Bohaterki prorodzinnego przewrotu

Wymyśliły 500+, Kartę Dużej Rodziny, kosiniakowe i ulgi na dzieci. Za polską polityką prorodzinną stoją wielodzietne matki-społeczniczki, a nie politycy. Już od dekady Związek Dużych Rodzin Trzy Plus walczy o ułatwienia dla osób wychowujących dzieci.

Aktualizacja: 29.01.2017 07:13 Publikacja: 28.01.2017 23:01

Gdy Joanna Krupska, szefowa Związku Dużych Rodzin Trzy Plus (ZDR3+) i matka siedmiorga dzieci, dziesięć lat temu mówiła o konieczności zbudowania w Polsce polityki prorodzinnej z prawdziwego zdarzenia, a przede wszystkim finansowego wsparcia wszystkich wychowujących dzieci, wielu pukało się w czoło. Wielodzietność kojarzyła się wówczas nad Wisłą z patologią, posiadanie dzieci było przez pracodawców traktowane jako zło konieczne, a matka postrzegana była jako pracownik drugiej kategorii.

– Nie godziliśmy się z tym. Zależało nam, by zmienić sposób patrzenia na rodziny wielodzietne w Polsce. Mieliśmy też poczucie ogromnej niesprawiedliwości ekonomicznej – mówi Joanna Krupska.

W rodzinach wielodzietnych z reguły pracowała jedna osoba i od jej pensji były odprowadzane podatki.

– Raziło nas to, że są one takiej samej wysokości jak w przypadku osób nieposiadających rodziny. A my nie dość, że wychowywaliśmy dzieci, będące przecież przyszłością kraju, to płaciliśmy ogromne podatki pośrednie. Wielodzietni kupują wszystkiego więcej: ubrań, żywności, zużywają więcej wody i energii. Wszystko to jest obciążone VAT. Mieliśmy poczucie, że płacimy więcej do wspólnej kasy i m.in. przez to wiele rodzin, w których wychowywało się kilkoro dzieci, wpada w biedę – mówi Krupska.

Zmienić rzeczywistość

Wielodzietni mieli jednak dość narzekania. Postanowili, że wezmą sprawy w swoje ręce i sami stawią czoła utrudniającemu im życie systemowi społeczno-ekonomicznemu. – Od lat 70. większość z nas działała społeczne. Mój mąż Janusz Krupski już podczas studiów działał w kołach naukowych, samorządzie studenckim i opozycji antykomunistycznej. Ja w przeszłości razem z grupą przyjaciół tworzyłam grupę wsparcia dla rodziców dzieci upośledzonych Wiara i Światło – opowiada Krupska. Dodaje też, że to właśnie wtedy nauczyli się, jak ważne jest to, by mówić głośno o potrzebach zmian. I że takie słowa mają ogromną siłę sprawczą – potrafią nawet zmienić rzeczywistość.

Jednak na pomysł zawiązania Związku Dużych Rodzin Trzy Plus wpadli nie Krupscy, ale Kapelowie – inna rodzina wielodzietna. Organizacja zawiązała się na założonym przez nich forum internetowym, skupiającym rodziny z więcej niż trójką dzieci. To był 2005 r. Łączyła ich nie tylko duża liczba dzieci, ale także tradycyjny system wartości i to, że we wszystkich tych rodzinach panował klasyczny podział obowiązków – mężczyźni pracowali, a kobiety wychowywały dzieci.

– Zastanawiałyśmy się, co powinno zostać zmienione, by sytuacja rodzin takich jak nasze się poprawiła. W uproszczeniu można powiedzieć, że kilka babeczek w chwilach między opieką nad dziećmi a pracą w domu wymyśliło w Polsce politykę prorodzinną – śmieje się Krupska. Po chwili jednak dodaje, że to oczywiście ogromne uproszczenie, bo mężowie i dzieci wspierali ich radą, pomysłami i pracą.

– Tyle że ich często nie było w domu, bo pracowali na utrzymanie rodziny, a my same ustalałyśmy szczegóły – podkreśla. – Ogromnie pomogły nam dzieci. Moi synowie opracowywali grafikę, zrobili logo, ulotki i stronę internetową – dodaje.

Czytaj także

W pierwszym zarządzie związku zasiadały praktycznie same kobiety. Dopiero z czasem te proporcje się wyrównały. Obecnie w sześcioosobowym zarządzie są zaledwie dwie panie. W całym związku, razem z dziećmi, jest obecnie ok. 35 tys. osób.

Program stworzony przez ZDR3+ był wzorowany na rozwiązaniu francuskim. To właśnie we Francji Teresa Kapela, pomysłodawczyni związku, mieszkała razem ze swoją rodziną przez kilka lat. To kraj, w którym politykę prorodzinną prowadzi się już od niemal stu lat. Jednym z głównych jej filarów jest właśnie troska o tych, którzy mają wiele dzieci. I ułatwianie życia kobietom, które rezygnują z pracy zawodowej po to, by zająć się wychowaniem dzieci. Za pozostanie w domu należą im się pieniądze. – Chcieliśmy, by w Polsce było podobnie – mówi Krupska.

Jakie były oczekiwania członków związku? Przede wszystkim ulga na dzieci odpisywana od podstawy opodatkowania. Tak by rekompensowała ona wyższe wydatki na produkty obciążone VAT. Domagali się także bonu wychowawczego w wysokości 500 zł na dziecko. – Myśleliśmy jednak o tym, by przysługiwał tylko na dziecko do czwartego roku życia. Wtedy matka mogłaby zostać z dzieckiem w domu aż do czasu, gdy zaczęłoby mu przysługiwać przedszkole. Nawet nie śmieliśmy marzyć o tym, by to świadczenie było wypłacane aż do ukończenia 18. roku życia. Ale gdy Prawo i Sprawiedliwość zaczęło o tym mówić, oczywiście chętnie na to przystaliśmy – opowiada Krupska.

Inne ich pomysły, które weszły w życie, to Karta Dużej Rodziny, oferująca zniżki np. na przejazdy wielodzietnym, czy roczny urlop dla wszystkich rodziców – nie tylko pracujących, ale także bezrobotnych matek, studentek czy kobiet pracujących na podstawie umowy o dzieło czy samozatrudnionych. To między innymi dzięki ich staraniom każda kobieta rodząca dziecko jest dziś przynajmniej w minimalnym stopniu zabezpieczona.

– Do niedawna rodziny z dziećmi były narażone na biedę. Im więcej dzieci, tym była ona bardziej odczuwalna. I choć uważam, że umiarkowana bieda może zachęcać do aktywności, to jest źle, gdy z powodu braku pieniędzy dzieci nie dojadają czy nie mogą rozwijać własnych talentów. Chcieliśmy, by to się zmieniło, i na szczęście to się udało – mówi Krupska.

O godne życie

Pani Joanna przypomina, że według GUS w 2014 r., czyli przed wprowadzeniem świadczenia 500+, aż 27 proc. rodzin z czwórką dzieci żyło poniżej progu skrajnego ubóstwa. Teraz sytuacja się poprawiła. Jak wynika z raportu opracowanego przez polski oddział Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN), po wprowadzeniu 500+ liczba dzieci zagrożonych skrajnym ubóstwem zmniejszyła się aż o 94 proc. A liczba ubogich wśród najmłodszych spadła aż o pół miliona.

– Te efekty świadczą też o sile Joanny Krupskiej. Joasia jest charyzmatyczna, pociąga za sobą tłumy, zachęca do działania, ale też sama doskonale wie, w jakim kierunku chce rozwijać związek i jakie cele przed nim stawiać – ocenia szefową ZDR3+ Bartosz Marczuk, wiceminister ds. rodziny.

Marczuk wspomina, że po raz pierwszy związek rozpoczął współpracę z politykami już w 2007 r., kiedy rząd PiS razem z ówczesną minister pracy Joanną Kluzik-Rostkowską przygotowywał pierwszy program polityki rodzinnej w Polsce.

– Z tego, co pamiętam, Związek Dużych Rodzin był środowiskiem bardzo katolickim i tradycyjnym. Ale kontakt z nimi był niezwykle cenny, bo pokazali mi, jakie rzeczywiście problemy mają rodziny wielodzietne w Polsce – mówi Kluzik-Rostkowska.

To jednak nie oznaczało jeszcze, że rząd PiS wprowadzi w życie wszystko, co proponują wielodzietni. – Spotkaliśmy się wówczas z Jarosławem Kaczyńskim, który był bardzo zainteresowany wprowadzeniem ulgi podatkowej na dzieci – mówi Joanna Krupska.

Z kolei Kluzik-Rostkowska zapewnia, że aż tak dużej otwartości na postulaty ZDR3+ wtedy jeszcze nie było. – Związek Dużych Rodzin opowiadał się za tradycyjnym modelem rodziny. Dlatego był najbardziej zainteresowany świadczeniami pieniężnymi. Nam z kolei wychodziło z badań, że Polki oczekują przede wszystkim dostępu do przedszkoli i żłobków. Inaczej dzieci rodzić nie będą. I tu nasze pomysły trochę się rozjeżdżały. Udało nam się jednak wypracować ramy programu polityki rodzinnej – opowiada Kluzik-Rostkowska.

Siła współpracy

Przygotowany przez ówczesny rząd PiS program nie był jednak realizowany, bo doszło do samorozwiązania Sejmu, a po wyborach rząd utworzyła koalicja PO–PSL. Ale współpraca przy programie doprowadziła do tego, że wokół Związku Dużych Rodzin zaczęła się tworzyć grupa wybitnych ekspertów. – Śledziliśmy wypowiedzi specjalistów w prasie i jeśli któryś miał dobre pomysły dotyczące polityki prorodzinnej, to szukaliśmy do niego kontaktu i zapraszaliśmy do współpracy. Tak trafiliśmy właśnie na Stanisława Kluzę, który dokładnie potrafił opowiedzieć, dlaczego konieczne jest wprowadzenie ulgi na dzieci – mówi Joanna Krupska.

W ten sposób przez lata wokół związku zebrała się spora grupa ekspertów, m.in. obecny wiceminister ds. rodziny Bartosz Marczuk, Rafał Antczak, który niedługo przejmie obowiązki prezesa Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, członek Rady Polityki Pieniężnej Łukasz Hardt, były szef Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza czy była wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak. – To bardzo zapracowani ludzie, ale przy okazji świetnie rozumiejący nadchodzącą zapaść demograficzną. Większość z nich ma kilkoro dzieci. Dlatego chętnie godzili się na współpracę z nami – mówi Joanna Krupska.

Dzięki takiemu zapleczu merytorycznemu wszystko, co proponowali zarówno poprzedniemu rządowi, jak i obecnemu, było doskonale przygotowane i nabierało konkretnego kształtu. – Gdy zostałem ministrem pracy, przedstawiciele Związku Dużych Rodzin bardzo szybko się ze mną skontaktowali. Przynieśli ze sobą konkretne propozycje. Zaskoczyło mnie, że były one tak dobrze przygotowane, włącznie z oceną skutków regulacji. W ten sposób łatwo było stwierdzić, czy mają one sens i czy łatwo wprowadzić je w życie – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL i szef resortu pracy w poprzednim rządzie.

Kosiniak-Kamysz docenia członków ZDR3+ również za to, że choć jest im zdecydowanie bliżej do PiS niż PO, nikt nie pokazywał nigdy swoich preferencji wyborczych. – Wszystkie rozmowy zawsze były do bólu merytoryczne. Nigdy podczas naszych spotkań nie pojawiały się sprawy ideologiczne czy polityczne. Ważne było to, by załatwić coś dla rodzin – mówi Kosiniak-Kamysz.

Z kolei Bartosz Marczuk zwraca uwagę na siłę przebicia związku. – Od samego początku organizacja ta zajęta była silnym lobbingiem na rzecz rodzin – mówi wiceminister. Wspomina, że jeszcze gdy współpracował z nimi jako ekspert, co roku ustalali wspólne cele do zrealizowania w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Nie wszystkie naraz, by nie stworzyć wrażenia chaosu. Wybierano na każdy rok po dwa, trzy pomysły. – Organizowane były konferencje, spotkania z politykami, udzielane wywiady prasowe. Ekspertów związku zapraszałem do swoich programów, by wytłumaczyli, dlaczego postulowane przez nich zmiany są ważne – opowiada Marczuk.

Tak było na przykład z ulgą na dzieci. Bo choć w pewnym momencie ona już funkcjonowała, to okazywało się, że wielodzietni nie byli w stanie odpisać jej w całości, bo w ciągu roku płacili często mniej podatku, niż wynosił odpis. – Ulga była fikcją. Dlatego wywalczyliśmy, by odpisywać ją od wszystkich danin, np. zapłaconych składek na ubezpieczenie, a nie tylko od podatku. To pozwoliło odliczyć nam całość – tłumaczy obecny członek rządu.

– Odniosłam wrażenie, że członkowie związku to osoby nieco zamożniejsze. Bardzo ważne dla nich było na przykład to, by nie trzeba było płacić podatku od darowizn wśród członków rodziny. To oczywiście jest słuszne, ale większość rodzin wielodzietnych wcale tym się nie interesuje, bo nie mają co dawać. Tymczasem w przypadku tego związku była to jedna z ważniejszych spraw – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska.

Wszystko można usprawnić

Stworzenie systemu najpotrzebniejszych rozwiązań wspierających rodziny nie oznacza wcale, że związek nie ma teraz co robić. – Teraz musimy skupić się na tym, by wszystko działało jak najlepiej – mówi Krupska.

Szefowa organizacji zdradza, że związek wygrał właśnie ministerialny konkurs na obsługę Karty Dużej Rodziny. – Nasi członkowie będą sami starać się u firm o zniżki dla posiadaczy karty. Bardzo nam na tym zależało, bo obecnie część ulg jest trochę nietrafiona, np. ulgi na zakupy towarów luksusowych. Wielodzietni z nich nie korzystają – mówi Krupska.

Ale to niejedyne cele na przyszłość. – Zależy nam na promocji wielodzietności. Chcemy uświadamiać, że wielodzietność to nie patologia, tylko dobry pomysł na życie i siebie – mówi Krupska.

Promocja wielodzietności to przede wszystkim coroczne zjazdy rodzin wielodzietnych w różnych miastach Polski. – Przez trzy dni danym miastem „rządzą" rodziny z dziećmi. Są warsztaty, koncerty i dużo dobrej energii. Najwyższy czas pokazać, że duża rodzina to wielkie szczęście i świetna sprawa – podsumowuje Krupska.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Gdy Joanna Krupska, szefowa Związku Dużych Rodzin Trzy Plus (ZDR3+) i matka siedmiorga dzieci, dziesięć lat temu mówiła o konieczności zbudowania w Polsce polityki prorodzinnej z prawdziwego zdarzenia, a przede wszystkim finansowego wsparcia wszystkich wychowujących dzieci, wielu pukało się w czoło. Wielodzietność kojarzyła się wówczas nad Wisłą z patologią, posiadanie dzieci było przez pracodawców traktowane jako zło konieczne, a matka postrzegana była jako pracownik drugiej kategorii.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO