W ostatnich tygodniach można było odnieść wrażenie, że polskie kolarstwo odżywa. Były dobre wyniki, pojawił się nowy sponsor. W Tour de France Michał Kwiatkowski odniósł – drugie w karierze – zwycięstwo etapowe. Bardzo efektowne, po samotnej 12-kilometrowej ucieczce. Rafał Majka w klasyfikacji generalnej Wielkiej Pętli był 14. W zakończonym w piątek Tour de Pologne Kwiatkowski był trzeci, Majka z kolei wygrał etap z metą w Dusznikach-Zdroju.
Katarzyna Niewiadoma ukończyła Tour de France kobiet na trzeciej pozycji, w przedostatnim dniu przeprowadziła wspaniałą akcję pod słynną pirenejską przełęczą Tourmalet, ustępując tylko zwyciężczyni całego wyścigu Holenderce Demi Vollering.
Czytaj więcej
Zwycięzca 80. Tour de Pologne został Słoweniec Matej Mohorić, który o sekundę wyprzedził Portugalczyka Joao Almeidę. Ostatni etap z Zabrza do Krakowa wygrał Tim Merlier.
Pojawiła się też nadzieja na wyjście z impasu organizacyjnego. Pod koniec lipca Polski Związek Kolarski ogłosił, że firma InPost nawiązała współpracę z Fundacją Wspierania Polskiego Kolarstwa i wspomoże finansowo reprezentację m.in. podczas mistrzostw świata w Glasgow.
Polska w kolarstwie jak Watykan czy Uganda
Ale nawet sukcesy Niewiadomej, Kwiatkowskiego i Majki, choć cieszą, to jednak zastanawiają, dlaczego ten jeden z najpopularniejszych sportów w Polsce opiera się wciąż na tych samych zawodnikach? Gdzie jest młodsze pokolenie?