Japończyk piłkarzem klubu z Zabrza był przez niespełna rok. Przyszedł za 30 tysięcy euro z łotewskiej Valmiery, wiosną zeszłego sezonu wskoczył do podstawowego składu, a jesienią był wyróżniającą się postacią ekipy z Górnego Śląska.
Siedem goli i asysta to coś, co przekonało działaczy belgijskiego KAA Gent, którzy wyłożyli za 23-letniego pomocnika aż 2 mln euro. Wprawdzie 30 procent tej kwoty zabrzański klub musiał przelać na Łotwę, ale i tak zarobek jest ogromny.
Ryoya Morishita - pierwszy Japończyk w historii Legii
Czy na podobną historię liczy Legia, która na początku stycznia wypożyczyła z klubu Nagoya Grampus Ryoyę Morishitę.
Czytaj więcej
Lech Poznań jako jedyny polski klub znalazł się wśród stu najbardziej dochodowych akademii piłkarskich świata, bo w ostatniej dekadzie na sprzedaży wychowanków zarobił ok. 60 mln euro.
To pierwszy Japończyk w historii warszawskiego zespołu. 26-letni gracz ma bogate CV, w J League rozegrał 120 meczów. Najlepiej czuje się na prawym skrzydle, choć może grać też po drugiej stronie boiska. Legia wypożyczyła go na rok z opcją pierwokupu. Jeśli się sprawdzi, to warszawski klub aktywuje klauzulę - pewnie z myślą, by następnie na nim zarobić. Do tego jednak daleka droga.