Niższa izba filipińskiego parlamentu uchwaliła w poniedziałek w trzecim czytaniu projekt prawa rozwodowego. I to mimo sprzeciwu prezydenta Rodrigo Duterte, który swoje małżeństwo... unieważnił.
Teraz ustawa trafi do senatu. Gdy obie izby parlamentu zgodzą się na prawo rozwodowe, i tak prawo weta wciąż będzie miał Duterte.
Posłanka Emmi de Jesus powiedziała, że ustawa została napisana z powodu "krzyku kobiet uwięzionych w związkach pełnych przemocy". Jej zdaniem społeczeństwo potrzebuje pomocy rządu, aby móc legalnie wyswobodzić się z "małżeństw nie do naprawy".
Posłowie przyjęli ustawę stosunkiem głosów 134 do 57 przy dwóch głosach wstrzymujących się.
Ustawę ostro krytykują hierarchowie kościelni. - Rozwód może być w istocie szybkim rozwiązaniem dla tzw. "nieudanych małżeństw", ale może zniszczyć te małżeństwa, które mogłyby być uratowane - ocenił abp Romulo Valles, przewodniczący konferencji Episkopatu Filipin. - Tam gdzie rozwód jest prezentowany jako prosty wybór, małżeństwa i rodziny łatwiej się rozpadają - dodał.