Dyrektor Juventusu Turyn Giuseppe Marotta przyznał, że zarobek klubu na rekordowej sprzedaży Paula Pogby do Manchesteru United wyniósł 72 miliony euro. Musiał wytłumaczyć akcjonariuszom najbardziej utytułowanej drużyny we Włoszech szczegóły rekordowego transferu, a smaczki ze spotkania oczywiście przedostały się do mediów.
Ze słów Marotty wynika, że United zapłaciło za Francuza 105 milionów, a kolejne 5 milionów bonusów uzależnione jest od tego, czy Pogba podpisze nowy kontrakt z MU, albo od tego, czy Anglicy sprzedadzą pomocnika za sumę powyżej 50 milionów euro.
Po odjęciu kosztów związanych z transferem, kasę Juve zasiliły 72 miliony. Aż 27 milionów to prowizja dla firmy agenta piłkarza, Mino Raioli. Włoski menedżer dostanie więc nieco ponad 25 procent wartości tego najdroższego w historii futbolu transferu. A to niejedyny tego lata zarobek urodzonego we Włoszech, ale wychowanego w Holandii agenta. Jego głównym płatnikiem stał się właśnie klub z czerwonej części Manchesteru, bo to do United trafili tego lata także inni klienci Raioli: Zlatan Ibrahimović oraz Henrich Mchitarjan. Nie można więc się specjalnie dziwić, że pod koniec sierpnia tego roku Raiola lekką ręką wydał 7 milionów euro na willę w Miami, której poprzednim właścicielem był Al Capone.
Dziś media portretują superagentów – takich jak Raiola czy Jorge Mendes, menedżer Jose Mourinho i Cristiano Ronaldo – jako faktycznie trzymających władzę w futbolu. Kiedy i jak to się stało, że osoby, których zadanie – w największym skrócie – sprowadza się do kontaktowania klubów i piłkarzy oraz negocjowania w imieniu swoich klientów umów i kontraktów sponsorskich, stały się tak wpływowe i bogate?
Jedną z głównych przyczyn było tzw. prawo Bosmana, czyli werdykt sądu z 1995 roku, który pozwala piłkarzom swobodnie zmieniać pracodawcę wraz z końcem kontraktu. Do tego oczywiście doszło prawo Unii otwierające rynki pracy dla jej obywateli. Mało kto dziś pamięta, że kiedyś we wszystkich ligach obowiązywały limity obcokrajowców. Dziś kluby, takie jak Chelsea (w kadrze ma trzech Anglików) czy Sevilla (siedmiu Hiszpanów, w tym dwóch rezerwowych bramkarzy), nikogo nie dziwią.