Mathieu Van der Poel. Skąd wziął się kolarski terminator?

Wiosną nie ma mocniejszego kolarza niż Mathieu Van der Poel. 29-letni Holender zdominował dwa prestiżowe wyścigi Paryż – Roubaix i Tour de Flandres.

Publikacja: 08.04.2024 15:53

Mathieu Van der Poel

Mathieu Van der Poel

Foto: AFP

Wygrane to jedno. W obu tych klasykach był pierwszy w poprzednich latach, we Flandrii w 2020 i 2022 roku, a w „Piekle Północy”, czyli w Paryż – Roubaix bronił tytułu. Ma też w kolekcji inny kolarski „Monument” – Milan–San Remo (2023). Jego zwycięstwa nie robią już może tak wielkiego wrażenia. Przyzwyczaił do nich kibiców, komentatorów, samego siebie.

Ale sposób w jaki uciekał rywalom i przewaga z jaką przyjeżdżał na metę, styl tych triumfów, budzi podziw już nie tylko w świecie kolarskim. W Tour de Flandres miał na mecie minutę przewagi, na welodromie w Roubaix – trzy minuty.  260 kilometrową trasę tego ostatniego klasyku Holender przejechał ze średnią prędkością 47,8 km/godz. Co takiego ma w sobie Van der Poel, że w niespotykany dawno sposób zdominował peleton w cyklu jednodniowych wyścigów?

Rodzina na swoim

Kilka lat temu pierwsze zwycięstwa w zawodowym peletonie Mathieu dedykował swojemu dziadkowi. Jest nim zmarły przed pięcioma laty Raymond Poulidor, francuski mistrz, który 10-krotnie stawał na podium Tour de France. Zwano go często „wiecznie drugim”, choć też odnosił ważne zwycięstwa – we Vuelcie, w Milan – San Remo.

Ojcem Mathieu jest Adrie, świetny przed laty holenderski kolarz, który wielokrotnie wygrywał w wiosennych klasykach. W 1987 roku Adrie podczas wakacji na Martynice poznał Corinne, córkę Raymonda Poulidora. Dziewczyna podobno nie wiedziała wtedy, że jej przyszły narzeczony i mąż jest znanym kolarzem. Mathieu Van der Poel jest prawdziwym kolarskim obywatelem świata – mama jest Francuzką, ojciec Holendrem, a rodzina mieszkała na przedmieściach belgijskiej Antwerpii, w Kapellen. Dom był przepełniony kolarską atmosferą. Zarówno Mathieu jak i jego brat David nie mieli wyjścia. Byli skazani na ten sport, choć ojciec twierdził, że nigdy nie wywierał na nich presji.

Na szosie, w górach i na przełaj

Przez wiele lat największy wpływ na wnuków miał Poulidor, który długo bardziej preferował starszego Davida. Bracia byli zapatrzeni w słynnego dziadka. On sam nigdy nie mówił im o swoich sukcesach. Natchnął ich do uprawiania zawodowego kolarstwa, udzielał ważnych rad. Pierwszym trenerem z prawdziwego zdarzenia został jednak ojciec.

Czytaj więcej

Wyścig Paryż–Roubaix. Kozy czyściły bruk

To co najbardziej pomogło w karierze zwycięzcy dwóch ostatnich edycji Paryż – Roubaix była wszechstronność. U Van der Poelów jeździło się na rowerze przez cały przez cały rok i to w każdych warunkach – na ulicy, na ścieżkach, po błocie, w lesie, po płaskim i po pagórkach. – Jestem przekonamy, że jazda w różnym terenie pozwoliła im uniknąć zmęczenia psychicznego. Z czasem nabrali odmiennego nastawienia do każdej ze specjalizacji – kolarstwo przełajowe było zabawą, górskie – ekstazą, a szosowe – okazją do zdobycia najważniejszych trofeów – opowiadał w „L’Equipe” Adrie Van der Poel.

Mathieu najwięcej skorzystał na kolarstwie przełajowym. Jest sześciokrotnym mistrzem świata w tej konkurencji, ostatni tytuł wywalczył w tym roku w Taborze w Czechach. To tłumaczy jego znakomitą postawą w Paryż – Roubaix. – Charakterystyka kolarza przełajowego najbardziej pasuje pod ten wyścig – mówił po swoim debiucie w „Piekle Północy”.

Mathieu Van der Poel od dziecka nie znosił przegrywać

Fizycznie ma idealne warunki właśnie pod takie klasyki jak Tour des Flandres i Paryż – Roubaix, czyli z brukowanymi odcinkami, wiejącym wiatrem, niewysokimi pagórkami. Już w Liege – Bastogne – Liege, w którym różnica poziomów w tym roku wynosi około 4 000 m i po drodze trzeba się parę razy wspinać, bardziej preferowani są kolarze lżejsi. Mathieu ma 184 cm wzrostu i waży 75 kg. Dla porównania Remco Evenepoel, który wygrał w ubiegłym roku w Liege ma 171 cm i waży 61 kg.

Jak każdy wybitny sportowiec Van der Poel posiada wyjątkowe cechy mentalne nie zawsze miłe dla otoczenia. Ojciec podkreśla, że od dziecka nie znosi przegrywać i kiedy podczas zabaw z bratem coś nie poszło po jego myśli, natychmiast rezygnował. W wyścigach młodzieżowców nigdy nie czuł się komfortowo kiedy na starcie stawał David Van der Poel. Ale jak podkreślał tata to właśnie te psychiczne trudności nakręcały go, z czasem nabrał ochoty do rywalizacji. A kiedy w wyścigach przełajowych przyszło mu startować z Woutem Van Aertem znalazł sobie nowego przeciwnika, tak jak kiedyś brata, z którym zawsze chciał wygrywać.

W marcu Van der Poel podpisał 10-letnią umowę z producentem rowerów

Holender miał przy tym wszystkim szczęście, że trafił do właściwej drużyny. W zespole Alpecin jest niekwestionowanym liderem. Gdyby musiał w najważniejszych wyścigach pracować dla innych z pewnością nie mógłby się z tym pogodzić. W belgijskim zespole posiada jasny status – ma wygrywać klasyki.

Takie założenie wynika z sytuacji finansowej Alpecin. To drużyna z 16- milionowym  budżetem, daleko niższym niż potentaci z UAE Emirates czy Ineos. Szefowie drużyny odpuścili zatrudnianie kolarzy, którzy mieliby wygrywać wielkie toury Tour de France albo Giro d’Italia, ale wybierają takich (tańszych), którzy przynoszą im zwycięstwa w klasykach. Od 2000 roku zawodnicy Alpecin wygrali siedem kolarskich „Monumentów”, z czego sześć Van der Poel, a jeden Jasper Philipsen (Milan – San Remo w tym sezonie).

Van der Poel z tworzącymi ten zespół braćmi Cristofem i Philippe Roodhooftem jest związany od początku swej kariery, od 2011 roku. Jego pierwszy zawodowy kontrakt z 2017 roku opiewał na kwotę miliona euro rocznie. W marcu podpisał z Alpecinem nową umowę, ważną do 2028 roku, a ze związanym z grupą producentem rowerów Canyon do 2034 roku. Nieoficjalnie 29-letni Holender zarabia cztery miliony euro. Stabilna sytuacja finansowa tak jak kolarskie geny, cechy charakteru i fizyczne również pomaga mu wygrywać najważniejsze klasyki w sezonie.

Wygrane to jedno. W obu tych klasykach był pierwszy w poprzednich latach, we Flandrii w 2020 i 2022 roku, a w „Piekle Północy”, czyli w Paryż – Roubaix bronił tytułu. Ma też w kolekcji inny kolarski „Monument” – Milan–San Remo (2023). Jego zwycięstwa nie robią już może tak wielkiego wrażenia. Przyzwyczaił do nich kibiców, komentatorów, samego siebie.

Ale sposób w jaki uciekał rywalom i przewaga z jaką przyjeżdżał na metę, styl tych triumfów, budzi podziw już nie tylko w świecie kolarskim. W Tour de Flandres miał na mecie minutę przewagi, na welodromie w Roubaix – trzy minuty.  260 kilometrową trasę tego ostatniego klasyku Holender przejechał ze średnią prędkością 47,8 km/godz. Co takiego ma w sobie Van der Poel, że w niespotykany dawno sposób zdominował peleton w cyklu jednodniowych wyścigów?

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?