnie złagodzi nierówności dochodowe. Nie musi to jednak wpłynąć szybko na nierówności majątkowe.
Widzę jednak bardzo duże problemy z wyceną aktywów podlegających takiemu opodatkowaniu dla przypadku AI.
Nie zgadzam się, bo jestem przeciwnikiem dochodu gwarantowanego, chyba że ma on formę bezpłatnego dostępu do podstawowych usług społecznych, ale w połączeniu z obowiązkami wobec państwa.
W ujęciu "brutto" widzę zarówno wypieranie człowieka z pewnych aktywności przez SI, jak i pojawianie się nowych zadań związanych z rozszerzającą się skalą zastosowania SI, które powinny być wykonywane przez człowieka (compliance z regulacjami, sprawdzanie wyników sugerowanych przez SI w zastosowaniach krytycznych). Nie potrafię oszacować, jaki będzie efekt "netto" tych dwóch zjawisk dla zatrudnienia.
Wydaje się, że w Polsce udział zatrudnienia w zawodach bezpośrednio zagrożonych przez SI jest niższy niż w krajach wysoko rozwiniętych.
Głównym powodem mojej niezgody jest doświadczenie z dotychczasową informatyzacją i jej wpływem na "pracochłonny" wzrost.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas