Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę

Wisła Kraków, która zajmuje piąte miejsce w I (czyli II) lidze pokonała w finale na Stadionie Narodowym Pogoń, walczącą o tytuł mistrza.

Publikacja: 02.05.2024 19:36

Dla Wisły Kraków to wielki dzień. Wygrała po raz pierwszy od roku 2003

Dla Wisły Kraków to wielki dzień. Wygrała po raz pierwszy od roku 2003

Foto: PAP/Leszek Szymański

Przy takiej różnicy poziomów to szczecinianie byli faworytami. I chyba za bardzo uwierzyli, że pokonają wiślaków lekko, łatwo i przyjemnie. Jechali do Warszawy, a wraz z nim i tysiące kibiców, ze świadomością, że tym razem musi się udać. Grali w finałach już trzy razy, zawsze przegrywali różnicą jednej bramki. Kiedy mieli wygrać, jak nie teraz?

Tyle, że Pogoń grała od początku słabiej niż w ekstraklasie. Nie miała żadnego pomysłu na to, jak podejść pod bramkę Wisły, której piłkarze włożyli w mecz nadzwyczajne siły, byli wszędzie, grali tak, jak dzień wcześniej na konferencji obiecywał ich hiszpański trener, Albert Rude, mający zaledwie 37 lat. Jako pierwszy trener dopiero zaczyna karierę.

Czytaj więcej

Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym

Rude mówił, że zdaje sobie sprawę z różnic pomiędzy Wisłą a Pogonią, wie, że jego drużyna nie ma wielu atutów i nie jest faworytem. Ale jest w niej coś takiego, jak „duch zespołu” i to on może mieć decydujące znaczenie.

Kiedy słyszy się od trenerów takie słowa, to zwykle macha się na nie ręką. Większość trenerów tak mówi. Tyle, że tego ducha naprawdę zobaczyliśmy. Wisła walczyła od pierwszej do 120 minuty i w każdej sytuacji wiedziała co ma robić.

Tak było przy wyniku 0:0, po stracie gola, kiedy obrona popełniła jeden z niewielu błędów i w siódmej minucie doliczonego czasu, kiedy wyrównującą bramkę strzelił Eneko Satrustegui.

Pogoń nie bardzo mogła skonstruować ataki, więc długo stosowała jeden wariant: długie podanie do Kamila Grosickigo, z nadzieją, że to on strzeli bramkę lub przynajmniej poda. Grosicki rzeczywiście się wyróżniał, ale poza wrażeniem niczego wyjątkowego nie zrobił. Było to zbyt przejrzyste, żeby takim atakom nie zapobiec.

Pogoń rozegrała najsłabszy mecz w sezonie, a Wisła najlepszy

Pogoń rozegrała bodaj najsłabszy mecz w sezonie, a Wisła najlepszy. Dramaturgia była wyjątkowa, bo przecież wyrównujący gol dla Wisły padł w doliczonym czasie, kiedy wszyscy przy ławce Pogoni żądali od sędziego żeby kończył mecz.

Pogoń sama sobie winna. Przy prowadzeniu nie potrafiła kontrolować gry, grała na czas, a jej zawodnicy dość często faulowali. Wisła oddała w całym meczu więcej strzałów. Jej zawodnicy byli wszędzie tam, gdzie trzeba. To dzięki temu na początku dogrywki Leo Borges popełnił błąd sezonu, kiedy podał piłkę na nogę Angela Rodado, otwierając mu drogę do bramki.

Dopiero po tej stracie Pogoń ruszyła do natarcia. Miała trochę pecha, ale też atakowała czasami chaotycznie, ułatwiając zadanie obrońcom. A kiedy oni się mylili, bronił białoruski bramkarz Anton Cziczkan, dla którego był to dopiero jeden z pierwszych meczów w Wiśle.

Czytaj więcej

Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski

Pogoń wróci do Szczecina głęboko rozczarowana, ale nie zrobiła na tyle dużo, aby stało się inaczej. Nawet adres Stadionu Narodowego zdawał się świadczyć na jej korzyść - Wybrzeże Szczecińskie.

Dla Wisły to wielki dzień. Wygrała po raz pierwszy od roku 2003, czyli czasów trenera Henryka Kasperczaka. W klubie jest wciąż jego legenda Kazimierz Kmiecik. I jeszcze ktoś. Jakub Błaszczykowski zdobył Puchar Niemiec, ale nigdy Pucharu Polski. Udało się teraz, kiedy przyjechał na dobrze sobie znany stadion jako współwłaściciel Wisły.

Przy takiej różnicy poziomów to szczecinianie byli faworytami. I chyba za bardzo uwierzyli, że pokonają wiślaków lekko, łatwo i przyjemnie. Jechali do Warszawy, a wraz z nim i tysiące kibiców, ze świadomością, że tym razem musi się udać. Grali w finałach już trzy razy, zawsze przegrywali różnicą jednej bramki. Kiedy mieli wygrać, jak nie teraz?

Tyle, że Pogoń grała od początku słabiej niż w ekstraklasie. Nie miała żadnego pomysłu na to, jak podejść pod bramkę Wisły, której piłkarze włożyli w mecz nadzwyczajne siły, byli wszędzie, grali tak, jak dzień wcześniej na konferencji obiecywał ich hiszpański trener, Albert Rude, mający zaledwie 37 lat. Jako pierwszy trener dopiero zaczyna karierę.

Pozostało 81% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Mecz bez historii, Robert Lewandowski bez gola. Barcelona bliżej wicemistrzostwa
Piłka nożna
Kolejny sezon Ligi Mistrzów. Piraci wzięli kurs na Europę
Piłka nożna
Czy będzie grupowy coming-out w zawodowej piłce nożnej?
Piłka nożna
Czy Manchester United i Chelsea zagrają w europejskich pucharach?
Piłka nożna
Kto poprowadzi największe kluby w przyszłym sezonie? Ruszyła karuzela nazwisk