Pierwsza to była katastrofa. Legia prezentowała się tak, jak w mrocznych czasach Czesława Michniewicza, a nie trenera Kosty Runjaicia. Od kiedy pracuje przy Łazienkowskiej, takiego występu jeszcze nie miał.
Pierwszy błąd popełnił przy ustalaniu wyjściowego składu. Legia rozegrała w zimie pięć meczów sparingowych i jeden ligowy. Trener miał sporo możliwości sprawdzenia nowych ustawień i nowych graczy. Musiał wziąć pod uwagę, że nie ma już Ernesta Muciego, Bartosz Slisza, a Marc Gual nie przyjedzie do Norwegii.
Czytaj więcej
Legia wraca do gry w Lidze Konferencji Europy i chce powtórzyć sukces Lecha. W rundzie play off, której stawką jest awans do 1/8 finału, zmierzy się z Molde.
Być może też analitycy Legii nie dość dobrze rozpoznali grę Molde. Efekty było widać od pierwszej minuty. Legia nie tworzyła zespołu, nie było współpracy pomiędzy formacjami, asekuracji, indywidualne błędy pogarszały sytuację, a Bartosz Tobiasz rozgrywał już lepsze mecze.
Norwegowie bez problemu organizowali akcje, a legioniści nie bardzo wiedzieli jak im zapobiec. Strata trzech bramek w ciągu dwunastu minut to na tym poziomie rozgrywek europejskich kompromitacja i wstyd. Wszyscy się do tego przyłożyli.