Oburzenie pracowników Poczty Polskiej (PP) sięgnęło zenitu. Sebastian Mikosz w wywiadzie, jakiego udzielił PAP, wskazał, że w firmie zastał wiele zapóźnień. Wspomina przy tym o zadłużeniu finansowym, długu technologicznym, ale również – jak sam to nazwał – „długu intelektualnym”. O co chodzi? Tym mianem określił pocztowców. W spółce zawrzało.
Czytaj więcej
Część listonoszy, pracowników placówek i magazynów, czy kurierów Poczty Polskiej w czwartek o godz. 8 przestało wykonywać obowiązki służbowe. To akcja mająca pokazać zarządowi państwowej spółki brak zgody na redukcję zatrudnienia i niskie pensje.
„To pracownicy są filarem”
Zdaniem Mikosza wielu pracowników nie rozumie trudnej sytuacji Poczty. Według niego to szczególnie bolesne, bo wiąże się z koniecznością uświadamiania pocztowcom, że zmiany w spółce są konieczne. Słowa prezesa PP wywołały falę krytyki pod jego adresem.
Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Poczty Polskiej (ZZPP), twierdzi, że to skandal, aby o pracownikach, którzy często całe swoje życie zawodowe i zdrowie poświęcili Poczcie i pracują za 4023 zł brutto stawki zasadniczej, mówić, iż cierpią na „dług intelektualny”. – Za kogo pan prezes, który Pocztę zna od trzech miesięcy, uważa tysiące pracowników z dużo większym stażem – zastanawia się szef ZZPP.
Rozgoryczenia nie kryje również Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty. – Przykre jest to, że tak nisko pan prezes ocenia nas, pracowników. Szkoda również, że nie wie lub nie ma świadomości, iż to pracownicy są filarem tej firmy. To oni ją tworzą i tylko dzięki pracownikom Poczta Polska jeszcze istnieje – podkreśla Moniuszko.