Teza 1: Prawo nie pozwala na szybkie i skuteczne ściganie hejtu w internecie. Niezbędne jest wprowadzenie instytucji tzw. ślepego pozwu.
Ogólne założenie instytucji tzw. ślepego pozwu, jako narzędzia, które będzie miało na celu systemowe - na gruncie cywilnoprawnym - rozwiązanie ścigania anonimowego hejtu w Internecie, jest jak najbardziej słuszne. Z hejtem należy walczyć. I co do tego nie powinno być jakichkolwiek wątpliwości. Jednak proponowane projekty ustaw w dotychczasowym kształcie, w mojej ocenie wprowadzą więcej szkód niż pożytku. Nie sposób pogodzić z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa, propozycji nakładających na sąd - w terminie 7 dni od dnia złożenia pozwu - obowiązek zwrócenia się do administratora w celu ustalenia danych osoby dokonującej wpisu. To całkowicie populistyczny i nieprzemyślany tryb, który spowoduje zalanie sądów w dużej mierze bezpodstawnymi powództwami, powodując zator w sądach. Rodzi to jeszcze o wiele większe i bardziej niebezpieczne ryzyko w postaci chęci wykorzystywania tego typu powództwa wyłącznie w celu pozyskiwania danych osobowych. Zatem walka z hejtem odbywałaby się kosztem naruszania innych dóbr osobistych obywateli, w tym inicjowania bardzo kontrowersyjnych, masowych postępowań tzw. SLAPP-ów, mających na celu storpedowanie i zastraszenie przeciwnika. Projektodawca pozostaje w sprzeczności z podstawowymi zasadami postępowania cywilnego, takimi jak zasada kontradyktoryjności i równouprawnienia stron, przerzucając na sąd obowiązki, do których organ ten nie ma ani odpowiednich narzędzi prawnych, ani organizacyjnych. Projekty ustaw godzą również w zasadę bezstronności sądu. W praktyce doprowadziłoby to do paraliżu wymiaru sprawiedliwości oraz stworzyłoby ryzyko nadużyć i naruszeń przepisów prawa, w tym w szczególności przepisów o ochronie danych osobowych.
W mojej ocenie, w pierwszej kolejności należy poczekać na wdrożenie unijnego rozporządzenia – Aktu o usługach cyfrowych (DSA) tak, aby wprowadzić jedną spójną procedurę dotyczącą omawianej problematyki. Dotychczas zaproponowane projekty ustawy, odnoszące się do zagadnienia tzw. ślepych pozwów są niestety sprzeczne z przywołanym unijnym rozporządzeniem DSA.
Teza 2: Należy zobowiązać platformy społecznościowe do wypłacania odszkodowań ofiarom hejtu – o ile nie udowodnią, że dołożyły wszelkich (a nie pozorowanych) starań, aby szkalowaniu i poniżaniu danej osoby zapobiec.
To trudno postawione pytanie. Wskazuję na odpowiedź aprobującą, ale z tego powodu, że zgadzam się z ogólną zasadą wyrażoną w pytaniu. Platformy społecznościowe i inni usługodawcy powinni ponosić odpowiedzialność za szkodę, wyrządzoną danej osobie, wskutek zamieszczenia wpisu godzącego w jej dobra osobiste, ale na ściśle określonych zasadach. Nie może zatem odbywać się to bezwarunkowo. Pytanie zatem, w jaki sposób należy uregulować kwestię dołożenia przez danego usługodawcę starań, aby zapobiec szkalowaniu i poniżaniu danej osoby. Usługodawcy nie mogą odpowiadać za zachowania swoich użytkowników, tylko za swój brak reakcji na dany incydent. Nie można bowiem znaleźć jakiegokolwiek związku przyczynowego między samym istnieniem danego portalu, a tym, że jakiś jego użytkownik zaczął pomawiać lub wyzywać inną osobę. Ewentualna odpowiedzialność usługodawcy rodzi się dopiero w tym momencie, w którym platforma, po zgłoszeniu danego zachowania, niezwłocznie nie uniemożliwi dostępu do takich treści. Obowiązujące rozwiązania, przewidziane w art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną i funkcjonujący tryb: „notice and takedown", regulują powyższą kwestię. Już na podstawie tego przepisu, platformy społecznościowe mogą odpowiadać za szkodę, powstałą w wyniku braku niezwłocznego uniemożliwienia dostępu do danych o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności. Szersze "instrumentarium" prezentuje unijne rozporządzenie DSA, nakładające na platformy cyfrowe szereg obowiązków, w tym skuteczne mechanizmy zgłaszania i usuwania nielegalnych treści, transparentność algorytmów oraz większą odpowiedzialność za weryfikację treści. W tym miejscu trzeba zatem ponownie zaapelować o jak najszybsze wdrożenie w Polsce tego rozporządzenia.
Teza 1: Wakaty sędziowskie w Trybunale Konstytucyjnym powinny zostać niezwłocznie obsadzone
Z jednej strony niezwłoczne uzupełnienie wakatów sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym z pewnością zrealizuje generalną zasadę prawną, wywiedzioną przez sam TK w precedensowym wyroku K 34/15, zgodnie z którą wyboru sędziego TK powinien dokonywać Sejm tej kadencji, w toku której wypada zakończenie kadencji ustępującego sędziego TK. Odstępstwa są tutaj co prawda przewidziane, ale tylko w sytuacjach wyjątkowych takich, jak np. brak poparcia kandydata, bądź krótkie terminy przeprowadzenia procedury wyborczej ze względu na bliskie wybory parlamentarne. Obecnie nie mamy jednak do czynienia z takimi wyżej wskazanymi ekstraordynaryjnymi okolicznościami.
Z drugiej strony, niezwłoczny wybór sędziów w żaden sposób nie rozwiąże zasadniczych problemów związanych z wadliwością „statusu” Trybunału Konstytucyjnego, w którym zasiadają sędziowie-dublerzy, a zatem osoby niebędące sędziami. Powstaje tym samym swoistego rodzaju dysonans związany z tym, że nowi sędziowie mieliby zostać wybrani do Trybunału, który obsadzony jest przez osoby nieposiadające statusu sędziego TK.
Trudno jest zatem jednoznacznie określić tezę w powyższym temacie, gdyż z jednej strony obsadzenie wakatów będzie wyrazem zasady legalizmu oraz wypełnieniem kompetencji przez Sejm zgodnie z orzecznictwem TK, z drugiej strony obecny kształt i problemy ustrojowe TK powodują, że wybór nowych sędziów, nawet w sposób minimalny, nie rozwiąże kluczowych zagadnień związanych z kryzysem konstytucyjnym trwającym od 2015 r.
Może zatem najlepszym rozwiązaniem w zakresie uzupełnienia obecnych wakatów w TK byłoby powołanie w jego skład osób wybranych na te stanowiska w 2015 r., których miejsca zajęli wtedy tzw. dublerzy.
Teza 2: Potrzebne są zmiany sposób wyboru sędziów TK i odpolitycznienie tej procedury
Zmiana procedury wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz jej odpolitycznienie stanowią kluczowe zagadnienia dla realizacji zasady państwa prawa oraz zachowania właściwego modelu sądownictwa konstytucyjnego w Polsce.
Za koniecznością zmiany procedury wyboru sędziów do TK przemawia potrzeba wprowadzenia transparentnych i merytorycznych kryteriów preselekcji kandydatów. Istotne jest zapewnienie szerokiego udziału środowisk prawniczych oraz instytucji niezależnych w procesie przedstawiania kandydatur. Eliminacja lub ograniczenie partyjnego monopolu na zgłaszanie kandydatów oraz zwiększenie wymaganej większości do powołania członków TK mogłyby realnie sprzyjać profesjonalizacji składu Trybunału oraz minimalizować ryzyko podejmowania decyzji motywowanych politycznie. W konsekwencji doprowadziłoby to do przywrócenia pełni niezależności i apolityczności tego organu. Warto podkreślić, że takie rozwiązanie pozostawałoby w zgodzie z konstytucyjnym wymogiem wyboru osób wyróżniających się wiedzą prawniczą, umacniając zarazem wizerunek Trybunału Konstytucyjnego jako instytucji o apolitycznym, fachowym charakterze.
Co istotne, rozwiązania wymaga również kwestia złożenia „ślubowania wobec Prezydenta RP” jako warunku objęcia stanowiska sędziego, gdyż – jak pokazała praktyka – stosowanie przepisów w obecnym brzmieniu może spowodować kryzys konstytucyjny, wynikający z przyjęcia stanowiska przez Prezydenta RP, że takiego ślubowania może „nie przyjąć
Teza 1: Powrót trzyosobowych składów orzekających w apelacji to właściwe rozwiązanie, mimo że może wydłużyć rozpatrywanie spraw przez sądy
W sprawach apelacyjnych priorytetem powinna być jakość i trafność orzeczenia. Bez wątpienia skład trzyosobowy lepiej odpowiada charakterowi kontroli instancyjnej oraz z założenia daje większą szansę na wszechstronne rozpatrzenie sprawy oraz minimalizuje ryzyko błędu. Powrót do kolegialnego orzekania należy uznać za słuszny, przy jednoczesnym podjęciu działań zwiększających efektywność sądów takich, jak: digitalizacja, reorganizacja pracy czy rozwiązanie kwestii neoKRS oraz neosędziów. W obecnej bowiem sytuacji trzyosobowe składy bez wątpienia spowodują trudności organizacyjne i wydłużenie terminów rozpatrywania apelacji. Biorąc jednak pod uwagę wartości, jakimi powinno kierować się prawo oraz wymiar sprawiedliwości, nie sposób stawiać długości postępowania nad jakością orzecznictwa.
Teza 2: Komisja Kodyfikacyjna proponuje powrót do pionowego systemy rozpatrywania zażaleń. Miały by to robić sądy wyższej instancji. Takie rozwiązanie podniesie jakość orzekania i nie powinno wpłynąć na długość procesów cywilnych
To trudno postawione pytanie. Wprowadzenie dewolutywności w rozpoznawaniu zażaleń z pewnością podniesie jakość orzekania, ale prawdopodobnie będzie miało wpływ na wydłużenie procesów cywilnych. Celem wyeliminowania tego ostatniego zjawiska należałoby m.in. wprowadzić pełną digitalizację akt postępowania, tak aby nie było potrzeby ich przesyłania przez sąd I instancji do sądu II instancji.
Teza 1: Długie procesy to poważniejszy problem wymiaru sprawiedliwości niż spór wokół neosędziów.
Nie można priorytetyzować powagi bolączki polskiego sądownictwa w postaci skrajnie długich procesów sądowych oraz sporu wokół neosędziów. Obydwa problemy są bardzo poważne. Zasiadanie neosędziów w składach orzeczniczych wpływa również na długość postępowań. W istocie bowiem generuje zarzut nieważności postępowania, w konsekwencji czego musi się ono toczyć od początku. Niejednokrotnie zatem w sprawach, w których zgromadzony został obszerny materiał dowodowy, zwłaszcza w postaci licznych świadków, sprawa w wyniku uchylenia toczyła się będzie przed sądem I instancji kolejnych kilka lat. Problem wokół neosędziów wpływa realnie na długość postępowań sądowych. Jednakże to ostatnie zjawisko funkcjonuje niestety również niezależnie od problemu wokół neosędziów.
Teza 2: Reformy, które pozwolą skrócić czas rozpatrywania spraw w sądach należy wprowadzić niezależnie od tego, kiedy zostanie rozwiązany kryzys związany z powołaniami sędziowskimi.
Kryzys związany z neosędziami jest jedną z przyczyn długiego rozpatrywania spraw sądowych i brak rozwiązania tego problemu z pewnością będzie powodował dalsze reperkusje związane z długością postępowań sądowych. Niezależnie jednak od tego problemu z całą pewnością konieczne jest wprowadzenie reform skracających czas rozpatrywania spraw w sądach. W tym celu należy dokonać pełnej digitalizacji (cyfryzacji), zwiększenia kadr w administracji sądowej oraz systemu wynagrodzeń. Należy również uchylić przepisy o postępowaniu odrębnym w sprawach gospodarczych, które wbrew założeniu nie przyspieszyły rozstrzygania spraw, a wręcz doprowadziły do niezdrowych praktyk "dostarczania" do sądu, celem uniknięcia prekluzji, masowych dowodów, z którymi to dowodami sąd musi się zapoznać. To oczywiście generuje czas. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie zmian w zakresie właściwości miejscowej tak, aby łatwiej było wszczynać postępowania sądowe w sprawach cywilnych w tych sądach, w których jest najmniejsze obłożenie.
Konieczne wydaje się upowszechnienie pozasądowych metod rozwiązywania sporów, przy zapewnieniu profesjonalnych mediatorów. Do tego należy jeszcze dołożyć profesjonalizację biegłych sądowych. Obecnie bowiem wielu z nich angażuje się w proces sądowy jedynie w czasie pomiędzy swoimi prywatnymi opiniami, które zwyczajnie są dla nich korzystniejsze finansowo. Bardzo duży odsetek biegłych sądowych niestety nie wykazuje się stosowną wiedzą w danym zakresie. Tutaj należałoby wprowadzić stosowną weryfikację biegłych tak, aby wpis na listę biegłych sądowych przysługiwał najlepszym z nich. Za tym muszą iść oczywiście lepsze warunki wynagrodzenia. Profesjonalni biegli, wykazujący się rzetelną wiedzą, zdecydowanie zapewnią szybszy i sprawniejszy proces sądowy.
Teza 3: Wyprowadzenie określonych spraw z sądów może znacząco wpłynąć na przyspieszenie procesów sądowych bez jakości dla poczucia sprawiedliwości obywateli.
Wyprowadzenie określonych spraw z sądów to bardzo poważne zagadnienie, do którego należy podejść z pełną rozwagą. Tutaj w pierwszej kolejności sposobem na wyprowadzenie dużej części spraw poza obszar sądowy, jest mediacja, do której należy zachęcać. Warto pomyśleć o takich rozwiązaniach, jak umożliwienie sprawowania funkcji mediatora przez sędziów w stanie spoczynku.
Teza 1: Rząd powinien przygotować propozycje deregulacyjne na podstawie pomysłów zespołu Rafała Brzoski, ale po starannej analizie ich celowości i zgodności z systemem prawnym
Pozytywnie oceniam inicjatywę Premiera Tuska powołania zespołu do spraw deregulacji pod auspicjami Rafała Brzoski. Nie chcę kierować się tutaj zakulisowymi teoriami o tym, że był to jedynie ruch marketingowy, ani pogłoskami o rzekomych aspiracjach politycznych niektórych osób. Mam zaufanie do profesjonalizmu Rafała Brzoski oraz do tego, że zgromadził wokół siebie odpowiednie osoby do realizacji powierzonych zadań. Na kształt otoczenia prawnego powinnien mieć wpływ głos praktyków, którzy są adresatami danych zmian. Rządzącym i nam wszystkim życzę jedynie tego, aby z równym tempem, jakie zostało narzucone zespołowi Rafała Brzoski, procedowali zaproponowane przez ten zespół zmiany.
Proces deregulacji jest konieczny. Dotyczy on zresztą nie tylko naszego kraju, ale również całej UE, na co zwraca uwagę słynny już raport Draghiego. Powinniśmy maksymalnie wykorzystać w tym temacie swoją prezydencję w UE. Otoczenie prawne powinno być na tyle klarowne, aby przedsiębiorcy mogli zająć się prowadzeniem działalności gospodarczej, a nie codziennym analizowaniem, jak oraz czy dana zmiana, niekiedy wpływająca na szereg innych regulacji, oddziałuje na nich. Warto również, aby we wszelkich zamierzeniach co do zmian przepisów wprowadzających nowe obowiązki, rządzącym przyświecała deregulacyjna zasada: "one in two out" tak, aby wprowadzając nowe obciążenie eliminować inne.
Teza 2: Zamiast głębokiej deregulacji rząd powinien raczej rozpocząć działania na szeroką skalę, uświadamiające urzędnikom konieczność takiego stosowania obowiązującego prawa, by nie utrudniać życia uczciwym przedsiębiorcom i obywatelom
Uważam, że zarówno deregulacja, jak i podjęcie działań zmierzających do edukacji urzędników w zakresie odpowiedniego stosowania obowiązujących przepisów prawa, powinny odbywać się równolegle. Należy zwrócić baczną uwagę na te przepisy, które z założenia są dobre, a jedynie praktyka ich stosowania jest niewłaściwa. Warto zadać tutaj fundamentalne pytanie, czy to nieodpowiednie stosowanie przepisów nie wynika przypadkiem z ich skomplikowanego i niejasnego brzmienia? Twierdząca odpowiedź na to pytanie, powinna być przyczynkiem do uproszczenia tychże przepisów, a zatem do swoistego rodzaju deregulacji. Odpowiedź przecząca powinna natomiast uruchomić akcję edukacyjną, skierowaną do tych, którzy stosują te przepisy.
Państwo powinno dokładać wszelkich starań co do zwiększania kwalifikacji i kompetencji urzędników, tak aby ich działania były przejawem zasady legalizmu, a nie nadmiernej opresyjności niemającej żadnych podstaw w przepisach. To działanie w żaden sposób nie może być natomiast konkurencyjne wobec konieczności przeprowadzenia deregulacji. Można wręcz powiedzieć, że pomoże przygotować urzędników do funkcjonowania w rzeczywistości po wprowadzeniu zmian deregulacyjnych.
Warto również, aby we wszelkich zamierzeniach co do zmian przepisów wprowadzających nowe obowiązki, rządzącym przyświecała deregulacyjna zasada: "one in two out" tak, aby wprowadzając nowe obciążenie eliminować inne.