Wojna domowa u mistrzów świata. Wyścigowa potęga Red Bulla trzęsie się w posadach

Na torze nie mają sobie równych, lecz za kulisami wyścigowa potęga Red Bulla trzęsie się w posadach i może runąć, rozsadzona od wewnątrz. Mamy oskarżenia poważnego kalibru, kontrolowane przecieki do mediów i brutalną walkę o wpływy.

Publikacja: 20.03.2024 03:00

Christian Horner – szef zespołu Red Bull Racing

Christian Horner – szef zespołu Red Bull Racing

Foto: AFP

Po różnych stronach barykady stoją szef zespołu Christian Horner oraz lider ekipy, mistrz świata Max Verstappen, a także wspierana przez kierowcę szara eminencja ekipy Red Bull Racing, wyścigowy doradca całego koncernu Helmut Marko.

Ich zwierzchnicy, czyli władze firmy, zdają się być podzieleni, jeśli chodzi o wsparcie obu stron konfliktu. Reprezentujący ich dyrektor zarządzający Oliver Mintzlaff jest człowiekiem spoza świata wyścigów, ten były biegacz długodystansowy specjalizował się dotąd w piłce nożnej. Może mu to utrudnić prawidłowe odczytanie priorytetów w sporach pomiędzy kluczowymi postaciami zespołu wyścigowego.

Ich zwierzchnicy, czyli władze firmy, zdają się być podzieleni, jeśli chodzi o wsparcie obu stron konfliktu

Dobrze nasmarowany mechanizm, który w obecnej epoce technologicznej bezwzględnie rządzi w Formule 1 i śrubuje kolejne rekordy – z Verstappenem, który praktycznie nie schodzi z najwyższego stopnia podium – zatarł się po śmierci twórcy biznesowego imperium Red Bulla Dietricha Mateschitza, który zmarł w październiku 2022 roku.

Wpływowy Austriak wraz ze wspólnikiem z Tajlandi Chaleą Yoovidhyą rozkręcił słynny od lat na cały świat biznes: sprzedaż ich gazowanego napoju o smaku landrynek przynosi fortunę firmie, a część pieniędzy jest – z powodzeniem – inwestowana w zespół Formuły 1. Teraz na czele całej firmy stoją synowie nieżyjących już założycieli – Mark Mateschitz i Chalerm Yoovidhya, a ich strategię ma realizować wspomniany Mintzlaff.

Przyszłość Red Bull Racing

Przyszłość wyścigowego hegemona, czyli Red Bull Racing, zależy teraz od ich decyzji, opartych przede wszystkim na wyczuciu. Mateschitz senior, człowiek pełny pasji do wyścigów, wykazywał się roztropnym podejściem – potrafił wyszukiwać odpowiednich ludzi, powierzać im zadania zgodne z ich kompetencjami, a następnie nie wtrącał się do ich działań, dbając jedynie (lub aż) o odpowiednie finansowanie.

Jego prawą ręką, człowiekiem odpowiedzialnym za wyścigową działalność firmy Red Bull, był przyjaciel z dawnych lat, były kierowca wyścigowy i zwycięzca 24h Le Mans Helmut Marko. Oficjalnie szefem zespołu jest Christian Horner, ale nikt w padoku F1 nie ma wątpliwości, kto trzyma w ręku prawdziwą władzę. Być może dlatego po śmierci Mateschitza pojawiły się pogłoski, iż pozbawiony wsparcia swojego patrona Marko straci miejsce i wpływy w strukturze Red Bulla – gdy teraz pojawia się wątek o potencjalnym wyłączeniu zespołu wyścigowego z całej firmy i powierzenie jego sterów Hornerowi, to linia podziału w tym konflikcie robi się całkiem wyrazista.

Pojawiły się pogłoski, iż pozbawiony wsparcia swojego patrona Marko straci miejsce i wpływy w strukturze Red Bulla

Nie ulega wątpliwości, że ambitny Horner chciałby mieć większą swobodę w zarządzaniu i podejmowaniu decyzji – kiedy zerka do garażu obok, gdzie w Mercedesie szef ekipy Toto Wolff jest jednocześnie dyrektorem generalnym, udziałowcem (posiada 1/3 akcji zespołu) i członkiem zarządu, to musi zdawać sobie sprawę z tego, że jego możliwości w Red Bull Racing są bardziej ograniczone.

Kłopoty Christiana Hornera

Marko wytrzymał jednak jesienne napięcia, a zimą na celowniku znalazł się Horner. Holenderskie media ujawniły, że jedna z pracownic zespołu złożyła skargę na jego zachowanie – oficjalna wersja, co zrozumiałe, nie przedostała się do opinii publicznej, ale z różnych przecieków wynikało, że mogło chodzić o niewłaściwe zachowania na tle seksualnym, z wykorzystaniem zależności służbowych. Firma Red Bull poprzestawała na lakonicznych oświadczeniach, a wszczęte przez nią dochodzenie, poprowadzone przez doświadczonego prawnika z zewnątrz, poskutkowało oddaleniem skargi i oczyszczeniem Hornera z zarzutów.

Tuż po tym dziennikarze, szefowie zespołów i przedstawiciele władz F1 otrzymali od anonimowego nadawcy domniemane dowody w sprawie – zrzuty ekranów i zdjęcia z komunikatora dokumentujące rzekome kontakty Hornera z podwładną. Kobieta została następnie zawieszona w obowiązkach, a po paru tygodniach złożyła apelację od rozstrzygnięcia oczyszczającego jej szefa z zarzutów.

Czytaj więcej

Szef Red Bull Racing F1 w opałach. Wewnętrzne dochodzenie wobec Hornera

Jakkolwiek brutalnie i bezdusznie by to nie brzmiało, relacje pomiędzy podwładną a szefem zespołu są w szerszym kontekście jedynie epizodem, narzędziem w toczącej się walce o wpływy. Jos Verstappen, ojciec mistrza świata, który oczywiście żadnej formalnej roli w ekipie Red Bulla nie pełni, powiedział mediom, że Horner kreuje się na ofiarę, a „jego dalsza obecność na stanowisku szefa grozi eksplozją zespołu od wewnątrz”. Z kolei Marko dał do zrozumienia, że – prawdopodobnie za jego domniemany udział w całej sprawie – władze firmy rozważają jego zawieszenie. Wówczas głos zabrał sam Max Verstappen i jednoznacznie poparł Marko – podkreślając, że obecność doświadczonego Austriaka w zespole jest kluczowa z punktu widzenia jego decyzji kontraktowych.

Verstappen rozważy odejście

Trudno o gorzej zawoalowaną groźbę, że jeśli Red Bull pozbędzie się Marko, to Verstappen także rozważy odejście. Miałby dokąd, bo za rok zwalnia się przecież miejsce w Mercedesie, po przechodzącym do Ferrari Lewisie Hamiltonie. Co prawda sportowo „srebrne strzały” są obecnie trzecią siłą w stawce, ale przecież nie każde rozmowy o kontrakcie mają na celu jego zawarcie – może wszak chodzić o renegocjację aktualnej umowy wiążącej Maxa z Red Bullem do końca sezonu 2028. Ewentualne odsunięcie Hornera może z kolei aktywować domniemaną klauzulę w kontrakcie – umożliwiającą jego rozwiązanie z powodu zmiany na tak kluczowym stanowisku, jak szef zespołu.

Czytaj więcej

Geniusz dodał skrzydeł. Dominacja Red Bulla budzi jednocześnie wściekłość i podziw

Niewiadomą pozostają zamiary jeszcze jednej, bodaj najważniejszej dla sportowej siły Red Bulla postaci – to Adrian Newey, genialny projektant stojący wraz ze swoimi ludźmi za techniczną supremacją samochodu Verstappena. Czy okaże się lojalny wobec Hornera, czy raczej będzie stronnikiem Marka i Verstappena?

Nie ulega wątpliwości, że w tej wojnie domowej przegrać może przede wszystkim zespół jako całość, a po stronie najwyższych władz Red Bulla leżą niełatwe decyzje. Kto z punktu widzenia całej ekipy jest najważniejszy – szef zespołu, jeden z najlepszych i najskuteczniejszych kierowców w Formule 1, a może legendarny projektant? Wiadomo, że w obecnej sytuacji współpraca w dotychczasowym gronie nie wchodzi w grę, więc ktoś będzie musiał odejść. Na kogo wypadnie? Od tego zależy cała przyszłość zespołu.

Po różnych stronach barykady stoją szef zespołu Christian Horner oraz lider ekipy, mistrz świata Max Verstappen, a także wspierana przez kierowcę szara eminencja ekipy Red Bull Racing, wyścigowy doradca całego koncernu Helmut Marko.

Ich zwierzchnicy, czyli władze firmy, zdają się być podzieleni, jeśli chodzi o wsparcie obu stron konfliktu. Reprezentujący ich dyrektor zarządzający Oliver Mintzlaff jest człowiekiem spoza świata wyścigów, ten były biegacz długodystansowy specjalizował się dotąd w piłce nożnej. Może mu to utrudnić prawidłowe odczytanie priorytetów w sporach pomiędzy kluczowymi postaciami zespołu wyścigowego.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Formuła 1
Wilk z Wall Street w owczej skórze. Kim jest Toto Wolff?
Formuła 1
Formuła 1. Startuje Grand Prix Bahrajnu, faworyt jest tylko jeden
Formuła 1
Formuła 1. Moda na karbon
Formuła 1
Szef Red Bull Racing F1 w opałach. Wewnętrzne dochodzenie wobec Hornera
Formuła 1
Lewis Hamilton wsiądzie do Ferrari