- Polskie sądownictwo jakie jest - każdy widzi. To jest samochód, który nie jeździ zbyt szybko i jest nieco obtłuczony, a jego silnik pozostawia wiele do życzenia. Propozycja PiS polega na tym, że mówi mniej więcej tyle: jeżeli wsadzimy tam innego kierowcę, to ten samochód pojedzie. Otóż nie pojedzie, bo problem jest ukryty na poziomie struktur - mówił gość radia TOK FM.
Jego zdaniem w wymiarze sprawiedliwości jest zbyt dużo "generałów", a za mało "szeregowców". - Mamy zbyt mało realnych działań władzy w rękach referendarzy, asystentów, mamy zbyt mało tych ludzi na kiepskich warunkach zatrudnionych. To jest tak, że tam bardzo często są "śmieciówki", bardzo często jest niestabilny model zatrudnienia. Jest tak zbudowana ta struktura, że ona po prostu musi być - jak każda armia, w której jest za dużo generałów a za mało szeregowców - po prostu niewydolna - mówił.
Według Zandberga pewną receptą na to jest odciążenie sądów. - Są sprawy, którymi sądy nie powinny się zajmować. Różne wpisy rejestrowe, to są sprawy, którymi powinny się zajmować inne instytucje. Alimenty moglibyśmy wyznaczać przez instytucje opiekuńcze na podstawie tabeli, jak to się dzieje w wielu krajach, żeby nie przeciążać sądu... Tę listę można mnożyć - powiedział. - Jeżeli byśmy zdjęli te obowiązki z sądów, to po prostu te postępowania przyspieszą - stwierdził polityk.
- Tego już naprawdę nie rozumiem, czemu PiS w tej sprawie nie zrobiło niczego, to jest realnie słabsza pozycja, którą w sądach mają ci, którzy nie mają pieniędzy na adwokata - kontynuował. - Potrzebujemy zasadniczej reformy systemu pomocy prawnej. To jest realna przestrzeń, żeby porozmawiać o sprawiedliwości, także sprawiedliwości społecznej w polskich sądach, o tym, żeby ci, którzy są słabsi, ubożsi, nie znajdowali się od razu na przegranej pozycji. Tu potrzebujemy realnych zmian, tylko te realne zmiany nie polegają na czymś tak prostym, że się napisze jednostronicową ustawę o zmianie ustawy, w której będzie napisane "teraz władzę trzymam ja" - komentował, nawiązując do prezydenckich zapowiedzi.
Skrytykował także zapowiedzianą przez Andrzeja Dudę instytucję skargi nadzwyczajnej. - Podstawowy (problem) jest taki, że ona wydłuża wydłuża, a nie skraca postępowanie. I druga sprawa, która jest istotna, to komu daje szanse. Otóż trzeba być wpływowym człowiekiem, który ma zaprzyjaźnionych 30 posłów, którzy staną w jego obronie, albo inne wpływowe osoby. Trzeba być człowiekiem, który ma pieniądze na adwokata - bo przypominam, że mówimy o postępowaniu przed Sądem Najwyższym, a tam jest obowiązek reprezentacji przez adwokata - przekonywał Adrian Zandberg.