Rozmowa z trenerem Wisły Płock Jerzym Brzęczkiem

Trener Wisły Płock Jerzy Brzęczek o jesieni w piłkarskiej ekstraklasie i sposobie Górnika Zabrze na wyjście z kryzysu.

Aktualizacja: 19.12.2017 13:48 Publikacja: 18.12.2017 18:28

Rozmowa z trenerem Wisły Płock Jerzym Brzęczkiem

Foto: PAP/Leszek Szymański

Rzeczpospolita: W sobotę Wisła wygrała z Legią na Łazienkowskiej 2:0. Biorąc pod uwagę możliwości obydwu klubów, to do takiego wyniku nie powinno dojść.

Jerzy Brzęczek: Liga stała się nieprzewidywalna. Do niedawna były dwa potężne kluby – Legia i Lech, które wygrywały niemal z urzędu. Teraz już tak nie jest. Wisła wygrała w Warszawie, Arka pokonała Lecha w finale Pucharu Polski. Do niespodziewanych wyników dochodzi coraz częściej, więc przestają już być niespodziankami.

To dobrze dla rozgrywek?

Bardzo dobrze. Różnice punktowe w tabeli są niewielkie i jedno zwycięstwo lub porażka oznaczają przesunięcie o kilka miejsc. Czeka nas ciekawa wiosna. Ale atrakcyjność nie idzie w parze z poziomem. Miernikiem są europejskie puchary. Jeśli polska drużyna nie może awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy, to znaczy, że odstajemy od najlepszych.

Może nas na to nie stać?

Stać nas pod względem organizacyjnym i finansowym. Potencjał piłkarski Polski można porównać z ligami Czech, Słowacji, państw dawnej Jugosławii czy dobrze mi znanej Austrii, w której klubach spędziłem kilka sezonów. Dla nich faza grupowa europejskich pucharów to norma, dla nas – marzenie.

Dlaczego tak się dzieje?

W Polsce trener nie ma spokoju w pracy. Wszyscy się śpieszą, oczekują wyniku od razu. A to niemożliwe, trener musi mieć czas. Na zebraniu trenerów analizowaliśmy niedawno sytuacje, w jakich zwalania się nas z posady. W ostatnich dziesięciu latach w klubach ekstraklasy zwalniano jesienią średnio sześciu–siedmiu trenerów. W tym roku już ośmiu. Czy poziom od tego się podniósł?

Widać gołym okiem, że nie.

Tu nie chodzi tylko o naszą sytuację. Na każdej takiej zmianie traci zawodnik, bo nie ma ciągłości pracy, każdy trener ma inny warsztat. Bywało, że zawodnik mówił mi: ale poprzedni trener chciał ode mnie czego innego. Solidnie pracujący piłkarz ma problem. Dla takich, którzy się nie przykładają, zmiana trenera to alibi: nie wychodzi mi, bo jestem zdezorientowany.

Górnik dowodzi, że tego wszystkiego można uniknąć.

Górnik jest dobrym przykładem tego, jak się wychodzi z kryzysu. Kiedy wiosną przegrał w Kluczborku z ostatnią drużyną w tabeli I ligi, mówiło się, że to koniec marzeń o awansie do ekstraklasy. Niektórzy spodziewali się zwolnienia Marcina Brosza. I stała się rzecz w Polsce niespotykana. Nie tylko nie zwolniono trenera, ale też zarząd przychylił się do jego wniosku o rozwiązanie kontraktów z trzema zawodnikami, którzy wydawali się nie do ruszenia. To był moment zwrotny. W Górniku polska młodzież dostała swoją szansę. Poza Igorem Angulo i Danim Suarezem są tam wyłącznie młodzi polscy zawodnicy. Dla kilku z nich jesienne występy powinny stać się początkiem fajnych karier. Tym bardziej że Marcin Brosz jest w jakimś sensie jednym z nich. Taka symbioza przyniosła w Zabrzu dobre efekty. Górnik to największa pozytywna niespodzianka rozgrywek.

Do tego należy dodać frekwencję w Zabrzu. Ponad 20 tysięcy kibiców na każdym meczu to wynik lepszy niż w wielu dużych miastach.

Jedno z drugim idzie w parze, ale Zabrze to wyjątek. Polska, obok Niemiec, Anglii i Francji, znajduje się w czołówce krajów mających nowoczesne stadiony. Niestety, frekwencja na tych stadionach nie poraża. Żeby ściągnąć na trybuny kibiców, potrzeba dobrej gry i wyników.

Czy nie ma pan wrażenia, że piłkarze w ekstraklasie zarabiają za dużo?

Wielu zawodników jest przepłacanych. To wynika w największym stopniu z pazerności ich agentów. Ale z drugiej strony – każdy chce zarabiać więcej. Miałem kiedyś zawodnika, który jako wychowanek terroryzował klub żądaniami finansowymi niemożliwymi do spełnienia. Agent go w tym utwierdzał. Oczywiście odszedł, nie można go było zatrzymać. Jeśli zawodnik rozegra dwa dobre mecze z rzędu, to jego agent szaleje i żąda przedłużenia kontraktu na nowych warunkach, bo jak nie, to inni czekają w kolejce. To dla pracodawcy takiego gracza trudna decyzja. Wielu młodych graczy myśli tylko o kasie, taka sytuacja niszczy. Dostają duże pieniądze za wcześnie, cieszą się z tego, co mają, nie myśląc o rozwoju.

Jak pan daje sobie z tym radę w Płocku?

Wisła ma jeden z najniższych budżetów w ekstraklasie – około 12 mln złotych. Za nami jest tylko Sandecja.

Czyli macie 12 razy mniej niż Legia...

Ponieważ pieniędzy jest mało, to pracujemy, by ich nie marnować. Każdy transfer jest przemyślany. Mamy perspektywiczną drużynę młodych wilczków. A każdy obcokrajowiec coś wnosi i nie bierze pieniędzy za darmo.

Rzeczpospolita: W sobotę Wisła wygrała z Legią na Łazienkowskiej 2:0. Biorąc pod uwagę możliwości obydwu klubów, to do takiego wyniku nie powinno dojść.

Jerzy Brzęczek: Liga stała się nieprzewidywalna. Do niedawna były dwa potężne kluby – Legia i Lech, które wygrywały niemal z urzędu. Teraz już tak nie jest. Wisła wygrała w Warszawie, Arka pokonała Lecha w finale Pucharu Polski. Do niespodziewanych wyników dochodzi coraz częściej, więc przestają już być niespodziankami.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Barcelona przegrała mecz o wicemistrzostwo, Robert Lewandowski z golem. Real świętuje tytuł
Piłka nożna
Barcelona gra o wicemistrzostwo Hiszpanii, a Robert Lewandowski o tytuł króla strzelców
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił