Na operację zaćmy czeka ok. 300 tys. Polaków. Ich liczba stale się powiększa, bo zaćma jest schorzeniem ściśle związanym z wydłużaniem się średniej długości życia. Pacjent, u którego zdiagnozowano chorobę, na zabieg musi czekać ok. dwóch lat, pod warunkiem że jest ona szybko postępująca. Gdy stan jest stabilny, na operację czeka się nawet sześć lat. Nic zatem dziwnego, że Polacy coraz częściej na zabiegi wyjeżdżają za granicę.
Z danych, do których dotarła „Rzeczpospolita", wynika, że tylko w tym roku Narodowy Fundusz Zdrowia za wykonanie 2,7 tys. zabiegów u polskich pacjentów zapłacił czeskim i niemieckim klinikom 6,1 mln zł. To bardzo dużo – przez cały ubiegły rok zagraniczne kliniki przeprowadziły u Polaków 2,9 tys. zabiegów. NFZ zapłacił za nie 6,8 mln zł.
Zwrot kosztów leczenia zaćmy to ok. 90 proc. wszystkich wniosków dotyczących leczenia za granicą. Jest ono możliwe dzięki unijnej dyrektywie transgranicznej o opiece zdrowotnej, która weszła w życie pod koniec 2014 roku.
Żeby usunąć zaćmę w Polsce, nie trzeba stać w kolejkach. W prywatnych klinikach operację można zrobić niemal od ręki, ale kosztuje ona od 2 do 9 tys. zł za jedno oko. Na operację w Czechach pacjent wyda ok. 1 tys. zł. Składa się na to koszt dojazdu do kliniki, tłumaczenie dokumentacji, opieka polskojęzycznego personelu podczas zabiegu oraz podstawowa soczewka. Za pracę czeskich lekarzy płaci polskie państwo.
– Zabieg usunięcia zaćmy trwa do pół godziny, a poprawa jakości życia jest natychmiastowa. Przy tak spektakularnych efektach kwota, którą trzeba zapłacić za wyjazd do Czech, jest do zaakceptowania. Stąd taki wzrost liczby Polaków udających się na zabieg za granicę – wyjaśnia Jerzy Gryglewicz, ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia.