„Pierwsza lepsza” w Teatrze TV. Aleksander Fredro nie jest lekarzem na kryzys

Na premierę nowego sezonu Teatru TV wybrano jednoaktówkę „Pierwsza lepsza” Aleksandra Fredry. Po raz kolejny poprzeczka okazała się zawieszona zbyt wysoko.

Publikacja: 05.09.2023 11:17

Zuzanna Saporznikow i Mateusz Rusin w „Pierwszej lepszej” Fredry w reżyserii Magdaleny Małeckiej-Wip

Zuzanna Saporznikow i Mateusz Rusin w „Pierwszej lepszej” Fredry w reżyserii Magdaleny Małeckiej-Wippich

Foto: TVP

Wybór uzasadniony został trwającym Rokiem Fredry ogłoszonym z okazji 230. rocznicy urodzin najwybitniejszego polskiego komediopisarza. W Teatrze TV jego sztuki były realizowane prawie 80 razy, sytuując go w gronie najczęściej wystawianych autorów.

Niezastąpiony Andrzej Łapicki

Za ich znawcę uchodził Andrzej Łapicki, który wielokrotnie reżyserował fredrowskie komedie. Reżyserowane przez niego przedstawienia wydobywające komizm i sens tych tekstów, stały się wyznacznikami klasy i stylu. Dla aktorów Fredro jest zawsze wyzwaniem – sprawdza nie tylko umiejętność komunikatywnego podawania wiersza, ale też aktorską inteligencję, poczucie humoru, temperament.

Napisana wierszem „Pierwsza lepsza, czyli nauka zbawienna” nie należy jednak do emblematycznych dzieł Fredry. Dotąd wystawiana była na scenach rzadko i zazwyczaj z innymi jednoaktówkami. Za to, aż trzykrotnie pojawiła się w Teatrze TV – dwukrotnie przez Andrzeja Łapickiego (1963 i 1980) oraz przez Olgę Lipińską w 1974 roku.

Tę ostatnią wersję można oglądać na vod.tvp.pl i jest to doświadczenie o tyle przyjemne, że aktorzy – m.in. Andrzej Zaorski i Marta Lipińska – dają popis umiejętności. I tylko wtedy spektakl ma sens, bo „Pierwsza lepsza” jest błahostką nie tylko z powodu skromnej formy, ale i treści.

„Pierwsza lepsza” przerobiona

„Pierwsza lepsza” to drugie doświadczenie z Fredrą reżyserki obecnego spektaklu, Magdaleny Małeckiej-Wippich, Pierwszym było wyreżyserowane latem widowisko plenerowe „Wiwat Fredro!”. Poza tym zrealizowała dotąd dwa przedstawienia muzyczne i jeden spektakl dla Teatroteki.

„Pierwsza lepsza” została zainscenizowana w studio w formule „na żywo”. – Ten spektakl jest delikatną fantazją na temat prapremiery, która odbyła się w 1824 roku – wyjaśniała reżyserka. – Wprowadziliśmy muzykę, trochę piosenek. Dopisałam także monolog, ale wszystko po to, żeby nie niszcząc materii pięknego wiersza wnieść odrobinę koncepcji i pokazać przy okazji, czym jest w ogóle tworzenie, pisanie sztuki, wiersza. Czym jest akt twórczy.

Tak pojawiła się też postać Ogrodnika, kojarzącego się z Fredrą i mającego wpływ na toczące się wydarzenia. Fredrowski wiersz uleciał. Realizator wielokrotnie podejmował błędne decyzje pokazywania aktorów w dalszym lub bliższym planie. Raziła scenografia składająca się ze sztucznych przekoloryzowanych zielonych trawników i klombów, mieszana z malarstwem pejzażowym ze starego teatru, podłogą składającą się z niewytłumaczalnych paneli albo w innym fragmencie blikującej od fatalnego oświetlenia.

Kostiumy w cudacznych gryzących się kolorach, a sztukę aktorską lepiej przemilczeć. Do tego była nieprzeszkadzająca, a nawet wspomagająca widowisko muzyka Macieja Małeckiego i pojawiający się w tym eklektycznym dziele kwartet muzyczny. Najbardziej udana była finałowa piosenka śpiewana przez aktorów z zawartym w niej trafnym spostrzeżeniem: „to jest natura nasza, która się nie zmienia”.

Kobra, czyli Teatr Sensacji po liftingu

Spektakle „na żywo” były koniecznością na początku istnienia telewizji, kiedy nie można ich było rejestrować. Powrócono do nich po latach dodając publiczność w studiu, tworzącą jakość widowiska opartego na interakcji z nią. Od pewnego czasu Teatry TV realizowane „na żywo” są jedynie surowymi transmisjami, obnażającymi niedoskonałości przygotowanych realizacji.

Deklaracja szefowej Teatru TV, Kaliny Cyz, że wszystkie premierowe spektakle w jesiennej ramówce będą grane „na żywo” jest nie tylko niepokojąca, ale świadczy o braku potrzeby pokazywania przedstawień przemyślanych, dopracowanych.

Od września do grudnia ma być ich osiem: ze studia na Woronicza, a także z oddziałów terenowych w Lublinie i Wrocławiu. Wśród nich: „Latający lekarz” Moliera w reżyserii Krzysztofa Langa, „Zegarek” Szaniawskiego w realizacji Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej, spektakl muzyczny „Apetyt na czereśnie” (reż. Anna Sroka-Hryń), a na finał jeszcze jeden Fredro - „Podstolina” będąca reinterpretacją „Zemsty” w reżyserii Mariusza Malca.

Przewidziana jest też sztuka Zapolskiej (nie ujawniono tytułu) oraz powrót Kobry, czyli „współczesne wersje dwóch cenionych spektakli kryminalnych napisanych w latach 60.”: „Mord w hurtowni” Marka Domańskiego (reż. Adam Sajnuk) i „Znowu łut szczęścia” Joe Alexa (reż. Małgorzata Kosturkiewicz). To wyciąganie trupów z szafy, brak za to współczesnej dramaturgii polskiej i zagranicznej, a także, co szczególnie dotkliwe - przedstawień tworzonych specjalnie na telewizyjną scenę.

Limit błędów i pomyłek został wyczerpany. Bez szybkich zmian - droga do nicości Teatru TV stoi otworem.

Wybór uzasadniony został trwającym Rokiem Fredry ogłoszonym z okazji 230. rocznicy urodzin najwybitniejszego polskiego komediopisarza. W Teatrze TV jego sztuki były realizowane prawie 80 razy, sytuując go w gronie najczęściej wystawianych autorów.

Niezastąpiony Andrzej Łapicki

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Telewizja
Apple kręci w Warszawie serial. Zamknięto Świątynię Opatrzności Bożej
Telewizja
Herstory: Portrety ponad 20 wybitnych Polek w projekcie HISTORY Channel
Serial
„Władcy przestworzy” na Apple TV+. Straceńcy latali w dzień
Telewizja
Magdalena Piekorz zajmie się serialami i filmami w TVP
Telewizja
Serialowe Złote Globy. Kolejny triumf „Sukcesji”