Hiszpania-Portugalia: Mundial Ronaldo

90 minut z Hiszpanią wystarczyło by Cristiano Ronaldo poprawił swoje mundialowe statystki bramek o sto procent.

Publikacja: 15.06.2018 22:06

Hiszpania-Portugalia: Mundial Ronaldo

Foto: AFP

Piotr Żelazny z Soczi

Wielu kibiców i fachowców tego się spodziewało i liczyło na to, że prawdziwe otwarcie mundialu nastąpi w piątkowy wieczór w Soczi, gdy mistrz Europy Portugalia zagra z Hiszpanią. Że wcześniej rozegrane mecze były tylko niewiele znaczącymi przystawkami. I faktycznie tak się stało. Na przepięknie położonym stadionie, z którego widać Kaukaz z jednej, a Morze Czarne z drugiej strony, obie ekipy rozegrały znakomite spotkanie. Król jednak był jeden – Ronaldo.

To w końcu ma być mundial Cristiano Ronaldo. Dla Portugalczyka, aktualnego przecież złotego medalisty Europy, to czwarty występ w finałach mistrzostw świata. I chociaż na każdym mundialu Ronaldo zdobywał gola, to nigdy nie strzelił więcej niż jednego. Dorobek Ronaldo na tej największej piłkarskiej imprezie był do piątkowego wieczora nad wyraz skromny – 13 meczów, trzy gole, dwie asysty. Strzelał Iranowi w 2006 roku (z karnego), Korei Północnej (na 6:0, w wygranym 7:0 spotkaniu) cztery lata później, oraz Ghanie w 2014 roku.

Czwarty mundial pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki rozpoczął jednak z niesamowicie wysokiego C. Nie minęło 180 sekund, gdy miał już gola numer cztery w mundialach, pierwszą połowę kończył z pięcioma bramkami w finałach na koncie, a minutę przed końcem spotkania poprawił swoje statystyki o 100 procent, gdy fenomenalnie wykonał rzut wolny i doprowadził do remisu 3:3.

Zegar stadionowy pokazywał drugą minutę gdy kolega klubowy z Realu Madryt Nacho Monreal podciął Cristiano w polu karnym. Sędzia Gianluca Rocchi od razu pokazał, że będzie rzut karny. Do piłki oczywiście podszedł Ronaldo. Nikt inny nie mógł. Pewnie nawet żadnemu koledze przez głowę nie przeszła myśl, że to on mógłby spróbować wykonać tę jedenastkę. Portugalczyk wziął głęboki wdech, wzruszył ramionami i mocno uderzył w swoją prawą stronę posyłając Davida De Geę w przeciwną.

Milczący patronat nad tym meczem objął Real Madryt i jego prezydent Florentino Perez, który uważa, że nie ma nic ponad Królewskich i żadna świętość się nie liczy. A gdy czegoś pragnie, to zazwyczaj to osiąga. Perez i Ronaldo to para doskonale wręcz dobrana. Dwóch genialnych narcyzów nie uznających wartości wyższych niż oni sami.

- Kończmy już, bo atmosfera jak na pogrzebie, a my jutro gramy ważny mecz –tymi słowami zakończył konferencję prasową przed spotkaniem nominowany w trybie awaryjnym na selekcjonera reprezentacji Fernando Hierro. Były stoper i kapitan Realu nigdy wcześniej nie prowadził samodzielnie seniorskiej drużyny. Nie wiadomo nawet czy miał plany by zostać trenerem, jeszcze dwa dni temu był w reprezentacji dyrektorem sportowym.

Został jednak postawiony przed faktem dokonanym. Luis Rubiales nowy szef hiszpańskiej federacji zwolnił selekcjonera Juana Lopeteguiego już tutaj w Rosji. Wszystko dlatego, że Lopetegui nie informując przełożonego, nie pytając o zgodę, za jego plecami, podpisał umowę z Realem Madryt. Rubiales został wybrany na nowego prezesa federacji 18 maja tego roku. Cztery dni później – jedna z pierwszych decyzji – podpisał z selekcjonerem nową, lepszą finansowo i dłuższą umowę. Kontrakt miał obowiązywać do 2020 roku. Jak się okazało mniej niż miesiąc później był już dogadany z Florentino Perezem i Realem. O całej sytuacji dowiedzieli się piłkarze spoza królewskiego klubu, a gdy wiedzieli już oni, kwestią czasu było kiedy zwęszą trop dziennikarze.

Rubiales musiał reagować szybko – mimo iż był w Moskwie na kongresie FIFA przyleciał natychmiast do Krasnodaru i po spotkaniu z piłkarzami podjął decyzję o nominowaniu Hierro. Wygląda to jednak jakby Hiszpanie na mundialu mieli wystąpić bez szkoleniowca.

Przed kilkoma laty tylko ponoć niedziałający faks sprawił iż w Perez nie zatrudnił w Realu Davida De Gei. Hiszpan był już dogadany, w jego miejsce do Manchesteru United powędrować miał Keylor Navas. A jednak złośliwość rzeczy martwych spowodowała, że De Gea dalej jest w United i nie został ostatecznie klubowym kolegą Ronaldo. W Manchesterze dorobił się zresztą statusu bramkarza niemalże kultowego – dopiero co został po raz drugi z rzędu wybrany przez kibiców Czerwonych Diabłów najlepszym zawodnikiem sezonu. I w ostatnich miesiącach bronił efektownie oraz efektywnie. A jednak minutę przed końcem połowy popełnił juniorski błąd. Ronaldo huknął mocno sprzed pola karnego, ale tak doskonały bramkarz jak De Gea nie powinien mieć żadnych problemów z obroną tego strzału Tymczasem piłka wypadła z dłoni Hiszpana i wturlała się do siatki, a Portugalia odzyskała prowadzenie i na przerwę schodziła z wynikiem 2:1.

Hiszpanie dwukrotnie przegrywali w tym meczu, dwukrotnie umieli doprowadzić do wyrównania. I chociaż to widowisko miało dwóch wybitnych aktorów, którzy swoimi muśnięciami piłki, przeskakiwaniem nad nią, delikatnymi ruchami stopą, wprawiali widownię w ekstazę (mowa o Andresie Inieście i Davidzie Silvie), to ze strony Hiszpanii bohaterowie byli nieoczekiwani. Dwie bramki zdobył naturalizowany Brazylijczyk Diego Costa, a na 3:2 uderzył z dystansu sprawca nieszczęścia z trzeciej minuty – Nacho Monreal.

Diego Costa nigdy nie został przez hiszpańskich kibiców pełni pokochany i zaakceptowany. Inna sprawa , że to postać z gatunku tych, które kocha się \ trudno. Znany z twardej, bezpardonowej, momentami wręcz chamskiej gry. Najemnik, który wypiął się przecież na ojczyznę pięciokrotnych mistrzów świata (oczywiście rzeczywistość jest po wielokroć bardziej skomplikowana) – tacy ludzie nie powodują ciepłych uczuć. W dodatku Costa nigdy do stylu reprezentacji Hiszpanii nie pasował. W zespole, którego symbolem pozostają właśnie wspomniane delikatne muśnięcia odbywającego ostatni taniec na wielkiej scenie i żegnającego się z wielkim futbolem Iniesty, pracujący łokciami Costa był jak kwiatek do kożucha. A jednak w Soczi to on utrzymał Hiszpanów w grze.

Wyjątkowy był szczególnie jego pierwszy gol (na 1:1). W jednej akcji potwierdził wszystkie stereotypy na swój temat (zdzielił łokciem Pepe, o co rywale mieli pretensję, a sędzia sprawdzał czy nie doszło do faulu), a jednocześnie im zaprzeczył, gdy wpadł w pole karne i wykonał jeden zwód, kolejny po którym położył rywali na ziemi, znów przełożył piłkę na prawą nogę i huknął do siatki. Kunszt, ale poprzedzony siłą. Przy drugim golu – dziesięć minut po zmianie stron – tylko dostawił nogę po podaniu Sergio Busquetsa wzdłuż bramki.

Wydawało się, że wieczór w Soczi nie może mieć lepszego finiszu niż piękne uderzenie z dystansu Nacho. Trafienie, które dawało Hiszpanom w 58. minucie prowadzenie. Tak się wydawało dopóki tuż przed końcem piłki ponownie nie ustawił Ronaldo, ponownie nie zrobił głębokiego wdechu i ponownie charakterystycznie nie wzruszył przed uderzeniem z wolnego ramionami.

Portugalia – Hiszpania 3:3

Bramki: Cristiano Ronaldo (3 – z karnego, 44 i 88) – Diego Costa (24 i 55), Nacho (58)

 

Piotr Żelazny z Soczi

Wielu kibiców i fachowców tego się spodziewało i liczyło na to, że prawdziwe otwarcie mundialu nastąpi w piątkowy wieczór w Soczi, gdy mistrz Europy Portugalia zagra z Hiszpanią. Że wcześniej rozegrane mecze były tylko niewiele znaczącymi przystawkami. I faktycznie tak się stało. Na przepięknie położonym stadionie, z którego widać Kaukaz z jednej, a Morze Czarne z drugiej strony, obie ekipy rozegrały znakomite spotkanie. Król jednak był jeden – Ronaldo.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Poznaliśmy finalistów. Kto zagra o puchary Ligi Europy i Ligi Konferencji?
Piłka nożna
Trzy minuty szaleństwa. Echa meczu Bayern-Real
Piłka nożna
Real - Bayern. Czy Szymon Marciniak popełnił błąd? Były sędzia Marcin Borski wyjaśnia
Piłka nożna
Maciej Rybus uczcił w Rosji Dzień Zwycięstwa. Były reprezentant pojawił się z symbolem wojskowym
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Piłka nożna
Szymon Marciniak popełnił błąd? Kontrowersje w meczu Realu z Bayernem