Jerzy Haszczyński: Po irańskim ataku na Izrael. Wielkiej wojny, na razie, nie będzie

Teheran, organizując masowy atak dronami i rakietami, doprowadził do realizacji marzenia Beniamina Netanjahu: Izrael ma pełne poparcie Zachodu. Trafił do obozu dobra, a Iran wraz z Hamasem i Rosją utknął na dobre w obozie zła.

Publikacja: 14.04.2024 15:20

Eksplozje na niebie w Hebronie podczas irańskiego ataku na Izrael.

Eksplozje na niebie w Hebronie podczas irańskiego ataku na Izrael.

Foto: AFPTV / AFP

Od początku wojny w Strefie Gazy, która rozpoczęła się 7 października 2023 r. po wielkim ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael, Iran, sojusznik Hamasu, wstrzymywał się od bezpośredniego zaangażowania w konflikt. A ważni gracze umacniali Teheran w przekonaniu, że eskalacja z jego bezpośrednim udziałem byłaby najgorszym rozwiązaniem dla wszystkich. Robiły to i państwa Bliskiego Wschodu, zwłaszcza te leżące blisko, nad Zatoką Perską, jak i państwa Zachodu, w tym USA, które nie mają stosunków dyplomatycznych z Iranem, ale mają z nim odpowiednie kanały komunikacji.

I tak to trwało wiele tygodni, aż do 1 kwietnia.

Nowe reguły gry po ataku na irański konsulat w Damaszku

Wtedy w ataku rakietowym na konsulat Iranu w Damaszku, stolicy jego sojuszniczej Syrii, zginęło trzech irańskich generałów i kilku innych wojskowych z ekspedycyjnych sił Al-Kods. Izrael nie przyznał się do ataku, ani nie zaprzeczył, że to on za nim stał.

Ale raczej nikt nie ma wątpliwości, kto może przeprowadzić tego typu operację. I, przede wszystkim, kto bierze na cel Irańczyków, zaangażowanych we wspieranie zbrojnych organizacji na Bliskim Wschodzie stosujących terror wobec Izraela, takich jak libański Hezbollah, Hamas czy jemeńscy Huti.

Izraelczycy i wcześniej przeprowadzali ataki, w których życie tracili irańscy wojskowi prowadzący antyizraelskie operacje w Syrii. W tym i bardzo wysokiej rangi. 25 grudnia 2023 r. na przedmieściach Damaszku zginął generał Razi Musawi, odpowiedzialny za współpracę militarną Irańczyków z Syryjczykami doradca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.

I wcześniej Irańczycy odpowiadali, ale nie na terenie Izraela. Jednak atak na konsulat to poważna sprawa, złamanie zasad międzynarodowych: nietykalności pomieszczeń misji dyplomatycznych. I ten z 1 kwietnia w Damaszku zmienił reguły gry, Iran poczuł się bezpośrednio zaatakowany. I zapowiedział pasujący do nowej sytuacji odwet, nie licząc się z tym, że w oczach wrogiego Zachodu może na tym tylko stracić.

Czytaj więcej

Wojna, która nie ma wybuchnąć

Dlaczego Izrael może uznać, że odniósł sukces?

Jaki może być ten pasujący do zmienionych reguł gry odwet Iranu? - na ten temat rozważano w ważnych zachodnich gabinetach przez ostatni tydzień, jednocześnie coraz bardziej zapominano o wojnie w Strefie Gazy i rozejmie, którego do niedawna Zachód domagał się „natychmiast”.

Iran wybrał wersję maksymalną, jeżeli chodzi o miejsce ataku — terytorium Izraela, oraz jego skalę w postaci kilkaset dronów, pocisków i rakiet, drogiego sprzętu. To rodzaj spektaklu, który milionom Irańczyków daje poczucie siły oraz satysfakcję z zemsty za atak na konsulat. Ajatollahowie uznali go za sukces. Na dodatek nikt nie zginął, mowa jest o jednym rannym dziecku.

Izraelczycy też mają powody, by obronę przed atakiem uznać za sukces. Nie tylko dlatego, że udało im się strącić prawie wszystkie irańskie drony, rakiety, pociski. To dla poczucie bezpieczeństwa ma wielkie znaczenie. Ważniejsze jest jednak to, że Izrael Beniamina Netanjahu, który wraz z rosnącą liczbą ofiar cywilnych w Strefie Gazy, coraz bardziej tracił w oczach Zachodu, teraz otrzymał pełne wsparcie. Kilka państw, USA, Wielka Brytania i Francja, pomogły w obronie (a dodatkowo — Jordania, pierwszy arabski kraj, który bronił Izraela), a inne, w tym cała elitarna grupa G7 potępiła Iran i ogłosiła, że stoi po stronie Izraela.

Jeszcze większa eskalacja na Bliskim Wschodzie, której tak się obawiano prawie na całym świecie, stała się faktem. Izrael może teraz przeprowadzić swój odwet, zapewne na terenie Iranu. Potem można się by się spodziewać kolejnej odpowiedzi Iranu. Ale to wszystko nie musi się stać.

Dawno takich jednoznacznych deklaracji Netanjahu nie słyszał. A jego celem i marzeniem było przedstawienie Izraela jako przedstawiciela tego samego obozu dobra, któremu zagraża obóz zła: Rosja prowadząca wojnę z Ukrainą, Hamas dążący do zniszczenia państwa żydowskiego oraz Iran, który dostarcza broń Rosji i wspiera Hamas.

To się teraz udało. Atak pokazał zresztą bliskość Moskwy i Teheranu, był podobny do ostrzałów miast, jakie Rosjanie prowadzą na Ukrainie.

Jeszcze większa eskalacja na Bliskim Wschodzie, której tak się obawiano prawie na całym świecie, stała się faktem. Izrael może teraz przeprowadzić swój odwet, zapewne na terenie Iranu. Potem można się by się spodziewać kolejnej odpowiedzi Iranu. Ale to wszystko nie musi się stać.

Jeżeli wszystko utrzyma się w granicach spektaklu, to wielkiej wojny nie będzie.

Od początku wojny w Strefie Gazy, która rozpoczęła się 7 października 2023 r. po wielkim ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael, Iran, sojusznik Hamasu, wstrzymywał się od bezpośredniego zaangażowania w konflikt. A ważni gracze umacniali Teheran w przekonaniu, że eskalacja z jego bezpośrednim udziałem byłaby najgorszym rozwiązaniem dla wszystkich. Robiły to i państwa Bliskiego Wschodu, zwłaszcza te leżące blisko, nad Zatoką Perską, jak i państwa Zachodu, w tym USA, które nie mają stosunków dyplomatycznych z Iranem, ale mają z nim odpowiednie kanały komunikacji.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?