Olgierd Budrewicz: Miasto pod wysokim napięciem

Mam najgłębsze przekonanie, że gdyby operację odwołano, powstanie i tak by wybuchło.

Publikacja: 31.07.2024 23:59

Olgierd Budrewicz (1923–2011) – dziennikarz, reportażysta, pisarz, varsavianista i podróżnik. Żołnie

Olgierd Budrewicz (1923–2011) – dziennikarz, reportażysta, pisarz, varsavianista i podróżnik. Żołnierz AK (ps. Konrad), uczestnik powstania (Zgrupowanie Żmija, Obwód Żywiciel), w stopniu kaprala podchorążego. Współredagował powstańcze pismo „Dziennik Radiowy 22. Obwodu AK”.

Foto: danuta matloch

O cudzie nad Wisłą, czyli powstrzymaniu bolszewickiej nawały na przedpolach Warszawy, czytałem i słyszałem tylko od przedstawicieli poprzedniego pokolenia czy osób starszych ode mnie przynajmniej o kilkanaście lat – sam tych groźnych dni nie przeżyłem, nie pamiętam więc także napięcia, w jakim żyła stolica w chwili zbliżania się do jej wrót śmiertelnego wroga.

Czytaj więcej

80 lat temu wybuchło Powstanie Warszawskie. Jak wygląda tegoroczny program obchodów?

A napięcie wśród mieszkańców Warszawy, zwłaszcza Pragi, musiało być ogromne. Przez dłuższy czas wsłuchiwano się przecież w odgłosy walk nad Styrem, Narwią, Prypecią, komentowano wydarzenia, wymieniano nazwiska Budionnych czy Tuchaczewskich, donoszono o przestępczych działaniach wojsk inwazyjnych. W sierpniu 1920 roku rozegrała się Bitwa Warszawska i wtedy miasto przygotowywało się na ostateczność. Bohaterska śmierć księdza Skorupki, kapelana garnizonu praskiego, potem baonu w Armii Ochotniczej, była symbolem świetnej postawy społeczeństwa. Prawie nie notowano wypadków paniki, ale tysiące ludzi wstrzymywało oddech w oczekiwaniu na zbliżającą się nawałnicę. Ci ludzie zasługują na naszą pamięć i szacunek za niezłomność i gotowość do walki. Znamy ostateczny finał bitwy: odparcie wroga, zahamowanie jego marszu na zachód.

Boże, ileż to już razy w przeszłości pojawiali się pod murami miasta kandydaci na nowych władców! I ile razy mieszkańcy Warszawy musieli chwytać za broń w sytuacjach dramatycznych!

Wiedziano, co dzieje się za zachodnią miedzą, słuchano wrzasków Hitlera i Goebbelsa

I tak płynął czas w tym pierwszym mieście Polski, nieraz przygotowanym na najgorsze. Gdy oddaliły się największe emocje związane z bolszewickim najazdem, kształtowało się polskie wolne państwo. Było wiele problemów politycznych i gospodarczych, ale i dużo osiągnięć z budową COP-u i Gdyni na czele. Tylko wysocy urzędnicy, niektórzy generałowie, wizjonerzy i ludzie wtajemniczeni przeczuwali prawdopodobny bieg wypadków.

Wiedziano, co dzieje się za zachodnią miedzą, słuchano wrzasków Hitlera i Goebbelsa, więc napięcie – pomimo ogólnego optymizmu – wyraźnie wzrosło w czerwcu i lipcu 1939 roku, gdy zapanował okres urlopów, wakacji szkolnych i uniwersyteckich. Zastanawiano się, co oznaczają zagadkowe komunikaty, nadawane przez polskie radiostacje: „Nadchodzi! Koma trzy”. Zaczęły się liczniejsze powroty.

Gorące lato 1939 roku

Wiadomości prasowe i radiowe brzmiały coraz bardziej niepokojąco. Młodzież warszawska kopała rowy przeciwpancerne na ulicach i skwerach. Na przykład uczniowie z żoliborskich szkół robili to z wielką gorliwością, często wśród powszechnej wesołości.

Śmiechy przycichły o godzinie 4.45 rano, gdy wojska niemieckie przekroczyły granice Polski i po raz pierwszy zbombardowano Warszawę. Rozlegały się alarmy, trwały naloty nieprzyjaciela. Początkowo życie biegło dość spokojnie. Pewne poruszenie wywołała informacja o ewakuacji rządu w kierunku wschodnim. Pierwszą osobą w stolicy i komisarzem cywilnym został Stefan Starzyński. W jakimś momencie przemówił przez radio pułkownik Roman Umiastowski, szef prasowy naczelnego wodza: wezwał wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni, aby opuszczali Warszawę, wielu z nich: uczniów, studentów, harcerzy, uwierzyło w słowa pułkownika. Mała grupa harcerzy i uczniów z gimnazjum Poniatowskiego, w tym moja skromna osoba, wyjechała na rowerach w kierunku Lublina. W czasie naszej nieobecności Warszawa padła, co kosztowało wiele ofiar i zniszczeń. Sam Führer przyjął defiladę w Alejach Ujazdowskich. Zaczęła się okupacja, Warszawa pogrążyła się raz jeszcze w dziejowych ciemnościach.

Czytaj więcej

Rocznica Powstania Warszawskiego. Weterani misji przejmą pałeczkę od powstańców

Pokolenie ówczesnych nastolatków stało się niemal z dnia na dzień żołnierzami. Wkrótce brali udział w konspiracyjnym szkoleniu i akcjach dywersyjnych. Gdy powróciła do stolicy wspomniana grupa harcerzy – ich oczom ukazały się pierwsze ruiny, pierwsze trupy ludzi i zabitych koni na ulicach. Na murach widniały porwane plakaty z napisem „Do broni!”, można było odczytać tekst nieusuniętego rozkazu naczelnego wodza Rydza-Śmigłego; pozostały różne reklamy: pasty do zębów, kremów, państwowej loterii. Rozjechaliśmy się do domów rodzinnych (niektóre nosiły już ślady pocisków, a nawet bomb), aby dowiedzieć się całej prawdy.

Przed Godziną „W”

Młodzież żyła aktualnym dniem, równocześnie pilnie obserwując wydarzenia, uczestnicząc w epizodach związanych z wojną i okupacją. Bojaźliwych prawie się nie spotykało, wszyscy chcieli uczestniczyć w nauce sztuki wojennej (utajnione podchorążówki) i w działaniach przeciw okupantom. Dziś wiemy, że powstała wtedy największa na świecie armia podziemna: Armia Krajowa. To „niewidzialne wojsko“ odznaczało się wielką aktywnością, gotowością do walki w najtrudniejszych sytuacjach, odwagą graniczącą niekiedy z zuchwałością. Powoli nadchodziła dziejowa chwila rozliczeń za lata okrutnej okupacji i zbrodnie. Młodzi żołnierze zbierali się na wykłady w prywatnych mieszkaniach, na ćwiczenia z bronią wyjeżdżano nawet za miasto, choćby do Pomiechówka, czemu sprzyjało pogodne lato.

Mam najgłębsze przekonanie, że gdyby operację odwołano, powstanie i tak by wybuchło

Tymczasem po dłuższych dyskusjach w kierownictwie AK, w których uczestniczył generał Bór-Komorowski, ustalono termin rozpoczęcia powstania na dzień 1 sierpnia, na godzinę 17. Krążyły pogłoski, że może termin będzie przesunięty o godziny, a nawet dni. Mam najgłębsze przekonanie, że gdyby operację odwołano, powstanie i tak by wybuchło. Wszyscy, którzy wiedzieli o decyzjach, siedzieli jak na skrzyni dynamitu. Ten fenomen gotowości do najkrwawszych nawet walk zdumiewa do dziś historyków, a także wielu psychologów. Dość powszechnie wiedziano przecież o fatalnym stanie uzbrojenia (1000 karabinów, 7 CKM-ów, 500 pistoletów maszynowych, 3800 pistoletów, 15 granatników i 26 tys. granatów). Zapasy amunicji wystarczyły na parę dni walki.

Powstanie wybuchło o ponad trzy godziny wcześniej, niż to ustalono. Stało się to za sprawą niespodziewanego spotkania na ulicy Suzina dwóch patroli: polskiego i niemieckiego. Wtedy padły pierwsze strzały. Wtedy też załogi hitlerowskich placówek w mieście przygotowały się na odparcie spodziewanych ataków oddziałów AK. Znaczny procent powstańców nie dotarł na czas na miejsca koncentracji, innych powitano ogniem w niemieckich placówkach.

Zanim się zaczęło Powstanie Warszawskie

Tytuł tego rozdziału zaczerpnąłem z książki Władysława Bartoszewskiego („1859 dni Warszawy”). Bo, jak wiemy, jeszcze się nie zaczęło, a już potoczyły się powstańcze walki. Pytanie: czy owo przyspieszenie wydarzeń wpłynęło na morale żołnierzy i dowódców? Czy kogokolwiek wprowadziło to w stan goryczy lub niewiary? Absolutnie nie!

Na pewno źle się stało, że nie udało się zaskoczyć wroga w większości punktów jego obecności. Była konieczność rezygnacji z uderzenia na niemieckie siedziby wojska i policji, urzędy, forty, więzienia, słowem na newralgiczne punkty w mieście. 1 sierpnia było pogodnie, ale wkrótce rozpadał się deszcz. W wielu dzielnicach miasta musiano pogodzić się z sytuacją, oczekiwać na kolejne rozkazy i – co może najgorsze – uzbroić się w cierpliwość.

Nie ma instrumentów mierzących stopień napięcia w mieście. Nie mierzono go zresztą nigdy, nawet w przeddzień najdramatyczniejszych wydarzeń

Więc ciągle jeszcze jakby się nie zaczęło. Widziałem zasmucenie, a nawet oznaki łagodnej irytacji młodszych chłopców i dziewcząt, nerwowego czyszczenia broni, poprawiania mundurów, opasek. Trwały podniecone rozmowy. Powtarzało się pytanie: kiedy? Kiedy nastąpi korekta planów militarnych i ponowienie ataków? Można śmiało stwierdzić, że nastąpił czas wielkiego napięcia. Stanu, który tyle razy powtarzał się w dziejach Warszawy. Wcześniej i później, po oczekiwaniach na ratunek ocalałych, a ukrywających się „robinsonów”, przed wejściem wojsk polskich i sowieckich do Warszawy, przed upadkiem komunizmu i zwycięstwa Solidarności. Nie ma instrumentów mierzących stopień napięcia w mieście. Nie mierzono go zresztą nigdy, nawet w przeddzień najdramatyczniejszych wydarzeń, walk, powstań i innych dopustów bożych. Taki pomiar musiałby zawrócić w każdej głowie!

Tekst Olgierda Budrewicza ukazał się w „Rzeczpospolitej” i „Życiu Warszawy” w 2009 roku z okazji 65. rocznicy Powstania Warszawskiego

Powstanie Warszawskie
Rzeź Woli. Co dziś wiemy o tej zbrodni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Powstanie Warszawskie
Kenkarta, proporczyk oraz historyczne opaski w Muzeum Powstania Warszawskiego
Powstanie Warszawskie
Powstanie, pamiętamy! Hołd w 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego
Powstanie Warszawskie
Maria Paszyńska: W powstaniu rozkwitły niemal wszystkie możliwe rodzaje bohaterstwa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Powstanie Warszawskie
„Powstanie Warszawskie w 100 przedmiotach”. Symboliczne miejsca i przedmioty powstańcze