– To był unikalny dzień w politycznej historii Rosji. Koniec wirtualnej rzeczywistości: twierdzeń o marginalizacji opozycji i 90-proc. poparciu dla Putina – ogłosił jeden z liderów opozycji Władimir Miłow.
Według niepełnych danych manifestacje przeciw korupcji premiera Dmitrija Miedwiediewa odbyły się w około 100 miastach kraju. Zaskoczeni politycy i eksperci gubią się w domysłach, czy prezydent zdymisjonuje wiernego szefa rządu, wywołując konflikt w elicie władzy.
Od morza do morza
Skala protestów – od Władywostoku po Petersburg – zaskoczyła władze, tym bardziej że ponad połowa demonstracji i wieców była nielegalna. Dotychczas działacz antykorupcyjny Aleksiej Nawalnyj, który wezwał do manifestacji, nie zgadzał się na akcje bez formalnej sankcji władz, by uniknąć ewentualnego rozlewu krwi. Tymczasem w niedzielę zmienił taktykę i wyprowadził ludzi na ulice w centrum stolicy na nielegalną demonstrację.
W ciągu dnia skonsternowani politycy na Kremlu unikali jakichkolwiek komentarzy. Jedyną reakcją był najazd policji na siedzibę Fundacji Nawalnego, aresztowanie wszystkich znajdujących się tam osób i konfiskata całego sprzętu. Jednocześnie ogólnokrajowe telewizje nie informowały o demonstracjach.
– Wydarzenia takiej wielkości nie sposób ukryć – stwierdził Miłow.