Nierzadko zdarzało się (i zdarza), iż stanowisko zostało już obsadzone, a pozostali kandydaci liczyli, że nadal biorą udział w tej rekrutacji.

Od kilku miesięcy można zaobserwować swego rodzaju działania odwetowe kandydatów. Niestety, sytuacja się nasila i dotyczy już nie tylko bardzo młodych osób, ale również doświadczonych menedżerów. Oto kilka przykładów.

Międzynarodowa korporacja przez wiele miesięcy poszukiwała osoby na specyficzne stanowisko specjalistyczne. W końcu udało się znaleźć odpowiedniego kandydata. Firma była nim zachwycona i złożyła ofertę, która została przyjęta. Specjalista miał trzymiesięczny okres wypowiedzenia, w czasie którego obie strony postanowiły załatwić formalności. Jednak po miesiącu kandydat wysłał e-maila z informacją, że rezygnuje z oferty, gdyż w trakcie załatwiania procedur potraktowano go zbyt formalnie. Nie miało znaczenia, że podpisał list intencyjny, a firma przygotowała program wejścia w struktury, w tym szkolenia za granicą.

Kolejny przypadek jest bardziej drastyczny. Kandydat podpisał list intencyjny i miał zawrzeć umowę w pierwszym dniu pracy, po trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia. Firma utrzymywała z nim stały kontakt, uzgadniając na bieżąco różne kwestie, w tym kolor samochodu służbowego, który czekał na parkingu. Ściągnęła też z zagranicy specjalistów, którzy mieli szkolić nowego pracownika. Jednak w dniu rozpoczęcia pracy kandydat wysłał esemesa z informacją, że rezygnuje. Bez podania przyczyny. Prawdopodobnie dostał ciekawszą ofertę pracy, ale zabrakło mu cywilnej odwagi, aby się do tego przyznać. Oczywiście list intencyjny wyraża jedynie intencję podjęcia współpracy przez strony. Kandydat powinien jednak pamiętać, że w przyszłości, gdy to jemu będzie zależało na pracy, może trafić na osobę, której wywinął taki numer.