Traktowanie sporu o prawo do życia nienarodzonych jako „tematu zastępczego" to w Polsce nic nowego. Zagadnienie wzbudza wszak ogromne emocje, dotyczy decyzji egzystencjalnych, mogących dotknąć życia każdego z nas. Dzieli i polaryzuje opinię publiczną. Do wskazanej etykietki i potrzeb instrumentalnego użycia pasuje więc jak ulał. Trudno zresztą kwestionować takie wielokrotne „używanie" tematu aborcji przez wiele podmiotów politycznych. Jeszcze trudniej jednak o takie instrumentalne polityczne motywacje posądzać środowisko „obrońców życia".
Tymczasem zarzuty, że „tu nie chodzi o obronę życia, ale o dość prymitywną polityczną rozgrywkę" znaleźć można w tekście Ewy Polak-Pałkiewicz opublikowanym na łamach tygodnika „Plus Minus". Z pewnością można mieć zastrzeżenia do jednostronnej komunikacji niektórych katolickich środowisk (w tekście podparto się nagłówkami „Naszego Dziennika") czy niektórych działaczy antyaborcyjnych (w tekście odwoływano się do „tych najgłośniejszych"), ale na tak jaskrawe uogólnienie warto odpowiedzieć próbą wyważonej refleksji dotyczącej zagadnień politycznych, społecznych i religijnych, splatających się w sporze o aborcję oraz przedstawianego w nim stanowiska środowisk pro life.
Istotą sporu o prawo do życia nienarodzonych jest z pewnością rywalizacja ideałów i zasad z wygodą i obojętnością. Z jednej strony mamy zupełnie naturalne pragnienie, by każdego, zwłaszcza najsłabszego, traktować równie dobrze. Z drugiej codzienne sytuacje, w których „rzeczywistość skrzeczy" i trzeba jakoś z nią żyć. Błędem jednak byłoby przyklejanie tego podziału jedynie do konkretnych grup czy warstw społecznych bądź religijnych, tych żyjących ideałami i tych wyrozumiałych wobec prozy życia. Najbardziej zasadniczy podział przebiega w samym środku serca i umysłu każdego człowieka. A wyraz tego znajdziemy nie tylko w ponadreligijnych, poetyckich wręcz słowach św. Pawła: „nieszczęsny ja człowiek", że zamiast dobro, którego chcę, czynię zło, którego nie chcę. Ślad tego znajdziemy również we ... współczesnych badaniach opinii publicznej. W tej samej ankiecie CBOS sprzed kilku miesięcy, te same osoby, zapytane czy życie ludzkie zawsze i niezależnie od okoliczności powinno być chronione od poczęcia do naturalnej śmierci, odpowiadają twierdząco w 66 proc. Jednak te same osoby, w tej samej ankiecie, zapytane o możliwość aborcji w przypadku gwałtu zgadzają się na nią w 73 proc., zaś w przypadku dziecka upośledzonego w 53 proc. Sprzeczność? Owszem. I to leżąca w samym centrum naszej ludzkiej kondycji.
Dopiero z tej perspektywy widać, jak karkołomna jest próba pisania prawa aborcyjnego według oczekiwań sondażowych. Może sprawdzać się ona w prostych plebiscytach, czy pytaniach zerojedynkowych. Jednak w odniesieniu do wartości i związanych z nimi napięć, generować musi coraz to kolejne sprzeczności. Bo przecież chcemy godnego i sprawiedliwego prawa, które uszanuje i obroni życie każdego człowieka. A zarazem chcemy dobra osoby postawionej przed trudem, czy wyzwaniem mogącym wydawać się ponad siły. Dlatego w momencie, w którym większość Polaków bezradnie osiada na tzw. zgniłym kompromisie, na usta ciśnie się wielkie papieskie wołanie sprzed lat o „wyobraźnię miłosierdzia". Bo czy naprawdę tylko na to nas stać, by z litości odwrócić głowę podczas pozbywania się niewinnego dziecka? Czy w tych tak rzadkich i wyjątkowych sytuacjach jak ciąża z gwałtu i niepełnosprawność nie możemy pozwolić sobie na pomoc i wsparcie z prawdziwego zdarzenia?
Z pewnością można zgodzić się ze stwierdzeniami, iż sama sankcja karna świata nie zbawi i aborcji zupełnie nie zlikwiduje. Podobne zdanie ma zresztą większość Polaków, bo w skuteczność zakazów w tej materii wierzy zaledwie 17 proc. Za skutecznością rozwiązań pomocowych opowiada się jednak już 68 proc. ankietowanych, zostawiając w tyle wszystkie inne czynniki. Nie można więc rozważać problemu aborcji tak, jakby wszystko było jasne i rozstrzygnięte. Że niby takie, a nie inne decyzje spotkają się z takimi, a nie innymi poglądami osób, które z takiego, a nie innego elektoratu przeniosą się gdzie indziej. W tej przestrzeni, jak w mało której, mamy potężny statystyczny obszar napięcia, na które jedyną godną odpowiedzią jest szukanie coraz to nowych i lepszych rozwiązań pomocowych. Ale rozwiązań pomocowych, które znajdą swoje uzupełnienie w upragnionej przez większość Polaków bezwarunkowej ochronie każdego poczętego człowieka.