Piłkarze Akiry Nishino mogli się poczuć w Jekaterynburgu jak Kolumbia, którą przed kilkoma dniami już po sześciu minutach posłali na deski. Czerwona kartka dla Carlosa Sancheza i szybko strzelony gol z rzutu karnego miały wielki wpływ na tamten mecz. I choć Kolumbijczycy jeszcze przed przerwą zdołali wyrównać, zabrakło im sił oraz pomysłu, żeby wywalczyć choćby punkt (Japonia wygrała 2:1).
Takiej powtórki jednak nie było. W meczu z Senegalem błąd bramkarza nie wybił Japończyków z rytmu. Eiji Kawashima, zamiast złapać piłkę w ręce po niegroźnym strzale, postanowił ją piąstkować, ale zrobił to tak niefortunnie, że futbolówka spadła pod nogi Sadio Mane (snajpera Liverpoolu uznano za piłkarza meczu), odbiła się od jego kolan i wpadła do siatki.
Trener Senegalu Aliou Cisse dokonał tylko jednej zmiany w porównaniu do spotkania z Polską: Mame Dioufa zastąpił Pape Alioune N'Diaye. Nishino zwycięskiej jedenastki zmieniać nie zamierzał.
Wygraną z Kolumbią zapewnił Yuya Osako, w niedzielę bohaterem Japonii mógł zostać Takashi Inui. To on pięknym strzałem w długi róg doprowadził do wyrównania, a w drugiej połowie, po znakomitej akcji zespołu, trafił w poprzeczkę.
Swoją szansę miał też Osako, ale zamiast zamykać dośrodkowanie lewą nogą, próbował prawą i w efekcie nie sięgnął piłki kilka metrów przed bramką.