Kissinger i Wielki Minotaur

Wybór Henry'ego Kissingera na prezydenckiego doradcę ds. polityki zagranicznej jest jak dotąd najciekawszą decyzją kadrową Donalda Trumpa.

Publikacja: 02.01.2017 10:36

Henry Kissinger

Henry Kissinger

Foto: Bloomberg

Decyzją, po której wszystkim miłośnikom spiskowych teorii powinny zapalić się czerwone światełka alarmowe.

Kissinger ma 93 lata, jest więc starszy o rok od Roberta Mugabe, komunizującego dyktatora z Zimbabwe. Jest więc w wieku, w którym powinien cieszyć się emeryturą (lub jak mówią jego wrogowie: rozmyślać w więziennej celi). Czemu Trump zatrudnia u siebie tego starego człowieka? Być może dlatego, że Kissinger jest żyjącą legendą, wirtuozem dyplomacji za rządów Nixona i Geralda Forda, cenionym naukowcem i personifikacją „polityki realnej". Jest on jednak również człowiekiem z „głębokiego cienia", który od 45 lat jest posądzany o wszystko co najgorsze przez konspirologów z lewa i prawa.

Brytyjski autor Christopher Hitchens (który przeszedł pouczającą odyseę wzdłuż politycznego spektrum) udowadniał w wydanej pod koniec lat 90. Książce „Trial of Henry Kissinger", że były sekretarz stanu powinien być sądzony za zbrodnie wojenne lub ich tuszowanie w Indochinach, Bangladeszu, Chile, Timorze Wschodnim i na Cyprze. Prawicowy konspirolog Gary Allen wykazywał zaś w swoim wydanym w pierwszej połowie lat 70. dziele „Kissinger: Secret Side of the Secretary of State", że wiele decyzji podejmowanych przez nestora amerykańskiej dyplomacji było zadziwiająco korzystnych dla Sowietów i obozu komunistycznego a szkodliwych dla amerykańskich, antykomunistycznych sojuszników. Christopher Story, były doradca premier Thatcher, pisał zaś w zeszłej dekadzie, że Kissinger był potrójnym agentem amerykańsko-niemiecko-sowieckim. Miał pracować m.in. dla widmowej zachodnioniemieckiej organizacji wywiadowczej DVD, założonej przez weteranów nazistowskich tajnych służb i mającej siedzibę w Dachau.

Tezy Christophera Story nie były jednak aż tak wariackie jak na pierwszy rzut oka to wygląda. Kissinger był przecież bardzo głęboko związany z tajnymi służbami. W trakcie bitwy w Ardenach pracował dla wywiadu wojskowego. W 1945 r. był już sierżantem w amerykańskich wojskowych służbach specjalnych w Niemczech. Po wojnie sprawował rozmaite funkcje związane z bezpieczeństwem narodowym USA. Był też podejrzewany o szpiegostwo na rzecz Sowietów. W 1961 r. płk Michał Goleniewski (oficer peerelowskich tajnych służb, który zbiegł na Zachód i pomógł zachodnim służbom w schwytaniu takich szkodliwych nielegałów jak George Blake czy Konom Mołodyj) wskazał mało znanego wówczas wykładowcę Harvardu Henry Kissingera jako agenta wywiadu wojskowego PRL o pseudonimie "Bor" działającego w 1945 r. w ramach aktywnej w okupowanych Niemczech siatki szpiegowskiej "Odra". W dokumentach, które widział Goleniewski miała być mowa również o późniejszej pracy Kissingera dla CIA. A co z pracą na rzecz niemieckich służb? Tak się składa, że kilka lat temu wyszło na jaw, że zachodnioniemiecka partia CDU stworzyła w latach 60. własną, nielegalną służbę specjalną. Jej głównym celem było przeciwdziałanie prosowieckiej działalności kanclerza Willy Brandta. Siatka stworzona przez CDU składała się m.in. z arystokratów i byłych nazistów pełniących ważne funkcje w bońskiej administracji. Byli w niej zarówno Hans Globke, współtwórca ustaw norymberskich jak i Hans von Stauffenberg. Co ciekawe, podobną ale mniejszą siatkę stworzyła również bawarska CSU. Obie zostały rozwiązane w 1982 r. na żądanie kanclerza Helmutha Kohla. Przez lata spiskowcy koordynowali działania z Henry Kissingerem. W tej wywiadowczej plątaninie łatwo było podejrzewać Kissingera o bycie potrójnym agentem. Henry Kissinger powinien być traktowany jednak przede wszystkim jako jeden z głównych architektów tzw. systemu Globalnego Minotaura (pojęcie stworzone przez byłego greckiego ministra finansów Yanisa Varoufakisa). System ten funkcjonujący od połowy lat 70. (i zepsuty w 2008 r.) przewidywał, że USA były największym generatorem popytu na dobra produkowane na całym świecie a w zamian reszta świata lokowała swój kapitał na nowojorskich rynkach i kupowała amerykańskie obligacje. System ten miał korzenie w kryzysie naftowym 1973 r. i wojnie Yom Kippur – zdarzeniach uznawanych przez wielu konspirologów za „ustawkę" wyreżyserowaną przez Kissingera.

1 lipca 1973 r., w swoim domu w stanie Maryland, został zabity płk Josef Alon, izraelski attache lotniczy i morski w Waszyngtonie, jeden ze współtwórców sił powietrznych Izraela. Zamach został przeprowadzony bardzo profesjonalnie. Alon dostał pięć kul. Sprawców nigdy nie złapano, ani nawet nie zidentyfikowano. FBI podejrzewało, że zamachu dokonali fedaini z Czarnego Września. Do dokonania egzekucji przyznała się OWP. Rodzina podejrzewała jednak... izraelski i amerykański rząd. Podejrzenia te opisał m.in. izraelski reżyser Joram Ibramatz. Enigmatycznie o całej sprawie wypowiedział się były izraelski prezydent Ezer Weizman: "Gdybym powiedział wam prawdę, naród byłby zszokowany. Alon był gadatliwym pijakiem i nie można mu było powierzać tajemnic". Co to za tajemnice? Ibramatz stawia tezę, że Alon zginął, bo dowiedział się zbyt wiele o nadchodzącej wojnie Yom Kippur a konkretnie o tajnym porozumieniu Kissinger-Dayan przewidującym, że Izrael pozwoli, by Egipt zbrojnie odebrał mu Synaj. W ten sposób Arabowie mieli odzyskać swoją dumę i wychodząc z twarzą z konfliktu zawrzeć pokój z Izraelem. Teza szalona, ale... poparta solidnymi poszlakami i rozważana przez takich badaczy jak np. prof. Uri Milstein.

Rzeczywiście Izrael zdawał sobie sprawę z tego, że Egipt i Syria szykują atak - wywiad wojskowy zebrał przecież wyraźne sygnały na to wskazujące. Co więcej, Izrael został ostrzeżony przez króla Jordanii Husajna, który nawet spytał się izraelskiego rządu, czy może, tak pro forma wysłać jedną jordańską brygadę na Wzgórza Golan, by symbolicznie wzięła udział w syryjskiej ofensywie. Odpowiedź izraelskich polityków brzmiała: "No jasne, nie mamy nic przeciwko" (opisał to Patrick Seale w swym monumentalnym dziele "Assad"). Andrzej Kiełczyński, agent CIA infiltrujący Likud, tłumaczy to tym, że izraelskie władze były zbyt zadufane w siłę swojej armii i uważały, że Linia Bar-Leva, czyli zespół umocnień na brzegu Kanału Sueskiego, jest przeszkodą nie do przebicia dla Egipcjan. Nie jest to do końca prawdą. Bentsi Tsfoni, ówcześnie saper stacjonujący na Synaju wspomina, że tuż przed wybuchem wojny kazano mu rozminować pewne obszary Linii Bar-Leva. Gdy zwrócił dowódcy uwagę na bezsens tego rozkazu, otrzymał odpowiedź: "To nowe działania dyplomatyczne armii". Gen. David Elazar, szef sztabu IDF, zorientował się, że Egipt chce zaatakować Synaj i poprosił o zgodę na atak prewencyjny. Odmówił mu minister obrony Mosze Dayan. Nomi Frankel, ówcześnie w wojskach łączności, słyszała ich rozmowę. Dayan argumentował: "Nie. Mamy umowę z Kissingerem, by nie atakować Egiptu".

Teza o tym, że wojna Yom Kippur była konfliktem wyreżyserowanym nie jest nowa. Na początku lat 90-tych postawił ją amerykański konspirolog William Enghdahl w swojej książce "Stulecie wojny". Dotarł do dokumentów mówiących o tym, że omawiano ten scenariusz na konferencji Grupy Bilderberg w Saltsjobaden w maju 1973 r.

Reakcją na wojnę Yom Kippur był szok naftowy- ostra podwyżka cen ropy naftowej, która wpędziła pół świata w recesję połączoną z galopującą inflacją. Ten wstrząs de facto zabił keynsowską złotą erę kapitalizmu na Zachodzie. Powszechnie uważa się, że skokowa podwyżka cen ropy naftowej była zemstą Arabów na USA za wspieranie przez Waszyngton Izraela. To zarządzone przez prezydenta Nixona dostawy broni oraz amunicji IDF pozwoliły Izraelczykom pokonać arabską koalicję. Czy Arabowie byli jednak z tego powodu rzeczywiście wściekli na Amerykanów? Wniosek o szokową podwyżkę cen ropy na posiedzeniu OPEC złożył bliski sojusznik USA: szach Iranu. Poparli go prezydent Indonezji Sukharto i proamerykański rząd Wenezueli. Kolejny wniosek, o jeszcze większą podwyżkę złożyła Arabia Saudyjska, która jednocześnie potajemnie dogadała się z Amerykanami, że gwarantuje im bezpieczeństwo dostaw.''

Szok naftowy wywołał co prawda kryzys gospodarczy na Zachodzie i na Dalekim Wschodzie, ale sprawił też, że na Bliski Wschód trafił gigantyczny strumień pieniędzy. Coś z tą kasą trzeba było zrobić. Arabowie oraz Irańczycy zaczęli wydawać pieniądze jak szaleni, z czego skorzystali dostawcy z całego świata. (John Perkins w książce "Hitman. Wspomienienia ekonomisty od mokrej roboty" opowiada m.in. jak Amerykanie próbowali sprzedać Saudyjczykom system oczyszczania miast. W saudyjskich miastach, między wieżowcami walały się wielkie hałdy śmieci, które były podgryzane przez kozy. Problemem było to, że żaden Saudyjczyk nie chciał pracować jako śmieciarz. Amerykanie poradzili więc Saudom sprowadzenie do pustynnego królestwa tysięcy robotników z biedniejszych państw islamskich, którzy wykonywaliby całą brudną robotę. System został sprzedany.) Znaczna część tego kapitału została jednak ulokowana w amerykańskich bankach i obligacjach. USA zaczęły być zalewane petrodolarami, co znacznie obniżyło koszt kredytu. Nowojorskie i londyńskie banki oferowały krajom Drugiego i Trzeciego Świata wielkie kredyty na "niezwykle korzystnych warunkach". Od Gierka i Tito po afrykańskich i latynoskich dyktatorów - wszyscy rzucili się na "darmowe pieniądze". Co z tymi pieniędzmi zrobili to już inna sprawa. Dla wielu z nich okazały się one przynętą umieszczoną wewnątrz pułapki.

No cóż, teraz gdy system Wielkiego Minotuara przechodzi poważną chorobę, nadszedł czas, by jeden z jego twórców zaangażował się w naprawę swojego dzieła.

Decyzją, po której wszystkim miłośnikom spiskowych teorii powinny zapalić się czerwone światełka alarmowe.

Kissinger ma 93 lata, jest więc starszy o rok od Roberta Mugabe, komunizującego dyktatora z Zimbabwe. Jest więc w wieku, w którym powinien cieszyć się emeryturą (lub jak mówią jego wrogowie: rozmyślać w więziennej celi). Czemu Trump zatrudnia u siebie tego starego człowieka? Być może dlatego, że Kissinger jest żyjącą legendą, wirtuozem dyplomacji za rządów Nixona i Geralda Forda, cenionym naukowcem i personifikacją „polityki realnej". Jest on jednak również człowiekiem z „głębokiego cienia", który od 45 lat jest posądzany o wszystko co najgorsze przez konspirologów z lewa i prawa.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Najważniejsza jest idea demokracji. Także dla gospodarki
Wydarzenia Gospodarcze
Polacy szczęśliwsi – nie tylko na swoim
Materiał partnera
Dezinformacja łatwo zmienia cel
Materiał partnera
Miasta idą w kierunku inteligentnego zarządzania
Materiał partnera
Ciągle szukamy nowych rozwiązań