Wysokie rygory mogą sprzyjać zyskom i innowacjom

Coraz więcej polskich firm stosuje reguły zrównoważonego łańcucha dostaw.

Publikacja: 19.03.2018 16:10

Uczestnicy debaty Zrównoważony łańcuch dostaw – dlaczego firma powinna zadbać o swojego dostawcę.

Uczestnicy debaty Zrównoważony łańcuch dostaw – dlaczego firma powinna zadbać o swojego dostawcę.

Foto: Rzeczpospolita/Robert Gardziński

O roli firm, rynku, konsumenta, państwa i rosnącej skłonności do innowacji dyskutowali uczestnicy debaty „Zrównoważony łańcuch dostaw – dlaczego firma powinna zadbać o swojego dostawcę".

Zdaniem Pauliny Kaczmarek, menedżera w zespole ds. zrównoważonego rozwoju w Polsce i w Europie Środkowej firmy Deloitte, pojęcie to oznacza nie tylko m.in. efektywne wykorzystanie zasobów, np. wody, energii, w łańcuchu dostaw, ale także przestrzeganie podstawowych praw człowieka i praw pracowniczych. Taki łańcuch powoduje oszczędności, bo firma mniej zużywa surowców, ale też nie tworzy ryzyk. – W mojej praktyce doradczej coraz częściej stykam się z polskimi firmami, które opracowują standardy dla swoich dostawców. Zwykle wiąże się to z ekspansją tych firm na rynki zagraniczne, głównie do Europy zachodniej – mówiła Paulina Kaczmarek.

Jeśli chodzi o branże, które często tak właśnie postępują, to należy wymienić np. odzieżową , obuwniczą, produkcję żywności i produkcję przemysłową.

Co firmy z tego mają? O oszczędnościach była już mowa. Dbanie o wizerunek jest bardzo ważne w czasach rosnącej roli stowarzyszeń konsumenckich i organizacji międzynarodowych. Dla przykładu – OECD opracowała wytyczne dla branż odzieżowej i obuwniczej. Kolejna korzyść dla biznesu z wdrożenia zrównoważonego łańcucha dostaw to poprawa jakości produktów – dbając o spełnienie standardów u siebie i u swoich dostawców, firma doprowadza do zwiększenia atrakcyjności swych wyrobów.

Czy to tylko zadanie firm?

– Standardy przyjmowane są dobrowolnie. Doradcy biznesowi zwykle podkreślają, że to się firmom opłaca, ale – moim zdaniem – to także kwestia odpowiedzialności – uważa prof. Bolesław Rok, dyrektor Centrum Badań Przedsiębiorczości Pozytywnego Wpływu Akademii Leona Koźmińskiego.

We współczesnej gospodarce rzadko bywa tak, że jedna firma robi wszystko od początku do końca, większość firm współpracuje z innymi, ale to ten największy uczestnik całego łańcucha produkcyjnego jest najbardziej zainteresowany wynikiem końcowym.

Czasami w budowanie nowych standardów włącza się państwo. Zdaniem prof. Bolesława Roka w zamówieniach publicznych pojawiają się coraz częściej dodatkowe punkty dla tych firm, które np. zatrudniają pracowników na umowy o pracę. Swego czasu głośny był wyścig Poczty Polskiej z firmą prywatną. Przetarg wygrała ta prywatna, bo proponowała swej załodze tzw. śmieciówki, a Poczta etaty, co znakomicie powiększało koszty tej ostatniej.

Wpisywanie etycznych wymogów do warunków przetargów publicznych premiuje te firmy, które już dbają o spełnianie wymogów zrównoważonego łańcucha dostaw, ale także zachęcają kolejne przedsiębiorstwa żeby tak postępowały. Widzą one bowiem, że za to dostaną punkty w przetargach. Tego typu wymogi przychodzą też do Polski z Unii Europejskiej.

– Wszystko to powoduje, że obowiązki firm rosną, bo coraz bardziej im zależy, żeby nie tylko one, ale i wszyscy z którymi współpracują stosowali podwyższone kryteria. Mimo tego że to trudne, coraz więcej firm wchodzi na tę drogę – podkreśla prof. Rok.

Świat podwyższa wymagania

– W Chinach do 1995 r. nie było w ogóle kodeksu pracy. Ale teraz zarówno ten kraj, jak i Indie oraz Bangladesz już wymogi podwyższyły, choć nadal jest spora różnica miedzy warunkami, jakie pracownikom oferują firmy zachodniej Europy w porównaniu z Azją – przypomniała Paulina Kaczmarek.

Zdaniem Bartłomieja Skrzydlewskiego, prezesa spółki AMPLUS, już nie wystarczy powiedzieć, że w mojej firmie wszystko jest OK, bo my przestrzegamy standardów. Coraz częściej firmy czują się odpowiedzialne również za tych, którzy z nimi współpracują, mimo że jeśli idzie o tak zwaną moc decyzyjną, nie mogą swoim kontrahentom nic nakazać. Dlatego tak ważne jest zaufanie we wzajemnych kontaktach.

– Moja firma istnieje 25 lat, a moim zadaniem jest zapewnić jej harmonijny rozwój na następne 25 lat. Nie ma więc mowy o tym, żeby coś obiecać i nie dotrzymać słowa, bo to zmniejsza szanse na długofalową współpracę mojej firmy zarówno z dostawcami, jak i siecią handlową, która odbiera nasze produkty. Kluczowe słowo to zaufanie i partnerstwo – uważa prezes Skrzydlewski.

– Łańcuch dostaw jest właśnie sposobem na umawianie się na wspólną taktykę firm w nim uczestniczących. Umawiamy się na przestrzeganie praw człowieka i kodeksu pracy, na dbanie o środowisko i jakość produkcji. Warto spisać zasady, jakimi się kierujemy i udostępnić taki kodeks postępowania wszystkim obecnym i potencjalnym partnerom – przekonuje Magdalena Rzeszotalska, dyrektor ds. Komunikacji Korporacyjnej i CSR w Polpharmie.

Każdy, kto wchodzi na stronę Polpharmy, może się z takim kodeksem zapoznać. Co więcej – przy przetargach każdy ewentualny dostawca dostaje kwestionariusz samooceny i w ten sposób może sprawdzić, czy i jak pasuje do oczekiwań. – My też widzimy, jaka jest sytuacja takiego kontrahenta. Jeśli nie wszystko nam na stracie pasuje możemy we współpracy z nowym dostawcą poprawiać pewne rzeczy i – nie odrzucając go od razu – zbliżać się wspólnie z nim do tego, czego oczekujemy – mówi dyr. Rzeszotalska.

Firma prowadzi warsztaty, dzięki którym dokładnie uświadamia partnerom, jakie ma wobec nich oczekiwania i doprowadza do tego, że wszyscy w ten sam sposób je rozumieją. – Naszych kluczowych dostawców, czyli tych najważniejszych i tych, z którymi wiąże się największe ryzyko, audytujemy, używając systemów już dostępnych na rynku. Zamierzamy również z czasem audytować ich przy pomocy naszych pracowników. Skutek tych działań jest taki, że z naszymi dostawcami przez cale lata doskonalimy się razem – podsumowuje dyr. Rzeszotalska.

Kto korzysta?

– Pamiętajmy, że nie jesteśmy w stanie niczego narzucić. Etyki, motywacji, świadomości nie da się sztywno umieścić w przepisach. Firma sama musi mieć świadomość, że etyczne postępowanie jest wartością, ale powinna też wiedzieć, że takie działanie nie zakłóci osiągania przez nią zysku – uważa dr Elwira Gross-Gołacka, ekspertka zewnętrzna Forum Odpowiedzialnego Biznesu ds. zarządzania różnorodnością.

Firmy dojrzałe to wiedzą. Stosując zrównoważony łańcuch dostaw, dbają o środowisko, obniżają emisję dwutlenku węgla, oszczędzają wodę i inne surowce. – Jeśli jest tam wysoka kultura organizacyjna, to ludzie mają dobrą motywację do pracy i taka firma zachęca dobrych fachowców, by do niej przychodzili. Korzyści są spore szczególnie w długiej perspektywie czasowej – podkreśla dr Gross-Gołacka.

Dziś edukowaniem w tej sferze zajmują się głównie duże, międzynarodowe korporacje, w których wzory przychodzą z centrali i potem idą „w dół", ale polskich mniejszych firm, które te standardy stosują przybywa. W ostatnich latach np. poprawiała się sytuacja, jeśli idzie o przestrzeganie kodeksu pracy, choć nadal jest jeszcze sporo do zrobienia. Upowszechnianie, edukacja są – zdaniem ekspertki – bardzo ważne i skuteczne, bo firmy, które dzięki nim zaczynają stosować regulacje, niejako kaskadowo uczą z kolei tego swoich dostawców i partnerów.

Zdaniem prezesa Skrzydlewskiego jest tu sporo do zrobienia przez państwo. Chodzi o przygotowanie ram dla zrównoważonego łańcucha dostaw. Niemcy, Holandia, Dania zrozumiały, jak ważna jest energia odnawialna – tam wiatraków jest mnóstwo. – My też chcemy stawiać na farmy fotowoltaiczne po to, by być jeszcze bardziej prośrodowiskową firmą. Portugalska sieć Biedronka od dawna organizuje spotkania ze strategicznymi dostawcami, podczas których przekonuje, jak bardzo ważne są kwestie zrównoważonego rozwoju – mówi Skrzydlewski.

– Państwo może skutecznie wspierać tego typu działania. Dla przykładu – akceptując w przetargach wyższą cenę usługi takiej firmy, która oferuje pracownikom stałe umowy zamiast śmieciówek. Planowane zmiany w ustawie o zamówieniach publicznych idą właśnie w kierunku popierania zrównoważonego rozwoju – uważa prof. Rok.

Polskie firmy są w trudnej sytuacji – chcąc wykorzystywać np. zieloną energię, której państwo nie dotuje, muszą jednocześnie zapewnić niskie ceny swoich wyrobów, by zadowolić wielką sieć handlową.

Rola konsumenta

– Najskuteczniejszym sposobem wpływania na firmy, by stosowały reguły zrównoważonego rozwoju, są zachowania konsumenta, który świadomie wybiera produkt, nie kierując się przy tym tylko ceną. Ale żeby tak mógł robić, musi być wyedukowany. Na razie jeszcze nie jest – uważa prezes Skrzydlewski. – Gdy patrzę na reklamy w zachodniej Europie, widzę, że tam uczy się konsumentów racjonalnych zachowań np. nie marnowania żywności albo takiego doboru potraw, by zapewnić niezbędne witaminy. U nas takich reklam i takiej edukacji klienta nie ma. Ale pamiętajmy – jeśli kupujemy coś w Biedronce, wiemy, że produkt był kontrolowany, wiadomo skąd pochodzi, często ma certyfikat. Jeśli kupujemy na ryneczku u pani Zosi – nie wiemy. Jego zdaniem edukacja opłaca się i dostawcom, i producentom, i sieciom handlowym.

Zdaniem dr Gross-Gołackiej producenci żywności w Polsce, np. mięsa, prowadzą już takie akcje edukacyjne, choć na pewno przyczyniają się one też do wzrostu sprzedaży.

– Rozmawiałam z przedstawicielem Carlsberga. Dla tej firmy spełnienie podstawowych wymogów zrównoważonego rozwoju przez jej potencjalnych partnerów jest warunkiem podjęcia z nimi współpracy – mówi dyr. Rzeszotalska. – W tej chwili skupiają się na dotrzymaniu obietnicy danej klientom – chodzi o zmniejszenie emisji dwutlenku węgla o 30 proc. w 5–10 lat. Sami tego nie zrobią, sprzedając piwo, ale piwo jest w aluminiowych puszkach. Chcą podjąć rozmowy z wytwórcami aluminium i producentami puszek i ustalić, jak mogą ten cel osiągnąć. Ale puszka, nawet cieńsza, musi nadal być bezpieczna i odpowiednio trwała. Mają w tym pewnie i cel biznesowy – mniej aluminium w puszce oznacza najprawdopodobniej niższe koszty puszki... – spodziewa się dyr. Rzeszotalska.

Jej zdaniem przyszłość jest taka, jak myślenie Carlsberga – pokazać konsumentowi, co firma jest w stanie zrobić aby – zachowując jakość – chronić środowisko.

Czas innowacji

– Dzięki takiemu właśnie myśleniu o zrównoważonym łańcuchu dostaw pojawia się sporo innowacji, np. gospodarka obiegu zamkniętego, powstają nowe modele biznesowe – ocenia prof. Rok.

Efektem tych działań jest produkt lepiej dostosowany do społecznych oczekiwań. – Jeśli wielka firma zaprasza do współpracy dostawców, partnerów, a nawet odbiorców, tworzy się otwarta innowacja (open innovation), bo zaangażowani w nią są bardzo różni „wspólnicy". – To jest teraz najszybciej rozwijający się nowy sposób zarządzania. Firmy, które do tej pory dbały tylko o swój ogródek i o to, by kupić jak najtaniej, odkryły, że tego typu innowacyjnością można wygrać. Więcej – nowości mogą stać się głównym motorem napędzającym rozwój całej firmy – twierdzi profesor.

Tego typu rozwiązania są zgodne z oczekiwaniami wyrażanymi w różnych programach zrównoważonego rozwoju opracowywanych pod egidą ONZ. Należy jednak jasno powiedzieć, że tak skomplikowanym przedsięwzięciem realizowanym przez niezależne od siebie firmy trzeba umieć skutecznie zarządzać.

– Współpracujemy z kilkunastoma start-upami właśnie po to, by wspólnie z nimi opracować i wdrażać nowości. Staramy się np. opracować urządzenie, które będzie badało, czy są jakieś pozostałości pestycydów w żywności. Chodzi nam przede wszystkim o bezpieczeństwo konsumenta. Na świecie współpracujemy z 1600 producentów, w Polsce z ok. 700–800. Oni coraz bardziej rozumieją potrzebę zmian i innowacji – twierdzi prezes Skrzydlewski.

Warto wspomnieć, że polskie gospodarstwa są rozdrobnione, Małopolska to średnio 7 ha na jednego producenta. – Staramy się, aby wszyscy nasi partnerzy mieli te same zasady co my i robili wszystko, żeby ich przestrzegać. Pomagamy im wybrać nasiona i odmiany, stacje monitoringu śledzą zagrożenia chorobami i szkodnikami. Są pobierane informacje z gleby i z powietrza, potem dane analizuje komputer. Dzięki temu możemy wysłać producentom informację, że właśnie teraz trzeba zastosować środek X, żeby skutek był najlepszy. Do tej pory jak jeden producent zaczynał oprysk, inni szli w jego ślady. A dlaczego? Bo jak on opryskuje to pewnie wie co robi... – opowiada prezes Skrzydlewski.

Ile to kosztuje?

– Dla nas to jest sprawa wiarygodności i spójności. Zależy nam na tym, żeby wszyscy nasi partnerzy, np. producenci substancji do produkcji leków, transportowcy, podzielali nasze wartości. Staramy się na różne sposoby podnieść efektywność i konkurencyjność, ale nie możemy sobie pozwolić na to, że w jakimś odległym miejscu stanie się nie wiadomo co. Bo to mogłoby zagrozić naszej wiarygodności – deklaruje dyr. Rzeszotalska.

Zdaniem prof. Roka czasami bywa tak, że wielkie firmy uznają, że nie są jeszcze w stanie spełnić wszystkich wymagań, ale od swoich dostawców spełnienia ich wymagają, żądając jeszcze do tego niskiej ceny ich wyrobów czy półproduktów.

– Konsument kupuje w jakiejś sieci, bo jej zaufał i jego zadaniem nie jest kontrolowanie poszczególnych wyrobów. Niektórzy sądzą, że to konsumenci wymuszą stosowanie standardów poprzez np. kontrolowanie produktów. Mnie się wydaje, że pilnowanie standardów to jednak rola firm – uważa profesor.

A czym grozi zaniedbanie zrównoważonego łańcucha dostaw?

– Człowiek nie jest hiperracjonalny, nie wszystkie firmy respektują i będą respektować wyższe wartości, typu poszanowanie prawa, zrównoważony rozwój. Niektóre kierują się głównie zyskiem. Do tego dochodzą dwie bariery: brak wiedzy i opór przed zmianą – ocenia dr Gross-Gołacka.

Nowe obyczaje

– Obserwuję od pewnego czasu współpracę firm, które są na rynku konkurentami. Powstają organizacje, np. w branży odzieżowej. Firmy te wymieniają się informacjami, starają się tworzyć wspólne standardy, informują się o tzw. trudnych kontrahentach – mówi dyr. Kaczmarek.

Powstają też platformy współpracy, które – zdaniem prof. Roka – ułatwiają współpracę małych firm z potentatmi. – W mojej uczelni jest sporo chętnych do studiowania profesji audytora dostawców. O pracach nad takim audytem mówiła podczas naszej debaty przedstawicielka Polpharmy – deklaruje prof. Rok.

Zdaniem dyr. Rzeszotalskiej jej firma szczególnie ceni sobie długoletnią współpracę z dostawcami. – Ze względu na specyfikę produkcji zmiana dostawcy trwa u nas dwa lata. My się rozwijamy i bardzo chcemy, żeby nas dostawcy rozwijali się razem z nami. Wtedy nie trzeba ich zmieniać. A oni sami, doskonaląc się często, zdobywają kolejnych kontrahentów – mówi przedstawicielka Polpharmy.

Zdaniem prezesa Skrzydlewskiego ciągle jeszcze jest tak, że firmy takie jak jego muszą konkurować w ofercie dla dużych sieci handlowych z przedsiębiorstwami, które nie wydają pieniędzy na podnoszenie standardów, nie finansują badań i nie wspomagają start-upów. Z jego punktu widzenia taka konkurencja jest bardzo trudna do wygrania.

Komentując te argumenty, prof. Rok podkreślił, że sukces firm ambitnych zależy w dużym stopniu od polityki owej dużej sieci. Jeśli ona wprowadza dodatkowe punkty dla firm, które inwestują w zrównoważony rozwój, wtedy szanse dla tego typu firm rosną. Rośnie też ich ochota na tego typy długofalowe działania. Prof. Rok uważa, że wspieranie etycznego biznesu jest jednym z ważnych zadań potentatów polskiego przemysłu, np. firm, które od lat mają swoje miejsce na Liście 500 przygotowywanej przez „Rzeczpospolitą". Za wzorem tych wielkich firm poszłyby pewnie przedsiębiorstwa średnie, również popierając swoich kontrahentów respektujących rygory zrównoważonego łańcucha dostaw.

 

O roli firm, rynku, konsumenta, państwa i rosnącej skłonności do innowacji dyskutowali uczestnicy debaty „Zrównoważony łańcuch dostaw – dlaczego firma powinna zadbać o swojego dostawcę".

Zdaniem Pauliny Kaczmarek, menedżera w zespole ds. zrównoważonego rozwoju w Polsce i w Europie Środkowej firmy Deloitte, pojęcie to oznacza nie tylko m.in. efektywne wykorzystanie zasobów, np. wody, energii, w łańcuchu dostaw, ale także przestrzeganie podstawowych praw człowieka i praw pracowniczych. Taki łańcuch powoduje oszczędności, bo firma mniej zużywa surowców, ale też nie tworzy ryzyk. – W mojej praktyce doradczej coraz częściej stykam się z polskimi firmami, które opracowują standardy dla swoich dostawców. Zwykle wiąże się to z ekspansją tych firm na rynki zagraniczne, głównie do Europy zachodniej – mówiła Paulina Kaczmarek.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Najważniejsza jest idea demokracji. Także dla gospodarki
Wydarzenia Gospodarcze
Polacy szczęśliwsi – nie tylko na swoim
Materiał partnera
Dezinformacja łatwo zmienia cel
Materiał partnera
Miasta idą w kierunku inteligentnego zarządzania
Materiał partnera
Ciągle szukamy nowych rozwiązań