Można być albo nie być chrześcijaninem, można wierzyć albo być pozbawionym tej łaski, ale nie można ignorować faktów. A te są takie, że gdyby arcykapłani i faryzeusze nie wydali Jezusa Poncjuszowi Piłatowi, a on nie skazałby Jezusa na śmierć, i gdyby potem grób nie okazał się pusty, to... historia Europy i świata wyglądałaby zupełnie inaczej. I nigdy nie powstałby ani liberalizm, ani nowoczesne, zlaicyzowane państwo.
Tak, tak. Wszystkie te rzeczy zaczęły się od tego, że w leżącej na uboczu Jerozolimie wydarzyło się kilka rzeczy. Najpierw pewnego żydowskiego rabbiego, podającego się za Mesjasza i Syna Bożego, wydano rzymskim władzom (realnym powodem było uznanie, że jego samoidentyfikacja była bluźnierstwem) i ukrzyżowano za rzekome podburzenia do buntu przeciwko cesarzowi. A trzy dni później grób okazał się pusty, kobiety i mężczyźni z otoczenia rabbiego zaczęli mówić o... spotkaniu z okrutnie zamordowanym Nauczycielem i w Jego imię zaczęli nawracać innych, ale także poświęcać swoje życie.
Efektem było ukształtowanie się nowej religii, Kościoła, który w ciągu kilku wieków najpierw podbił imperium rzymskie, a stopniowo stał się największą światową religią, która ukształtowała całe cywilizacje. Tych kilka dni, które teraz wspominamy, a w liturgii – uobecniamy, zmieniło historię radykalnie, przeorało ją, jak niemal żadne inne wydarzenie.
I nie chodzi tu tylko o samą śmierć. Gdyby doszło tylko do niej, to złamani apostołowie nigdy by się nie podnieśli, prawdopodobnie powróciliby do swoich prac, co zresztą, zanim objawił się im Zmartwychwstały, zrobili. A później ponownie staliby się rybakami i o Jezusie, tak jak o dziesiątkach, może nawet setkach radykalnych proroków, mesjaszy, zaginąłby słuch, a wspominaliby o nich jedynie historycy. Tak się jednak nie stało. Po śmierci wydarzyło się bowiem coś, co przywróciło nadzieję, a nawet sprawiło, że apostołowie z absolutnie niesłychanym zapałem zaczęli głosić, że zamordowany żyje, że ten, który rzekomo przegrał, zmartwychwstał.
I nie tylko to głosili, ale oddawali za to życie. Można wierzyć w zmartwychwstanie albo nie, ale nie można zakwestionować tego, że coś się jednak wydarzyło, bowiem ani Piotr, ani Jan, ani żaden z apostołów nie zachowują się jak kłamcy, którzy wykradli ciało Jezusa. W imię czego zresztą mieliby to robić? Nikt z nich nie dożył przecież triumfu Kościoła, a wszyscy ponieśli gigantyczne konsekwencje swojej walki. O wiele bardziej opłacałoby się im powrócić do swoje roboty, zamiast tułać się po świecie i wreszcie oddać swoje życie.