Robert Kubica coraz bliżej Formuły 1. Siła jest w mózgu

Polski kierowca może jeszcze w tym sezonie wrócić do Formuły 1. 2 sierpnia weźmie udział w oficjalnej sesji testowej po Grand Prix Węgier.

Aktualizacja: 24.07.2017 21:00 Publikacja: 24.07.2017 19:44

Robert Kubica: – Nauczyłem się obchodzić moje ograniczenia.

Robert Kubica: – Nauczyłem się obchodzić moje ograniczenia.

Foto: DPPI

To może być powrót, jakiego w F1 jeszcze nie było. Machina pchająca Kubicę na szczyt, z którego spadł ponad sześć lat temu, jest już mocno rozpędzona. Zespół Renault wprawdzie próbuje tonować oczekiwania, ale trudno o mocniejszy niż testy na Węgrzech sygnał świadczący, że Polak może dostać drugą szansę.

Jeśli Kubica znów stanie na starcie Grand Prix F1, będzie to jedna z piękniejszych historii w dziejach tego sportu. Sześć i pół roku temu cudem przeżył rajdowy wypadek, w którym metalowa bariera rozpruła jego samochód i poharatała prawą część ciała. Lekarze przede wszystkim ratowali życie, w drugiej kolejności rękę – pogruchotaną, niemal odciętą. Kubica do dziś nie odzyskał pełnej sprawności w pokrytym bliznami ramieniu, w nadgarstku i dłoni.

Niewiarygodną historią był już powrót do rajdów, gdzie najpierw wywalczył mistrzostwo WRC-2, a później wygrywał odcinki specjalne w królewskiej kategorii WRC, lecz dobrą jazdę przyćmiewały liczne przygody.

Kubica mawiał wtedy, że jego ograniczenia bardziej przeszkadzają w życiu codziennym niż za kierownicą. Tyle że w rajdówce miał więcej miejsca i niedostatki w ruchomości prawego nadgarstka mógł kompensować całym ramieniem, a wąski kokpit samochodu jednomiejscowego to zupełnie inne wyzwanie, nie mówiąc już o większej liczbie przycisków i pokręteł na kierownicy, którymi trzeba precyzyjnie i szybko operować.

Poza ograniczeniami fizycznymi dochodziła jeszcze psychika. Kubica dobrze wiedział, co stracił tamtego feralnego dnia we włoskim rajdzie. Nie chciał budzić demonów przeszłości, drażnić ich występami na torach wyścigowych, w innych seriach. Nic przecież nie może równać się z F1. Jednak krok po kroku powrót do kokpitu zaczął nabierać realnych kształtów i na początku czerwca Kubica poprowadził pięcioletnią wyścigówkę dawnej ekipy Lotus (obecnie Renault) po torze Ricardo Tormo pod Walencją – tam, gdzie trzy dni przed rajdową kraksą ustanowił najlepszy czas zimowych testów przed sezonem 2011.

– Nauczyłem się obchodzić moje ograniczenia i przekonałem się, jak duża siła tkwi w mózgu – mówił po tych jazdach. Zespół Renault próbował tłumaczyć, że zorganizowano je z sympatii dla Kubicy, ale z takiego powodu nikt nie wydaje fortuny. Zwłaszcza że do samego końca próbowano utrzymać test w tajemnicy, zatem nie była to marketingowa zagrywka.

Kubica szybko rozwiał wątpliwości co do swojej formy, przejechał ponad sto okrążeń i od początku był szybki. Poczuł, że cały czas jest kierowcą F1. Jedyną modyfikacją w samochodzie była łopatka do zmiany biegów: używał tylko jednej, pod lewą dłonią. – Głupio by było mówić, że nie ma w tym żadnego celu – stwierdził Polak po przełomowym teście.

Kolejny zorganizowano na szybszym, bardziej wymagającym torze Paul Ricard i również tam nie było problemów z prowadzeniem maszyny F1, zarówno w szybkich łukach, gdzie na ciało działają duże przeciążenia, jak i w ciasnych nawrotach, wymagających dużego zakresu ruchów kierownicą.

Następnym krokiem jest to, co odbędzie się na początku sierpnia: test w aktualnym samochodzie. Warto pamiętać, że przed sezonem 2017 wyścigówki przeszły kurację przyspieszającą. Szersze opony i lepsza przyczepność sprawiają, że siły działające na zawodników znacznie wzrosły, a do tego z obecnymi w F1 od sezonu 2014 hybrydowymi jednostkami napędowymi Kubica mógł zapoznać się jedynie wirtualnie, w symulatorach różnych ekip.

– Nadchodząca sesja umożliwi nam pozyskanie szczegółowych danych w aktualnym samochodzie, w reprezentatywnych warunkach – mówi Cyril Abiteboul, szef zespołu Renault. – Po tym teście przeanalizujemy zebrane informacje, by ustalić, w jakich warunkach Robert mógłby wrócić do rywalizacji w nadchodzących latach.

Francuz tonuje nastroje, ale fakty sugerują, że nie ma co mówić o nadchodzących latach, tylko o tym sezonie. Możliwości testowania aktualnych samochodów F1 są ograniczone. W trakcie sezonu każdy zespół ma do dyspozycji jedynie cztery dni, podczas których może korzystać tylko z jednego samochodu. Ponadto na dwa z tych czterech dni samochód musi dostać kierowca, który ma na koncie nie więcej niż dwa starty w wyścigach F1. Kubica tego warunku nie spełnia, więc aby mógł jeździć na Węgrzech, ekipa Renault musi wysadzić z kokpitu jednego z podstawowych kierowców, odbierając mu za jednym zamachem cały przydział testów na ten sezon.

To świadczy o poważnych intencjach zespołu. Gdyby myślano o sezonie 2018, to do dyspozycji pozostawałaby jeszcze jedna dwudniowa sesja po ostatniej rundzie tegorocznych zmagań albo wręcz zimowe przygotowania do kolejnej kampanii.

Formuła 1 szybko zapomina nawet o pierwszoplanowych postaciach wypadających z obiegu, a Kubica wygrał tylko jeden wyścig. Ale jego popularność w wyścigowym środowisku, zmagania ze skutkami kraksy, niezłomny charakter i osobowość typowego maniaka wyścigów z benzyną zamiast krwi przysporzyły mu sympatyków na całym świecie. Dlatego tak wielka uwaga towarzyszy jego walce o powrót – jeśli okaże się udana, będzie to wyczyn jeszcze większy niż przetarcie szlaku z Polski, wyścigowego zaścianka, do Formuły 1 przed ponad dziesięciu laty.

To może być powrót, jakiego w F1 jeszcze nie było. Machina pchająca Kubicę na szczyt, z którego spadł ponad sześć lat temu, jest już mocno rozpędzona. Zespół Renault wprawdzie próbuje tonować oczekiwania, ale trudno o mocniejszy niż testy na Węgrzech sygnał świadczący, że Polak może dostać drugą szansę.

Jeśli Kubica znów stanie na starcie Grand Prix F1, będzie to jedna z piękniejszych historii w dziejach tego sportu. Sześć i pół roku temu cudem przeżył rajdowy wypadek, w którym metalowa bariera rozpruła jego samochód i poharatała prawą część ciała. Lekarze przede wszystkim ratowali życie, w drugiej kolejności rękę – pogruchotaną, niemal odciętą. Kubica do dziś nie odzyskał pełnej sprawności w pokrytym bliznami ramieniu, w nadgarstku i dłoni.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata