Szańce konfederacji barskiej. Jak polska szlachta wystąpiła przeciw Rosji

Nie trzeba Okopów Świętej Trójcy, żeby dotknąć świata konfederacji barskiej. Czasem wystarczy pojechać w góry.

Publikacja: 28.03.2024 21:00

Współczesny widok na Górę Lackową, 997 m n.p.m., zwaną także Chorągiewką Pułaskiego (w ustnej tradyc

Współczesny widok na Górę Lackową, 997 m n.p.m., zwaną także Chorągiewką Pułaskiego (w ustnej tradycji)

Foto: Shutterstock

Las buków i krzyży przy stuletniej kaplicy na górze Jawor, dokąd pną się wierni i turyści z Wysowej, zachwyca spokojem i ciszą. Zwłaszcza gdy lepiej zorientowani przejdą jeszcze kilkaset kroków. Za prawosławnym krzyżem, już po słowackiej stronie granicy, otwiera się bezmiar łąk łagodnie spadający w głęboką dolinę, gdzie leży Cegiełka – nieduża wieś wciśnięta między masyw Busova i graniczne pasmo Lackowej. Z sielankowego pejzażu trudno odgadnąć, że stoimy na zasłanym ciałami pobojowisku sprzed dwóch i pół wieku.

Dwór niedaleko granicy

Nawet mapa wskazuje związek okolic z konfederacją barską – Przełęcz Pułaskiego to siodło między Ostrym Wierchem i grzbietem Lackowej, zwanej także Chorągiewką Pułaskiego (w ustnej tradycji).

Czytaj więcej

Konfederacja barska. Pierwszy zryw

Wtajemniczeni wiedzą, że tuż za nowszą o półtora wieku kaplicą, na północ od leśnego duktu, stał szaniec artyleryjski, z drugiej zaś strony, wzdłuż granicy, ciągnął się obóz warowny zwieńczony kamienną basztą na szczycie Jawora.

Była to ledwie część łańcucha konfederackich okopów i fortów stojących na przełęczach przy granicy z Węgrami, od bramy Bieszczadów do Spiszu. Najbliższy z tego miejsca stał obok wsi Izby, tylko 6 km w linii prostej od szczytu Jawora – choć stąd niewidoczny, bo schowany za grzbietem Lackowej. Jeśli pominąć mniejsze strażnice i posterunki, w pasie granicznym było koło dziesięciu podobnych redut. Z artylerią i stałymi garnizonami był to najstabilniejszy matecznik konfederacji.

W lipcu 1768 r. pod Rymanowem ogłoszono akt konfederacji, jednorazowo ściągając pod sztandar Matki Boskiej 6 tys. rekrutów.

Przyczyn rangi Beskidu Niskiego jest kilka. To trudno dostępna, daleka rubież dająca względne bezpieczeństwo i warunki obrony, gdy otwarte przestrzenie penetrowały wojska rosyjskie. Zarazem, przy mnogości łatwych, a niemożliwych do kontroli zejść i wejść w głąb masywu, Beskid nie izolował od działania w nizinach.

Istotnie leżący pod górami pas Małopolski, wraz z Sądeckiem i Sandomierszczyzną, był zagłębiem i materialnym zapleczem buntu, skąd szły pieniądze i zaciąg do konfederackich chorągwi. W lipcu 1768 r. pod Rymanowem ogłoszono akt konfederacji, jednorazowo ściągając pod sztandar Matki Boskiej 6 tys. rekrutów.

Czytaj więcej

Jak upadek wojska doprowadził pod koniec XVIII wieku do upadku Polski

Kazimierz Pułaski w pałacu w Dukli

Nie mniej istotny był zamek w Dukli, bo choć przerobiony na rezydencję stracił walor obronny, to stał się centrum kontaktów i politycznych wpływów. Właściciel z biskupem Krasińskim współzakładał rebelię – wprawdzie pałac po brutalnych przejściach nie jest imponujący, ale łatwo zrozumieć, jaką figurą był marszałek nadworny Mniszech, jeśli zajrzy się do kościoła naprzeciw. Rokokowy sarkofag żony Marii Amalii z Brühlów jest najpiękniejszym, a pewnie najdroższym posągiem nagrobnym w Polsce dającym pojęcie o czasach świetności dworu. Wówczas zaś Amalia była wciąż żywa i wybujale ambitna. Jeśli ufać przekazom, głównie ona ciągnęła za sznurki intryg, by w spisku z magnackimi przyjaciółkami wynieść mężów na szczyt. Istotnie wpływ pałacu sięgał dalej niż Małopolska i jakkolwiek było naprawdę, dwór roił się od korowodu barskich przywódców i oficerów, wśród których był również Pułaski.

Jednak nad inne walory głównym atutem redut było sąsiedztwo z Węgrami, a uściślając, z cesarstwem Habsburgów. Widać to w planie szańców – zazwyczaj granice fortyfikuje się przed zewnętrznym atakiem, lecz tu było odwrotnie – bastiony strzegły przed najeźdźcą z własnego kraju.

XVIII-wieczny marmurowy sarkofag Marii Amalii z Brühlów, żony marszałka nadwornego koronnego Jerzego

XVIII-wieczny marmurowy sarkofag Marii Amalii z Brühlów, żony marszałka nadwornego koronnego Jerzego Augusta Mniszcha. Kościół św. Marii Magdaleny w Dukli

Shutterstock

Korzyść tkwiła w wiecznych obawach Prus, Rosji i Austrii, że pozostałe boki trójkąta zwrócą się przeciw trzeciemu, co Wiedeń świeżo przerobił na własnej skórze. Wobec zbliżenia carycy z Prusami cesarzową Marię Teresę martwił rosnący wpływ Rosji w Polsce. Nie na tyle, by ryzykować otwarty konflikt, jednak cesarstwo nie chciało Petersburgowi niczego ułatwiać.

Wygodnie dla Wiednia konfederacja upuszczała krwi Rosji oraz wplątała ją w wojnę z imperium osmańskim, pętając ręce carycy dwoma frontami. Neutralność wobec polskich awantur była komfortowym wybiegiem pogłębiającym problem rywala.

Kupcy służyli konfederatom do rekwizycji towarów, zdzierania myta i łupienia z pieniędzy, by finansować rebelię. Władze cesarskie ignorowały proceder, choć uszczuplał podatki.

Rzecz jasna dwór nie afiszował się bierną protekcją nad buntem, jednak bez szczególnych zabiegów, by maskować przychylność. Skądinąd wiadomo, że przywództwo barzan było w kontakcie z kanclerzem Kaunitzem, a zgoda na umoszczenie Generalności w Eperjes, czyli słowackim Preszowie, zdawała się manifestacją na skraju wyzwania. Oprócz azylu granica oferowała kontakt ze światem. Zwłaszcza po efektach misji Krasińskiego w Paryżu, skąd przez Wiedeń szło wsparcie z bronią, złotem i doradcami, a po upadku buntu na kresach Węgry komunikowały rebelię z imperium Osmanów.

Poza tym wojna wojną, lecz nie ustał przepływ towarów. Stąd lokowanie fortów przy szlakach karpackich, które pokrywają się z używanymi do dziś przejściami, gdyż granica nie zmieniła się znacznie do naszych czasów. Tylko szlak przez dolinę Ciechani (dziś niedostępny nawet pieszym turystom) już nie istnieje – jednak z powodu znaczenia traktu także nad nią stał szaniec. Pewnie nieprzypadkowo pierwsze obozy warowne powstały opodal Radoszyc, przy drodze z Komańczy i do Humennégo, oraz pod Barwinkiem na Przełęczy Dukielskiej. Kupcy zaś służyli konfederatom do rekwizycji towarów, zdzierania myta i łupienia z pieniędzy, by finansować rebelię. Co ciekawsze, władze cesarskie ignorowały proceder, choć uszczuplał podatki.

Czytaj więcej

Porwanie króla Stasia

Kazimierz Pułaski na wałach

W zasadzie nie było głównego szańca. Ten w Barwinku zyskał na randze, gdy tu z Okopów Świętej Trójcy dotarł Kazimierz Pułaski, zwołując na przełęcz szlachtę własnym uniwersałem. Strategicznie ważny był także obóz warowny w Koniecznej, przy szlaku wiodącym na zamek w Zborowie i do Preszowa. Wielkością wszystkie przerastał obóz nad Grabiem, został jednak rozbity, choć nie przez Rosjan, a przez samych konfederatów, gdy Józef Bierzyński walczył z wpływami księcia Lubomirskiego.

Rywalizacja watażków zmieniła się w bratobójczą wojnę, w którą Pułaski się wplątał, przyjmując stanowiska z rąk Lubomirskiego. Przeciwnicy byli, nie owijając w bawełnę, typami spod ciemnej gwiazdy; jeden w konszachtach z Rosją przeciw Pułaskim, drugi z wyrokiem dożywocia za pospolite rozboje. Podobno Pułaski, po zbrojnej potyczce z Bierzyńskim, ruszył w szalony rajd kawaleryjski na Litwę, by w tym nie brać udziału. Szczęśliwie Bierzyński dokonał samozniszczenia, kiedy chciał zająć zamek w Starej Lubowli. Wiedeń nawet zbójeckie rajdy w głąb Węgier znosił cierpliwie, lecz to było za wiele, zwłaszcza że awanturnik wdał się w potyczki z wojskiem cesarskim. Gorzej, że rajd dał pretekst do wojskowego zajęcia Spiszu.

Strategicznie ważny był także obóz warowny w Koniecznej, przy szlaku wiodącym na zamek w Zborowie i do Preszowa.

W ten sposób Kazimierz Pułaski stał się głównym dowódcą wojskowym konfederacji – zaskakujące, gdy wziąć pod uwagę ledwo skończony 24. rok życia. Niemal w tym samym czasie wzrosła rola Beskidu Niskiego, gdzie przeniósł się teatr zdarzeń. Odkąd konfederaci przegrali pod Nowym Żmigrodem, w nizinach panował płk Johann von Drewitz vel Iwan Drewicz, Rosjanin z wyboru. Dla niego i dla rebelii początek 1770 r. oznaczał walkę o beskidzkie szańce.

Zazwyczaj okopy sugerują prowizoryczne konstrukcje, lecz tu mowa o solidnych przedsięwzięciach inżynieryjnych. Jednak różniły się założeniami, zależnie kto i kiedy je stawiał. Zazwyczaj to ziemne wały, z wysuniętymi bastionami dla artylerii, z czoła osłonięte fosami i kurtynami z faszyn, choć zdarzały się szańce drewniane, gdy mróz skuwał grunt zimą.

Czytaj więcej

Michał I – król Madagaskaru

Cezurą był przyjazd oficerów francuskich, gdyż poza kontrowersyjnymi Charles’em Dumouriez’em i Antoine’em de Viomenilem przez Wiedeń dotarli inżynierowie wojskowi. Jeden z nich, niejaki de La Serre (bodaj w randze pułkownika armii francuskiej), trafił do Izb, gdzie postawił szaniec z rekomendacji Adama Parysa, zaufanego wspólnika Lubomirskiego. Uderzająca jest nowoczesność rozwiązań dostarczonych z Zachodu, drastycznie odmiennych od niemodnych konstrukcji użytych obok nad Muszynką koło Tylicza.

Nic nie świadczy o tym, że Francuz działał na górze Jawor, gdyż w obu szańcach podobne są tylko kamienne wieże, jednak razem stanowiły ciekawy zespół. Dzielił je masyw Lackowej, lecz las na szczytach jest historycznie nowym zjawiskiem. Grzbiet porastały łyse pastwiska, dlatego na wierzchołku stał posterunek sygnalizacji optycznej – stąd Chorągiewka Pułaskiego w ludowej tradycji. Zarazem łączność między szańcami nie była najistotniejsza, gdyż sygnał był widoczny aż w Gabaltowie na dzisiejszej Słowacji, daleko w głębi doliny, skąd do Preszowa wiodła otwarta droga.

Kazimierz Pułaski (1745–1779) – dowódca konfederacji barskiej

Kazimierz Pułaski (1745–1779) – dowódca konfederacji barskiej

Domena publiczna

Krew na Jaworze

Właśnie obozy w Izbach i nad Wysową chciał rozbić Iwan Drewicz, gdy w lipcu 1770 r. szedł pod Lackową z 3 tys. żołnierzy, lecz stracił atut zaskoczenia, zanim wyruszył. Plan ujawniła przechwycona korespondencja, dlatego by nie rozpraszać sił, Generalność kazała skupić się na Jaworze – szańca nad Wysową miały bronić połączone załogi Izb i obozu w Koniecznej, co łącznie dawało tysiąc żołnierzy, a przewagę Rosjan niwelowały bastiony. Plan jednak legł w gruzach, gdyż dowódca z Koniecznej nie dotarł – po ewakuacji Izb góry broniło niespełna 500 ludzi i cztery działa.

Do bitwy szykowała się także Austria, wystawiając kordon graniczny – zapewne przez wiosenny incydent, gdy ścigając Pułaskiego koło Koniecznej, Rosjanie zapuścili się w głąb ziemi Habsburgów. Odtąd konfederatom wręcz gwarantowano obronę przed Rosjanami w cesarstwie.

Czytaj więcej

Czy uchwalenie konstytucji przyspieszyło upadek Rzeczypospolitej?

Kordon wojskowy zdawał się pewnym zabezpieczeniem, gdyż naruszając go, Drewicz ryzykował międzypaństwowy konflikt, a wręcz casus belli. Problem nie obejmował konfederatów, gdyż dostali prawo azylu; stąd szańce były otwarte na Węgry – tak zbudowano bastion w Izbach i obóz na szczycie Jawora. Miało to ułatwiać ucieczkę i nie drażnić władz austriackich najmniejszą sugestią, że fortyfikacje są zwrócone przeciw cesarstwu.

Kiedy obóz w Izbach okazał się pusty, 2 sierpnia Drewicz przeprawił się do Wysowej i zajął pozycje świetnie widoczne z Jawora. Las jeszcze nie porastał wschodniego zbocza, dlatego łatwo było trzymać Rosjan poza zasięgiem armat. Skądinąd napastnicy mieli jedną armatę mniej niż konfederaci.

Austriacy oddali pojmanym broń i puścili wolno, zezwalając na powrót do Polski. Internowania uniknął Pułaski i wrócił do kraju przez Zborów.

Ostrzał nie dał im wejść pod szaniec także nazajutrz; dopiero 4 sierpnia wykorzystali mgłę, by ruszyć szturmem na wał niższej fortecy. Obrońcy odparli atak, lecz wobec wyczerpania się prochu sami opuścili bastion i przeszli do wyższego obozu. Ten wszak był otwarty na Węgry – klęski konfederatów dopełnił austriacki oficer, oddając Rosjanom pole do szarży.

Trudno rzec, czy Austriak miał tajne rozkazy, czy Drewicz go kupił. Gdy na komendę kordon się cofnął, Kozacy galopem przeszli granicę na tyły konfederatów – tylko garstka huzarów Pułaskiego broniła drogi ucieczki, lecz nie na długo. Bitwa przeniosła się na otwarte pole, gdzie obrona konfederatów rozpadła się całkowicie, zmieniona w chaotyczną ucieczkę. Przy tym Rosjanie wpadli prawie na dno doliny, do wsi Cegiełka. Dopiero przed nią się zatrzymali, pozwalając Austriakom rozbroić i internować pobitą szlachtę. Wszelako nocą wciąż chcieli uderzyć na jeńców, co prawie skończyło się buntem, gdyż zebrana broń leżała opodal, jednak kordon powstrzymał Drewicza.

Czytaj więcej

Izabela Czartoryska: Księżna, kochanka króla i nałożnica carskiego agenta

Mniej szczęścia mieli uciekający na północ od wsi, gdzie przeciw nim stał tłum rusińskich wieśniaków uzbrojonych, w co mieli pod ręką. Powalali, kogo zdołali, i dobijali rannych, rabując zmarłych.

Ślady redut sprzed 250 lat

W istocie pod Lackową zderzają się dwie czarne legendy. Jedna pamięta bestialstwo chłopów mordujących polskich szlachciców, druga wypomina konfederatom brutalne traktowanie ruskiej ludności, wtrącając w to Szubieniczny Wierch nad Izbami i spaloną cerkiew w Wysowej. Obie lubią pomijać kontekst historyczny, religijny i językowy, zanurzony w rzeczywistości partyzanckiej wojny domowej. Co równie ważne, równoległe narracje nabrały mocy dopiero 100 lat po wydarzeniach – jako broń polityczna.

Drewicz wycofał się z Węgier nazajutrz, zabierając swoich zabitych – zwykle poległych zostawiano, gdzie padli, lecz rosyjskie trupy w cesarstwie były zbyt niewygodne. Podobno było ich 179, a poległych konfederatów koło 40, w tym jeden oficer. Gdy Rosjanie oddalili się do Krakowa, Austriacy oddali pojmanym broń i puścili wolno, zezwalając na powrót do Polski. Internowania uniknął Pułaski i spod Cegiełki wrócił do kraju przez Zborów.

Czytaj więcej

Polscy konserwatorzy odnawiają twierdzę – klasztor w Berdyczowie

Wkrótce wojna przeszła w głąb kraju, jednak nie opuściła górskich obozów. Gdy nastał pierwszy etap rozbiorów, jeszcze w maju 1772 r., marszałek polny Esterházy musiał się fatygować z żądaniem opuszczenia szańca w Barwinku. Skończył się czas antyrosyjskiego porozumienia i beskidzkich bastionów. Po 250 latach mozolnej rekultywacji, zryciu tych samych miejsc przez transzeje w dwóch wojnach światowych i zalesianiu, szukanie dawnych redut jest żmudnym archeologicznym wysiłkiem. Czytelny relikt przetrwał w lesie nad Muszynką; znane były bastiony w Izbach, na miejscu wciąż zwanym „Basztą”, choć kamień z budowli jeszcze w XIX w. stał się plebanią. Zarośnięte czyżniami obwałowania wystawały nad łąkę do 1985 r., gdy miejscowy PGR odzyskał miejsce na wypas, równając nieproduktywny grzbiet buldożerem.

Co do Jawora: tylko na LIDAR-owej mapie można domyślić się okrągłego śladu po baszcie.

Las buków i krzyży przy stuletniej kaplicy na górze Jawor, dokąd pną się wierni i turyści z Wysowej, zachwyca spokojem i ciszą. Zwłaszcza gdy lepiej zorientowani przejdą jeszcze kilkaset kroków. Za prawosławnym krzyżem, już po słowackiej stronie granicy, otwiera się bezmiar łąk łagodnie spadający w głęboką dolinę, gdzie leży Cegiełka – nieduża wieś wciśnięta między masyw Busova i graniczne pasmo Lackowej. Z sielankowego pejzażu trudno odgadnąć, że stoimy na zasłanym ciałami pobojowisku sprzed dwóch i pół wieku.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie