Pensja nauczyciela początkującego wzrośnie o 1218 zł, mianowanego – o 1167 zł, a dyplomowanego o 1365 zł. Tak wynika z projektu rozporządzenia o minimalnym wynagrodzeniu zasadniczym przygotowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i przesłanego do konsultacji społecznych.
– Podwyżki dotrą do nauczycieli z wyrównaniem od 1 stycznia. Choć pieniądze nie trafiły jeszcze do kieszeni nauczycieli, to są odłożone w budżecie – mówiła w Sejmie podczas debaty nad budżetem ministra edukacji Barbara Nowacka. Zapewnia też, że te pieniądze znajdą się na kontach pedagogów w połowie marca. Jak tłumaczy, byłyby o miesiąc wcześniej, gdyby nie to, że prezydent Andrzej Duda zdecydował się zawetować ustawę budżetową, w której były one zapisane.
Czytaj więcej
To, co jest potrzebne, to jest odejście od obowiązkowych i ocenianych prac domowych i od początku kwietnia takie rozporządzenie wejdzie - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską ministra edukacji Barbara Nowacka. - Jestem pewna, że po kilku latach funkcjonowania braku prac domowych w szkołach podstawowych w szkołach średnich też to będzie zniesione - dodała.
W opublikowanym w piątek rozporządzaniu wskazano, że minimalna pensja nauczyciela początkującego wyniesie 4908 zł brutto, mianowanego 5057 zł brutto, a dyplomowanego 5915 zł brutto. Jeśli nauczyciel nie ma przygotowania pedagogicznego, to jego pensja będzie niższa i wyniesie odpowiednio 4788 zł, 4910 zł i 5148 zł brutto.
Nauczyciel mianowany z pensją niewiele wyższą od płacy stażysty
To minimalne stawki, co jednak nie oznacza, że nauczyciele zarobią wyłącznie „gołą” pensję. Do tego dolicza się różne dodatki np. za pracę w trudnych warunkach, na wsi, w godzinach nocnych, stażowe, dodatek za wychowawstwo czy motywacyjny. Zwłaszcza ten ostatni jest w ostatnich dniach przedmiotem gorącej dyskusji po tym, jak Warszawa ogłosiła, że od tego roku wyniesie on 600 zł. A jeśli nauczyciel będzie pracował na więcej niż jeden etat, kwota ta pójdzie w górę. Ale w innych miastach kwoty te mogą być nawet dziesięć razy niższe.