Wyniki prologu

Jubileuszowa, 10. edycja OiLibya Rally w Maroku zaczęła się od uhonorowania legend tej prestiżowej rywalizacji, której historia zbiega się w czasie z przenosinami Rajdu Dakar do Ameryki Południowej.

– Myślę, że między innymi dlatego ten rajd nazywany jest „Małym Dakarem”. Odkąd z kalendarza wypadł Rajd Egiptu, to jedna z niewielu okazji w sezonie, żeby ścigać się na Saharze – powiedział Sonik, który znalazł się w gronie wyróżnionych obok m.in. Nassera Al-Attiyaha, Carlosa Sainza, Pablo Goncalvesa, Sama Sunderlanda, Bruno da Costy czy Elisabete Jacinto.

W czterech dotychczasowych startach w Maroku krakowianin odniósł trzy zwycięstwa, raz zajął drugie miejsce. – Taka historia zobowiązuje. Dlatego już na prologu starałem się zaznaczyć, że nie oddam podium Pucharu Świata. Trzeci czas to dobry początek. Zwłaszcza, że nawigacja nie grała dziś zbyt wielkiej roli. Trasa zachęcała raczej, by dokręcać gaz i przyhamować tylko w kilku kluczowych momentach. Dlatego różnice między nami są nieznaczne – dzielił się wrażeniami.

Cieszy fakt, że uszkodzone w czerwcu kolano odzyskało pełną sprawność. – Odczuwałem tylko delikatny dyskomfort w kostce złamanej podczas Desafio Ruta 40. Niewielki, ale zobaczymy, jak staw skokowy zareaguje na trudy jutrzejszego etapu, liczącego ponad 800 km – zastanawia się Sonik.

Na starcie zawodów okazało się, że Polakowi ubyło przeciwników. Nie przyjechał Rodolfo Guillioli, a zwycięzca ostatniego Dakaru Siergiej Karjakin zamienił quad na samochód. – Mielibyśmy co prawda zupełnie inne priorytety, ale i tak żałuję, że nie sprawdzimy się przed styczniową rywalizacją. Teraz gonię Koolena, a uciekam przed Alexisem Hernandezem, więc poloneza czas zacząć! – zakończył z uśmiechem Sonik.