Formuła 1: Roberta Kubicę trzeba traktować jak debiutanta

Letnia przerwa upływa kibicom – nie tylko polskim – na oczekiwaniu na dalsze kroki Roberta Kubicy. Czy polski kierowca ma realne szanse na powrót do F1?

Aktualizacja: 06.08.2017 21:51 Publikacja: 06.08.2017 21:47

Formuła 1: Roberta Kubicę trzeba traktować jak debiutanta

Foto: Fotorzepa/ Bartosz Jankowski

Po testach na Hungaroringu nikt nie powinien mieć wątpliwości, że mimo upływu czasu i skutków rajdowego wypadku Kubica jest w stanie szybko i pewnie prowadzić współczesny samochód F1. W upale, na jednym z najbardziej krętych torów, przejechał jednego dnia dystans równy dwóm wyścigom Grand Prix.

Spisał się po prostu jak normalny kierowca Formuły 1, ale w jego przypadku w tym stwierdzeniu kryje się drugie dno, gdyż on normalnym kierowcą nie jest. Przez ponad sześć lat przymusowo odpoczywał od F1, a strzaskana w rajdowej kraksie prawa ręka pewnie już nigdy nie odzyska pełnej sprawności.

Na szczęście wąski kokpit wyścigówki nie przeszkadza w operowaniu kierownicą (ciaśniejsze niż na Hungaroringu nawroty Kubica ćwiczył jeszcze starym, pięcioletnim samochodem podczas prywatnych jazd na torze Paul Ricard), a rozmieszczenie przycisków i pokręteł można dostosować. Te używane najczęściej umieszczono tak, by zawodnik mógł nimi łatwo manipulować.

Sprawiedliwie byłoby też traktować Kubicę jak debiutanta. Podczas jego nieobecności dokonały się dwie wielkie rewolucje techniczne: najpierw pojawiły się hybrydowe jednostki napędowe, a od tego roku samochody mają znacznie większą przyczepność. Są szersze, mają grubsze opony, mogą więc znacznie szybciej pokonywać zakręty (czasy okrążeń są lepsze o kilka sekund od sezonu 2010, kiedy Kubica po raz ostatni ścigał się w Formule 1).

On sam przyznaje, że największą różnicą była większa masa samochodów, które przez sześć lat „przytyły" aż o 108 kg. Inni kierowcy przyzwyczajali się do tego stopniowo, dla niego to duża zmiana.

Tym bardziej trzeba docenić pracę wykonaną przez kierowcę i wyraźny sygnał o gotowości do powrotu. Test na Węgrzech to przełomowy moment w podróży, która ma doprowadzić Kubicę tam, skąd wypadł po pamiętnej kraksie.

Zespół Renault potrzebuje szybkiego kierowcy, nawet jeszcze w tym sezonie. Być może dlatego nie wahał się poświęcić cennego dnia testów (mając do dyspozycji tylko cztery w całym sezonie, w tym obowiązkowo dwa dla juniorów bez doświadczenia) na sprawdzenie, czy Kubica poradzi sobie z wyzwaniem.

Niewykluczone, że zespół, mimo niełatwej sytuacji kontraktowej (ma w składzie dwóch kierowców wyścigowych), będzie chciał sprawdzić Kubicę jeszcze w tym roku, by rozwiać wszelkie wątpliwości przed ewentualnym podpisaniem kontraktu na pełny sezon.

Wydaje się, że Renault nie ma nic do stracenia. Więcej ryzykuje Kubica, choć nie jest typem człowieka, który rzuci się bez gwarancji na głęboką wodę. Chce wrócić tylko w odpowiedniej formie, gdy będzie mógł jeździć na wysokim poziomie.

Czas ma tu drugorzędne znaczenie – czy jeszcze w tym sezonie, czy na spokojnie, w przyszłym. Czekał sześć i pół roku, więc kilka miesięcy, które mogą być kluczowe dla odpowiedniego przygotowania do powrotu, niczego tu nie zmienią.

Jeśli w Renault zwycięży frakcja inżynierów, dla których Kubica jest prawdziwym skarbem, a do tego sam kierowca uzna, że jest odpowiednio przygotowany do podjęcia wyzwania, to znów ujrzymy Polaka na starcie wyścigu Formuły 1.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven

Po testach na Hungaroringu nikt nie powinien mieć wątpliwości, że mimo upływu czasu i skutków rajdowego wypadku Kubica jest w stanie szybko i pewnie prowadzić współczesny samochód F1. W upale, na jednym z najbardziej krętych torów, przejechał jednego dnia dystans równy dwóm wyścigom Grand Prix.

Spisał się po prostu jak normalny kierowca Formuły 1, ale w jego przypadku w tym stwierdzeniu kryje się drugie dno, gdyż on normalnym kierowcą nie jest. Przez ponad sześć lat przymusowo odpoczywał od F1, a strzaskana w rajdowej kraksie prawa ręka pewnie już nigdy nie odzyska pełnej sprawności.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata