Agnieszka – czas na Wielkiego Szlema

Patrick Mouratoglou | Francuski trener Sereny Williams o Agnieszce Radwańskiej i tenisowym biznesie.

Aktualizacja: 30.11.2015 20:49 Publikacja: 29.11.2015 20:00

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

"Rzeczpospolita": W 2012 roku odniósł pan pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo jako trener Sereny Williams. Amerykanka w finale Wimbledonu pokonała wtedy Agnieszkę Radwańską. Polka miała szansę wygrać?

Patrick Mouratoglou: To był dla niej trudny mecz. Grała pierwszy raz w finale Wielkiego Szlema, do tego na kortach Wimbledonu, jej rywalką była Serena. Już przed wyjściem na kort Polka przegrywała wojnę psychologiczną, bo wszyscy wokół dopuszczali tę porażkę, dawali jej alibi, więc spadała motywacja. Wiara w siebie w takich momentach jest niezmiernie istotna. Gdyby tego lata Agnieszka pokonała Serenę, dokonałaby czegoś wyjątkowego, nawet biorąc pod uwagę to, że moja zawodniczka nie była w najwyższej formie. Pokonać Serenę w finale Wielkiego Szlema jest nie lada wyczynem. Udało się to tylko jej siostrze Venus i Samancie Stosur. Ale Agnieszka w dużo lepszej sytuacji znalazła się w Wimbledonie rok później. Miała otwartą drogę do finału i do zwycięstwa. Wszystkie faworytki odpadły, doświadczenie przemawiało za nią. Ale wtedy turniej wygrała nieoczekiwanie Marion Bartoli, a Polka przegrała w półfinale (z Sabine Lisicki – przyp. ok). Kiedy następnym razem nadarzy się taka okazja, Agnieszka powinna już ją wykorzystać.

Radwańska wygrała turniej Masters. Czy to oznacza, że jest już gotowa na zwycięstwo w turnieju Wielkiego Szlema?

W pierwszej części sezonu Agnieszka miała spadek formy. Dziś wróciła na dawny poziom; jej możliwości to drugie–czwarte miejsce w rankingu WTA. Skoro była już nr 2, wystąpiła w finale Wimbledonu, wygrała Masters, to od zwycięstwa w turnieju Wielkiego Szlema dzieli ją niewiele. Jak tego dokonać? To zadanie dla trenera Wiktorowskiego.

W Polsce czasami mówimy, że aby Radwańska wygrała turniej Wielkiego Szlema, karierę musi zakończyć Serena Williams...

Bez przesady. Agnieszka może zwyciężyć, gdy Serena będzie grać, a grać jeszcze chce. Tenis nadal sprawia jej ogromną radość. Codziennie rano wstaje na trening, wytrzymuje reżim sportowca. Serena jest według mnie najlepszą zawodniczką w historii tenisa.

Nie zniechęciła jej niespodziewana porażka z Robertą Vinci w półfinale US Open?

Całą odpowiedzialność za ten turniej biorę na siebie. Może powinienem pewne rzeczy zrobić lepiej? Myślę nad tym. Na przegraną z Vinci złożyło się kilka czynników. Najważniejsze: zmęczenie sezonem, ból kolana, wreszcie presja. Serenę dzieliły dwa zwycięstwa od wygranej całego cyklu Wielkiego Szlema i wyrównania rekordu Steffi Graf (22 zwycięstw w turniejach Wielkiego Szlema – przyp. ok). Nie znalazła może tej motywacji w meczu z Robertą, jaką wykrzesałaby z siebie, gdyby jej rywalką była Venus albo Maria Szarapowa. Każda porażka boli, ale ta szczególnie, i Serena wróci do pracy bardziej zmotywowana.

Na co zwraca pan uwagę, kiedy przygotowuje pan Serenę do meczów z Radwańską?

Jeszcze pewnie ze sobą zagrają, więc szczegółów nie zdradzę.

Wiele osób chwali Radwańską za jej niestandardowy styl gry. Zgadza się pan z tym?

Tak. Dlatego jej mecze są interesujące. Nikt w WTA nie gra tak jak ona. Dla każdej tenisistki mecz przeciw Agnieszce stanowi ogromne wyzwanie. Ona destabilizuje, zaburza u przeciwniczek dotychczasowe wyobrażenie o tenisie. Trzy czwarte tenisistek gra schematycznie i myśli sobie: w tej akcji zrobię to, a w tamtej to, ale przeciw Agnieszce nie jest łatwo zaplanować taką rozgrywkę, bo ona zawsze w odpowiedzi coś nowego wymyśli. Ma też oczywiście pewne wady, ale umie je sprytnie ukryć.

Co pan sądzi o Jerzym Janowiczu?

Potencjał ma co najmniej na pierwszą dziesiątkę. To wspaniały atleta, obdarzony doskonałym serwisem, z imponującym czuciem piłki. Dlaczego nie jest w pierwszej dziesiątce? Tego doprawdy nie wiem, bo nie jestem jego trenerem. Nie widzę go z bliska, w codziennej pracy, nie mogę mu udzielić żadnych rad. Dostrzegam tylko z daleka, obserwując jego grę, ten ogromny niewykorzystany potencjał.

Do maksimum wykorzystuje go za to Novak Djoković. Jak długo będzie trwała dominacja Serba?

Trochę to potrwa. Przede wszystkim jest młodszy od Rogera Federera i Rafaela Nadala, nie jest tak wyeksploatowany jak oni. Ma młode ciało i bardzo o nie dba. Każdy detal jest dla niego istotny. Wie, że pisze historię tenisa i przy tej dynamice zwycięstw ma szansę stać się jedną z najwybitniejszych postaci w dziejach tej dyscypliny. Nie spotyka się codziennie sportowców o tak silnej motywacji.

Pan nie chciałby pracować z mężczyznami i np. zostać kapitanem francuskiej drużyny w Pucharze Davisa?

Dlaczego nie? Być kapitanem drużyny narodowej w Pucharze Davisa albo w FedCup to wielkie wyróżnienie. Teraz mam dość własnych zajęć, ale w pewnej perspektywie myślę o tym poważnie.

Czy Yannick Noah jest właściwą osobą do pełnienia funkcji kapitana Francji w Pucharze Davisa?

To najlepsza rzecz, jaką federacja mogła zrobić. Pod jego wodzą Francja zdobyła Puchar po niesamowitym finale w Lyonie w 1991 roku z USA i pięć lat później ze Szwecją. Z powodu jego kariery, popularności, ciekawej osobowości wszyscy w drużynie idą za nim; jest zdolny wycisnąć z zawodników absolutnie wszystko. W zeszłym roku przegraliśmy finał ze Szwajcarią. Wszyscy mówili, że Szwajcarzy z Federerem i Stanem Wawrinką byli dla nas za silni. A to nieprawda, bo przecież w 1991 roku Amerykanie z Pete'em Samprasem i Andre Agassim w singlu oraz Kenem Flachem i Robertem Seguso w deblu byli jeszcze mocniejsi. Ale wtedy z Yannickiem na ławce Guy Forget i Henri Leconte zagrali powyżej swojego poziomu. Coś, czego nie pokazali wcześniej, wyciągnął z nich Noah, człowiek, który doskonale motywuje ludzi, szczególnie w drużynie.

W przyszłym roku otwiera pan akademię tenisową, w którą zainwestował 65 milionów euro. Chce pan być europejskim Nickiem Bollettierim?

Mamy inne osobowości, a w naszej akademii pracujemy inaczej niż na Florydzie. Doceniam jednak to, co Nick zrobił dla tenisa, ilu mistrzów wychował, jaki odniósł sukces w tym trudnym zawodzie. Chcę w Nicei stworzyć najlepszą akademię w Europie.

Czuje się pan bardziej biznesmenem czy trenerem?

Oczywiście akademia to biznes i tak też można mnie nazwać, ale trenerem jestem 24 godziny na dobę i to wciąż moje podstawowe zajęcie, które uwielbiam.

—rozmawiał Olgierd Kwiatkowski

PATRICK MOURATOGLOU (ur. 1970), jeden z najlepszych trenerów na świecie. Od 2012 roku prowadzi Serenę Williams, która pod jego kierunkiem wygrała osiem turniejów wielkoszlemowych

"Rzeczpospolita": W 2012 roku odniósł pan pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo jako trener Sereny Williams. Amerykanka w finale Wimbledonu pokonała wtedy Agnieszkę Radwańską. Polka miała szansę wygrać?

Patrick Mouratoglou: To był dla niej trudny mecz. Grała pierwszy raz w finale Wielkiego Szlema, do tego na kortach Wimbledonu, jej rywalką była Serena. Już przed wyjściem na kort Polka przegrywała wojnę psychologiczną, bo wszyscy wokół dopuszczali tę porażkę, dawali jej alibi, więc spadała motywacja. Wiara w siebie w takich momentach jest niezmiernie istotna. Gdyby tego lata Agnieszka pokonała Serenę, dokonałaby czegoś wyjątkowego, nawet biorąc pod uwagę to, że moja zawodniczka nie była w najwyższej formie. Pokonać Serenę w finale Wielkiego Szlema jest nie lada wyczynem. Udało się to tylko jej siostrze Venus i Samancie Stosur. Ale Agnieszka w dużo lepszej sytuacji znalazła się w Wimbledonie rok później. Miała otwartą drogę do finału i do zwycięstwa. Wszystkie faworytki odpadły, doświadczenie przemawiało za nią. Ale wtedy turniej wygrała nieoczekiwanie Marion Bartoli, a Polka przegrała w półfinale (z Sabine Lisicki – przyp. ok). Kiedy następnym razem nadarzy się taka okazja, Agnieszka powinna już ją wykorzystać.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Iga Świątek zaczęła turniej w Rzymie. Magdalena Fręch powalczyła z Coco Gauff
Tenis
To będzie Rafael Nadal. Hubert Hurkacz zagra z legendą
Tenis
Wiadomo kiedy i z kim zagra Iga Świątek. Polski czwartek w Rzymie
Tenis
Iga Świątek powalczy w Rzymie. Z Aryną Sabalenką spotka się dopiero w finale?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Tenis
Dobre losowanie Igi Świątek w Rzymie. A Hubert Hurkacz? Może zagrać z legendą