- Tamta historia bardzo poważnie wpłynęła na moje życie - przyznał Przemysław Wipler. - Będę się z tym borykał w ten czy inny sposób do końca życia - dodał, że "relacje medialne radykalnie różniły się od tego, co naprawdę wtedy się wydarzyło".
Wipler powiedział, że ważnym momentem dla niego był czas, kiedy opinia publiczna zobaczyła zapis wideo z tego dnia. - Kamień spadł mi z serca, gdy opinia publiczna mogła zapoznać się z zapisem z monitoringu z tamtych wydarzeń. Jasne było, że nikomu nie zrobiłem krzywdy, nikogo nie uderzyłem, nikogo nie pchnąłem, nikomu nic nie zrobiłem. Co więcej na pełnym nagraniu widać, że sytuacja zaczęła się od pobicia mojego kolegi, za które funkcjonariusz został ukarany naganą z wpisem do akt - podkreślił Wipler.
Polityk dodał, że zamknął już tę sprawę na tyle, na ile mógł. - Wyciągnąłem z tego bardzo poważne wnioski - zaznaczył.
Wipler przypomniał, że Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar nie miał wątpliwości, że przekroczono wtedy uprawnienia w stosunku do niego.
- To się po prostu wydarzyło, choć bardzo mi się to nie podoba. To element mojego życia. To jest coś, co mnie w jakiś sposób doodkreśla i pokazuje, że można popełnić błędy. Kluczowe jest to, czy człowiek uczy się na błędach - mówił.