Ewa Szadkowska: Ryzykowna recepta na kolejki

Ułatwienia w uzyskaniu dyplomu lekarza specjalisty są na rękę młodym medykom. Czy jednak będą równie korzystne dla pacjentów?

Publikacja: 08.01.2023 20:34

Ewa Szadkowska: Ryzykowna recepta na kolejki

Foto: Adobe Stock

Na prawo jazdy zdałam za siódmym podejściem. Wciąż nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że gdy egzaminator kazał mi na rondzie skręcić w lewo, zamaszyście obróciłam kierownicą i ruszyłam w pierwszą możliwą jezdnię, czyli mówiąc brutalnie – pojechałam pod prąd. Choć przecież doskonale wiedziałam, że pod prąd się nie jeździ. Ów fatalny błąd tłumaczyłam sobie stresem i wcześniejszymi napominaniami instruktora, który mnie uczulał, by bardzo precyzyjnie wykonywać polecenia egzaminatora. Podczas jednej z kolejnych niezaliczonych części praktycznych zdarzyło mi się wymusić pierwszeństwo na skrzyżowaniu. A głowę dam sobie uciąć, że zdając wcześniej teorię (uzyskałam 100 proc. pozytywnych odpowiedzi), miałam okazję błysnąć wiedzą i zaznaczyć, że na widok odwróconego żółtego trójkąta w czerwonej obwódce należy stanąć i się dobrze rozejrzeć. „Wie pani, teoria sobie, a życie sobie. Niektórzy nigdy nie powinni zostać kierowcami, nawet jeśli kodeks drogowy znają na pamięć. Przecież tu chodzi o życie ludzkie” – usłyszałam po bodaj piątej porażce.

Przypomniałam sobie tamte słowa, czytając o efektach systematycznego obniżania wymogów dla lekarzy, którzy ubiegają się o tytuł specjalisty. Jak bowiem dowiedziała się „Rzeczpospolita”, dzięki pandemicznym przepisom ponad 4 tys. medyków owymi specjalistami zostało z automatu. Wystarczył zdany egzamin testowy, z ustnego ich zwolniono. W tej grupie znaleźli się i tacy, którzy do egzaminu ustnego wcześniej podchodzili nawet kilka razy, lecz go oblali, wykazując, jak stwierdził jeden z cytowanych przez nas ekspertów, „fundamentalny brak wiedzy medycznej”.

Czytaj więcej

Ministerstwo obniżyło wymogi egzaminacyjne. Lekarzom coraz łatwiej uzyskać dyplom

A takich „specjalistów na skróty” będzie coraz więcej. Oto bowiem właśnie weszły w życie regulacje na stałe wprowadzające dotychczas tymczasowe ułatwienia. Na zwolnienie z części ustnej będą mogli liczyć lekarze, którzy dobrze odpowiedzą na trzy czwarte pytań w części pisemnej. To też będzie łatwiejsze niż dotąd, bo baza pytań i prawidłowych odpowiedzi po kolejnych sesjach egzaminacyjnych ma być publikowana. Nic, tylko wykuć co trzeba na blachę.

Wiem oczywiście, że egzamin ustny dla lekarza to nie to samo, co egzamin praktyczny dla kierowcy. Jeden i drugi ma jednak wychwycić to, czego nie wykaże nawet najlepiej skonstruowany test pisemny – to, czy ktoś ma predyspozycje do wykonywania określonych zadań czy danej pracy. I jak działa w warunkach stresu.

Rozumiem intencje rządzących, dla których zmiany przepisów są receptą na niedobory specjalistów i wydłużające się kolejki do lekarzy. Rozumiem samorząd lekarski, który poparł zmiany oczekiwane przez młodych medyków, wszak każdy woli, jak mu się coś ułatwia, a nie utrudnia.

Jako pacjentka boję się jednak, że trafię kiedyś do lekarza, który co prawda na 75 proc. pytań w części pisemnej Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego odpowiedział poprawnie, ale jak przyjdzie co do czego, skręci pod prąd.

Czytaj więcej

110 kontrowersyjnych przypadków. Są lekarzami, ale czy powinni?

Na prawo jazdy zdałam za siódmym podejściem. Wciąż nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że gdy egzaminator kazał mi na rondzie skręcić w lewo, zamaszyście obróciłam kierownicą i ruszyłam w pierwszą możliwą jezdnię, czyli mówiąc brutalnie – pojechałam pod prąd. Choć przecież doskonale wiedziałam, że pod prąd się nie jeździ. Ów fatalny błąd tłumaczyłam sobie stresem i wcześniejszymi napominaniami instruktora, który mnie uczulał, by bardzo precyzyjnie wykonywać polecenia egzaminatora. Podczas jednej z kolejnych niezaliczonych części praktycznych zdarzyło mi się wymusić pierwszeństwo na skrzyżowaniu. A głowę dam sobie uciąć, że zdając wcześniej teorię (uzyskałam 100 proc. pozytywnych odpowiedzi), miałam okazję błysnąć wiedzą i zaznaczyć, że na widok odwróconego żółtego trójkąta w czerwonej obwódce należy stanąć i się dobrze rozejrzeć. „Wie pani, teoria sobie, a życie sobie. Niektórzy nigdy nie powinni zostać kierowcami, nawet jeśli kodeks drogowy znają na pamięć. Przecież tu chodzi o życie ludzkie” – usłyszałam po bodaj piątej porażce.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem