Lahti 2017: Druga szansa polskich skoczków

W czwartek o 17:30 druga szansa na polskie medale w mistrzostwach świata – indywidualny konkurs na dużej skoczni. Do Kamila Stocha przyjechała żona, a to dobry znak.

Aktualizacja: 02.03.2017 06:10 Publikacja: 01.03.2017 22:23

Lahti 2017: Druga szansa polskich skoczków

Foto: AFP

Korespondencja z Lahti

Deszczowe kwalifikacje nie podpowiedziały, kto wygra. Ich zwycięzcą został Antti Aalto, nieobecny w klasyfikacji Pucharu Świata, 26. w rankingu Pucharu Kontynentalnego, co pokazuje, jak nieoczekiwane figle płata duża skocznia w Lahti. Fin skoczył 128,5 m i w gęstniejącym deszczu ze śniegiem nikomu nie udało się wylądować dalej.

Te zawody w sensie ścisłym dotyczyły tylko jednego Polaka – Dawida Kubackiego, gdyż brak Domena Prevca, odesłanego przez trenera we wtorek do domu (co słoweński młodzieniec, czwarty skoczek Pucharu Świata, przyjął z widoczną ulgą), przesunął Piotra Żyłę do czołowej dziesiątki zwolnionej z kwalifikacji. Kubacki zrobił swoje, miał 119 m, był dziewiąty i w zasadzie dla Polaków skoki się skończyły, choć pozostała trójka też podjęła trud zmierzenia się z kaprysami aury.

Co może wynikać ze skakania w tych warunkach? Raczej niewiele, ale podajmy: Piotr Żyła – 121,5 m, Maciej Kot – 115, Kamil Stoch – 113,5. Wielcy rywale nie byli ani lepsi, ani gorsi, tak samo szybko jak Polacy wkładali kurtki, kombinezony i pędzili do hotelowych busów.

Pod skocznią szczególnego entuzjazmu nie było, polska ekipa została jednak zauważalnie wzmocniona – przyjechała żona Kamila Stocha, pani Ewa. Kto pamięta start olimpijski w Soczi i jej ówczesne pojawienie się w roli niespodzianki dla męża, może odczytać to jako dobry omen.

Po wszystkich treningach, mokrych kwalifikacjach, taktycznym opuszczaniu prób, zmianach kombinezonów, szeptaniu o nowinkach technicznych i innych podchodach, które raz wzniecały, raz gasiły wzajemne obawy Polaków przed Austriakami, Austriaków przed Niemcami, Niemców przed Polakami, a nawet Norwegami – stawianie prognoz na czwartek jest trudne.

– Stefan Kraft, Andreas Wellinger, Peter Prevc, Kamil Stoch, Maciej Kot, Markus Eisenbichler, jeśli będzie znów miał trochę szczęścia, to są moje typy, ale kolejności nie podam – mówił trener Polaków Stefan Horngacher.

Skoro pogoda stała się ważna, to można jeszcze dodać, że deszczu w czwartek na szczęście ma nie być.

Wedle tutejszego nazewnictwa druga środa mistrzostw to była Środa Supermana. Nie ma wątpliwości, kto nim został – bieg na 15 km stylem klasycznym wygrał Iivo Niskanen, Fin pięknie wyprzedził dwóch Norwegów. Publiczność wreszcie wzniosła biało-niebieskie flagi wysoko (to pierwsze złoto MŚ dla Finlandii od sześciu lat) i mogła skorzystać w przerwie między konkurencjami z dobrodziejstw przewoźnej sauny, stoisk z reniferowymi hamburgerami lub z ogródka piwnego.

Po dwóch godzinach do radosnych Finów dołączyli równie radośni Niemcy, którzy mają już podwójnego mistrza świata w kombinacji norweskiej – dzięki znakomitemu biegowi Johannes Rydzek odrobił z nawiązką straty ze skoczni.

Wciąż nie widać w Lahti wielu polskich flag. Zagubieni trzej górale z Kasinki Małej przy trasie biegowej to trochę mało. Polscy biegacze i dwuboiści nie prowokowali jednak do kibicowskich uniesień. Jeśli górale będą obecni dziś od 17.30 na dużej skoczni, to może dostaną powód, by podnieść flagę wyżej.

Podium i okolice:

Bieg na 15 km st. klas. mężczyzn: 1. I. Niskanen (Finlandia) 36.44,0; 2. M.J. Sundby 37.01,9; 3. N. Dyrhaug (obaj Norwegia) 37.15,3; ... 41. D. Bury 40.26,4; 60. J. Antolec 42.18,6; 64. P. Klisz (wszyscy Polska) 42.59,0.

Kombinacja norweska (skocznia HS130, bieg 10 km): 1. J. Rydzek (Niemcy) 26.41,6; 2. A. Watabe (Japonia) 26.46,4; 3. F. Braud (Francja) 26.54,6; ... 25. A. Cieślar 30.09,9; 32. P. Słowiok (obaj Polska) 30.49,8.

Powiedzieli

Kamil Stoch

Warunki były zdecydowanie najtrudniejsze, odkąd tu jesteśmy. Miałem problemy z pozycją najazdową. Przez wolniejsze tory trudniej mi było utrzymać równowagę. Przynajmniej wiem, nad czym mam pracować i czego się spodziewać przy takiej pogodzie. Jeżeli w konkursie będzie podobna pogoda, to jedynym rozwiązaniem, jakie przychodzi mi do głowy, jest oddanie najlepszego skoku, na jaki w tych okolicznościach będzie mnie stać. Nie czujemy, że jedzie się wolniej. Jeżeli różnica wynosi pół kilometra na godzinę, to się tego nie odczuwa. Czuć to dopiero wtedy, kiedy przytrzymuje w torach.

Dawid Kubacki

Przy takiej pogodzie też musimy sobie radzić. Na zeskoku nie ma tragedii, wylądowałem normalnie i, co ważne, bezpiecznie. Tylko na rozbiegu jest trochę gorzej, bo woda daje się we znaki, choć głównie serwismenom, bo im dłużej czeka się na zielone światło, tym tor staje się gorszy. We wtorek nie czułem wielkiej potrzeby, by skakać, po uzgodnieniu z trenerem zrezygnowałem. Wcześniej pokazałem, że radzę sobie. Dzisiejszą serię próbną i kwalifikacje też potraktowałem jako trening, ale taki na 100 procent, bo dla nas nie ma różnicy, czy skaczemy podczas treningu, czy w konkursie. Nie ma asekuracji, nie ma folgowania.

Piotr Żyła

Na pewno byłoby lepiej, żeby był lekki mróz, żeby fajnie wyszło i nie trzeba było ani czekać, ani jechać po muldach, tylko zwyczajnie skakać. Przy takiej pogodzie, nie wiem jak to nazwać – bywa dziurawe powietrze, to znaczy czasem jest pod nartami, czasem nie ma. Takie powietrze, które nie wybacza błędów. Skaczę w miarę dobrze, skoki zaczynają być takie, jak powinny być. Tory lodowe się sprawdzają. Na normalnym niejeden by machał na rozbiegu rękami przy takiej pogodzie. Tu jest tak, że zamarzająca woda tworzy szybko warstwę lodu. Gdy jest stabilny przejazd – da się fajnie skoczyć. —zebrał w Lahti Krzysztof Rawa

Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast