„Znowu się kłócą. Mówią do siebie słowami ordynarnymi. Przekleństw tak wiele, ale w kościele w niedzielę milczą jak grób” – można zacytować poetę Marcina Świetlickiego, patrząc na to, co dzieje się w PiS po oddaniu władzy. Jarosław Kaczyński uniknął rozliczeń, ale partia nie uniknie podziałów.
Partia Jarosława Kaczyńskiego jest w kryzysie
Na 100 dni rządu PiS zrobiło prezent Donaldowi Tuskowi. Frakcje wzięły się za łby. Suwerenna Polska atakuje Mateusza Morawieckiego, a ludzie prezydenta Andrzeja Dudy nie zostawiają suchej nitki na Mariuszu Błaszczaku, ludzie Morawieckiego uderzają zaś w ziobrystów, za którymi murem staje Przemysław Czarnek. W obozie Zjednoczonej Prawicy jest źle i nikt już tego nie ukrywa.
Czytaj więcej
Założenie przez Roberta Bąkiewicza partii wprost wzywającej do wyjścia Polski z UE zostało niemal niezauważone przez szersze kręgi opinii publicznej, ale wywołało trzęsienie ziemi w obozie Zjednoczonej Prawicy.
Spory są świadectwem trudności przy budowaniu listy PiS na wybory do Parlamentu Europejskiego. Partia może liczyć na ok. 18 mandatów, a ambicje kandydatów są duże. Nie tylko obecni europosłowie PiS chcieliby zachować mandaty, ale jest też wielu polityków, którym Kaczyński obiecał biorące miejsca na listach. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mają kandydować do PE, co nie podoba się ich kolegom, którzy będą musieli ustąpić miejsca. Kandydować miał również Daniel Obajtek, lecz jego pozycję podkopuje publikacja nagrań z podsłuchów, które kompromitują byłego szefa Orlenu i mogą być obciążeniem dla list PiS.
Mateusz Morawiecki chciał być prezesem PiS
Jarosław Kaczyński zdał sobie sprawę, że może stracić partię, gdy usłyszał, że Mateusz Morawiecki chce kandydować na szefa PiS, Przemysław Czarnek ma swoje ambicje, a elektorat przegranej partii chce przejąć nie tylko Suwerenna Polska, Konfederacja, ale również Trzecia Droga. Po przegranych wyborach samorządowych i utracie sejmików PiS straci też wiele miejsc pracy dla swoich. Partia już została częściowo odspawana od miejsc w spółkach Skarbu Państwa. Jeśli lokalnie odejdą od nich wyborcy interesowni, cyniczni, to prawdopodobnie zaczną orientować się na tych, którzy dadzą im więcej. A PiS coraz mniej może już dać swoim wyborcom. Ostatnie miesiące po 15 października są dowodem słabości partii, która nie otrząsnęła się jeszcze po przegranych wyborach. Stan partii jest tak zły, że Kaczyński musiał złamać dane publicznie słowo, że w wieku 75 lat przestanie być szefem partii, i zapowiedział ponowne kandydowanie na jej szefa. I kamień uruchomił lawinę.