Michał Szułdrzyński: Andrzej Duda i Donald Tusk u Joe Bidena. Czy Polska zdała egzamin dojrzałości?

Historyczna wizyta Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w USA zaowocowała jednością pomimo politycznych podziałów, z naciskiem na współpracę transatlantycką i wsparcie dla Ukrainy. Będzie to miało wpływ na bezpieczeństwo Polski i jej rolę w Unii Europejskiej.

Publikacja: 13.03.2024 16:24

Michał Szułdrzyński: Andrzej Duda i Donald Tusk u Joe Bidena. Czy Polska zdała egzamin dojrzałości?

Foto: PAP/Krystian Maj/KPRM

Wtorkowa wizyta polskiego prezydenta i premiera w USA była historyczna z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że świętowano 25. rocznicę wejścia Polski do NATO. Ale też miała miejsce dwa lata po rozpoczęciu przez Władimira Putina pełnoskalowej agresji na Ukrainę, w chwili wyraźnego zmęczenia Ukraińców wojną, gdy ich ofensywa nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Wręcz przeciwnie: Rosjanie czynią w ostatnich tygodniach wyraźne postępy. Tymczasem w polityce amerykańskiej widać wyraźny pat w sprawie pomocy dla Ukrainy.

Rzadkie było również to, że prezydent USA zaprosił do siebie zarówno premiera jak i prezydenta, pochodzących z zupełnie różnych obozów politycznych, które na co dzień trwają w Polsce w bardzo głębokim sporze.

Czytaj więcej

Co wynika dla Polski ze spotkania Donalda Tuska i Andrzeja Dudy z Joe Bidenem?

Dlaczego Donald Tusk podkreślał jedność polskiej delegacji i zgodność jej podejścia ze stanowiskiem Joe Bidena?

W dodatku premier Donald Tusk nawiązał do zwycięstwa Joe Bidena nad Donaldem Trumpem w 2020 roku, które stało się dla opozycji w Polsce inspiracją do zwycięstwa nad obozem PiS, z którego wywodzi się Andrzej Duda.

Tym ważniejsze były słowa, które padły z ust premiera po wyjściu z Białego Domu. „Imponująca była jedność poglądów przy tym stole” – powiedział Tusk, podkreślając, że jedność panowała zarówno wewnątrz polskiej delegacji, jak i „ze stroną amerykańską praktycznie w każdej sprawie”.

Ani w wystąpieniach prezydenta Andrzeja Dudy, ani premiera Donalda Tuska nie było żadnych poważnych uszczypliwości względem siebie

Pytany o komentarz do pomysłu prezydenta Dudy, który zaproponował, by wszystkie kraje NATO zwiększyły wydatki na obronność do 3 proc. PKB, Tusk delikatnie się zdystansował, ale podkreślał, że prezydent ma prawo do zgłaszania swoich inicjatyw.

Czy Donald Tusk został symetrystą? A może wyznacza ramy politycznego sporu w Polsce?

Ani w wystąpieniach prezydenta Andrzeja Dudy, ani premiera Donalda Tuska nie było żadnych poważnych uszczypliwości względem siebie. Tusk, choć sam nie lubi symetrystów i symetryzmu, zachował się, jakby uznawał symetryzm tylko w jednym obszarze: bezpieczeństwa. Podkreślał, że jeśli idzie o relacje z USA, pomoc Ukrainie czy stanowczość wobec Moskwy, w polskiej polityce jest pełna kontynuacja. I ani pomiędzy poprzednim a obecnym rządem, ani też między partiami tworzącymi koalicję 15 października nie ma żadnych zasadniczych rozbieżności.

To pokazuje, że polska elita polityczna zdała egzamin z dojrzałości. Politycznemu konfliktowi zostały nadane wyraźne ramy: spieramy się o sprawy wewnętrzne, o kwestie światopoglądowe, o model demokracji (liberalnej czy nieliberalnej), toczymy spór centrowego liberalizmu z narodowym populizmem. Ale warunkiem prowadzenia tego sporu jest coś, co sporowi w ogóle nie podlega: bezpieczeństwo i istnienie niepodległego państwa polskiego.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Donald Tusk i Andrzej Duda razem w Waszyngtonie. Będziemy mogli być dumni z Polski

Po powrocie z USA Tusk przechodzi do rozgrywki w Unii Europejskiej 

I widać też wyraźnie, że Donald Tusk z Radosławem Sikorskim mają pomysł, by rolę tego państwa wzmocnić. Premier zapowiedział pilne spotkanie Trójkąta Weimarskiego, czyli rozmowy z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, by przedstawić im wnioski ze spotkania z Joe Bidenem. Tusk organizuje to spotkanie nie jak ktoś, kto jest tylko posłańcem z Waszyngtonu, ale raczej jako ten, kto usiłuje rozegrać nową układankę sił w Unii Europejskiej, jako lider proukraińskiej koalicji, od której zależy pokój na naszym kontynencie. I jego sukces tu będzie zarazem sukcesem Polski.

Wtorkowa wizyta polskiego prezydenta i premiera w USA była historyczna z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że świętowano 25. rocznicę wejścia Polski do NATO. Ale też miała miejsce dwa lata po rozpoczęciu przez Władimira Putina pełnoskalowej agresji na Ukrainę, w chwili wyraźnego zmęczenia Ukraińców wojną, gdy ich ofensywa nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Wręcz przeciwnie: Rosjanie czynią w ostatnich tygodniach wyraźne postępy. Tymczasem w polityce amerykańskiej widać wyraźny pat w sprawie pomocy dla Ukrainy.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: PiS podwójnie zdradzony
Komentarze
Jacek Cieślak: Luna odpadła, ale jest golas z Finlandii. Po co nam w ogóle Eurowizja?
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Afera sędziego Tomasza Szmydta jest na rękę Tuskowi i KO, ale nie całej koalicji
Komentarze
Artur Bartkiewicz: W obozie PiS nikt nie zna Tomasza Szmydta, czyli Stirlitz do kwadratu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Sprawa sędziego Szmydta może pomóc Tuskowi przed wyborami, ale niesie i ryzyko